Po niedawnym odrzuceniu apelacji Legii przez komórkę UEFA Trybunał w Lozannie był ostatnią nadzieją mistrzów Polski na grę w LM w tym sezonie. Piłkarska centrala ukarała stołeczny klub walkowerem - na 0:3 zweryfikowano wynik rewanżowego meczu legionistów z Celtikiem w przedostatniej rundzie eliminacyjnej do klubowej elity, co było równoznaczne z awansem szkockiego zespołu.
W poniedziałek w Lozannie nie była jednak rozpatrywana cała sprawa, a tylko wniosek o zabezpieczenie powództwa - Legia bowiem zwróciła się z wnioskiem o wstrzymanie wykonania kary do czasu pełnego rozpatrzenia sprawy. - Zaapelowaliśmy do CAS, aby do czasu podjęcia ostatecznej decyzji zawiesił zastosowanie wobec Legii walkowera 0:3, a tym samym uznał wynik uczciwie osiągnięty na boisku i przywrócił nasz klub do 4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów - przyznał jeden ze współwłaścicieli Legii Dariusz Mioduski.
Niespodzianki nie było
Warszawski klub jeszcze niedawno łudził się, że dojdzie do postępowania w trybie przyspieszonym, co dawało szansę na podjęcie ostatecznego werdyktu przez trybunał jeszcze przed rozpoczęciem 4. rundy eliminacji LM. Jednak w piątek UEFA skorzystała ze swojego przywileju i nie zgodziła się na zastosowanie przez CAS takiego trybu, mimo że wcześniej obiecywała Legii pomoc w tej sprawie. W tym momencie oznacza to, że na wydanie werdyktu organ z Lozanny ma trzy miesiące.
Odwołaniem mistrzów Polski zajął się Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu w Lozannie. Eksperci od prawa sportowego nie wróżyli warszawskiemu klubowi sukcesu i nie spodziewali się zmiany decyzji UEFA.
Po godzinie 17 na oficjalnej stronie CAS można było przeczytać informację: Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) odrzucił w poniedziałek wniosek Legii o zabezpieczenie powództwa, czyli zawieszenie decyzji o walkowerze w rewanżu z Celtkiem 13 sierpnia.
twis, lukl/r