Zasadnicza cześć Warsaw Summer Jazz Days odbędzie się od czwartku do niedzieli (4-7 lipca) w klubie Stodoła. Ale tegorocznej edycji towarzyszą także darmowe koncerty w Koneserze (30 czerwca i 7 lipca) oraz w bemowskim amfiteatrze. I to właśnie na Bemowie już w sobotę popłyną pierwsze nuty pod szyldem najważniejszego ze stołecznych festiwali jazzowych.
Polish jazz? Yes
Największą atrakcją weekendu będzie zapewne Maisha, zespół będący jednym z głośniejszych efektów fermentu na brytyjskiej scenie jazzowej, którego jesteśmy świadkami od kilku lat. Ich muzyka to niezwykły koktajl afrobeatu, hip-hopu, soulu i wracającego do łask spiritual jazzu. - Jest wysyp angielskich zespołów na festiwalach. Zwykle stanowią stylistyczną i etniczną mieszankę, bo taka też jest Anglia. Innym wspólnym mianownikiem, który widzę w tych grupach, jest dużo zabawy. Ci muzycy dobrze bawią się na scenie, ich muzyka jest łatwiejsza w odbiorze, ludziom się to po prostu podoba - mówi tvnwarszawa.pl Mariusz Adamiak, szef Warsaw Summer Jazz Days.
W amfiteatrze usłyszymy także Tricphonix, założony 10 lat temu, ale w ostatnich latach wygaszony projekt Macieja Trifonidisa Bielawskiego oraz Lounge Ryszards, którego humor i muzyka może kojarzyć się yassem. - Nazwali swoją płytę "Polish Jazz vol. 420". Mimo że był to nieszkodzący nikomu żart, od razu właściciel praw do tej serii, zakazał im tego. Podciął młodym ludziom skrzydła, pomyślałem, że na przekór temu, pomogę im - opowiada o motywacji do zaproszenia Ryszardów Adamiak.
Dzień później festiwal przeniesie się na plac Konesera na Pradze, a zagrają: Aga Yano Trio, Zgniłość z Marcinem Świetlickim na wokalu oraz Sundial III, czyli Wojciech Jachna, Grzegorz Tarwid, Albert Karch z gościnnym udziałem Irka Wojtczaka na saksofonie. W tym samym miejscu tydzień później swoje możliwości pokażą młode, ale już rozpoznawalne zespoły z Polski: Quantum Trio, Algorhythm i Kaya Meller Quartet. Zresztą młodzież pojawi się także na głównej na scenie w Stodole. Chodzi o laureatów konkursu Instytutu Muzyki i Tańca na Jazzowy Debiut Fonograficzny: Kamila Drabek Tercet i Andrzej Kowalski Quartet. Ale przejdźmy do głównych bohaterów.
Tuzy nie składają broni
Stanley Clarke to jeden z tych muzyków, których warsztat i talent sprawiły, że gitara basowa nie jest dziś postrzegana tylko jako nadający rytm instrument tła. Największą sławę przyniosły mu występy w grupie fusion-jazzowej Return to Forever. - To postać monumentalna, długo zabiegałem, żeby ten koncert doszedł do skutku. Gdy grali z Return to Forever w Sali Kongresowej, po jego solówce publiczność wstała i biła brawo na stojąco. Jedyny taki przypadek standing ovation po solówce jaki pamiętam. Do Warszawy Clarke przyjeżdża między innymi z klawiszowcem Cameronem Gravesem, ale nie mam wątpliwości, że to będzie przede wszystkim popis wirtuozerii Clarke’a - ekscytuje się Adamiak.
Ciekawie zapowiada się także występ dawno niewidzianego w Polsce Scotta Hendersona, jednego z najbardziej oryginalnych gitarzystów w historii jazzu. Henderson pełnymi garściami czerpał z bluesa i rocka, co pozwoliło mu wypracować charakterystyczny styl. Nasz rozmówca zdradza, że wielokrotnie próbował go zaprosić, ale "nie zgrywały się terminy ", bo czasie warszawskiego festiwalu grywał w Europie ze swoim bluesowym bandem. Teraz dotrze wreszcie z jazzowym trio.
Kolejnym wielkim nazwiskiem, które widnieje na festiwalowym plakacie jest Kenny Garrett. Ten amerykański saksofonista ma na półce sześć nagród Grammy, a w dossier pięcioletnią współpracę z Milesem Davisem w jego elektrycznym okresie. W Warszawie zagra w akustycznym kwartecie. - Wydał nową płytę, jest niezmiennie w bardzo dobrej formie. To będzie klasyczny współczesny jazz. Cieszę się, że Garret wpadł nam w sidła - zapowiada dyrektor Warsaw Summer Jazz Days.
Cienia przesady nie będzie w stwierdzeniu, że inny bohater WSJD - Benny Golson - to żywa legenda jazzu. Saksofonista świętował w tym roku 90. urodziny i to one stały się pretekstem do zagrania trasy. "Przeżył najlepsze lata dla muzyki jazzowej, odcisnął piętno na historii jazzu, skomponował dziesiątki standardów grywanych przez kolejne pokolenia muzyków: "Killer Joe", "I Remember Clifford", "Are You Real?" czy "Steablemates". Współpracował z największymi nazwiskami ze świata muzyki jazzowej ostatniego stulecia: Artem Blakey, Artem Farmerem, Dizziem Gilesspie, Ronem Carterem, czy Lionelem Hamptonem" - przedstawiają Golsona organizatorzy.
Młodzi idą po swoje
Gdzieś na backstage’u Stodoły wiekowy muzyk może spotkać jedną ze swoich następczyń, młodszą o ponad sześć dekad saksofonistkę. Nubya Garcia to jedna z czołowych postaci nowej fali brytyjskiego jazzu, byłą członkinią wywołanego na początku tekstu zespołu Maisha. - Kobiety coraz śmielej wchodzą w ten świat, nie tylko jako wokalistki i pianistki. Graja także na instrumentach takich, jak trąbka czy saksofon, kojarzonymi wcześniej tylko z mężczyznami. Dziewczyny niekoniecznie muszą iść w stronę siłowego grania, będą szukać innych form wyrazu - zauważa Adamiak. I dodaje, że także w kwintecie Jamesa Brandona Lewisa istotną rolę ogrywa trębaczka. - Jaimie Branch będzie za chwilę wielką gwiazdą. Pracuje już dla dużej agencji, ale rzutem na taśmę zagra u nas z tym zespołem - opowiada.
Sam Brandom Lewis to głośny (dosłownie i w przenośni) symbol zmiany warty, która dokonuje się w jazzie. Siła dźwięku jaką osiąga, charakterystyczne frazowanie porównywane z rapowym freestyle’m czynią go jednym z najciekawszych saksofonistów tenorowych pokolenia. Znakomicie przyjęty koncert jego trio podczas ostatniego Jazz Jamboree sprawił, że jeszcze raz stanie na scenie klubu Stodoła. Tym razem szerszym, pięcioosobowym składzie.
Hitowo zapowiada się też występ teksańskiego kolektywu Snarky Puppy. Jego założyciel basista Michael League powiedział kiedyś o swojej grupie: "popowy zespół, który lubi dużo improwizować". To oczywiście kokieteria i przesada, ale faktem jest, że Snarky Puppy swoją komunikatywną propozycją wykraczają szeroko poza krąg fanów jazzu. Ale z drugiej strony, widząc żywiołowe reakcje tańczącej publiczności, można by pomyśleć, że to powrót do źródeł, złotej ery big bandów, kiedy do jazzu się tańczyło.
Według Mariusza Adamiaka taki zabawowy potencjał ma także Delvon Lamarr Organ Trio, zespół który dopiero zaczyna walczyć o uznanie europejskiej publiki. - Amerykańskie jazzowo-soulowe granie, które moim zdaniem będzie hitem tegorocznych festiwali. To projekt do tańca - twierdzi nasz rozmówca. A sami artyści definiują się tak: "zaraźliwe połączenie soulu, jazzu i rhythm bluesa rodem z lat 60. i 70."
Z jazzem w imieniu
Na szanującym się festiwalu nie może zabraknąć oczywiście klasycznej wokalistyki. Na Warsaw Summer Jazz Days będzie ją reprezentować efektowna Jazzmeia Horn. - To trochę prywata - przyznaje Adamiak. - Moją faworytą zawsze była Betty Carter. Udało mi się zorganizować jej koncerty w Akwarium i na festiwalu. Jazzmeia Horn ma podobną manierę wokalną, a nawet wygląda podobnie, bo występuje w kolorowym turbanie - opisuje.
Wisienką na tym amerykańsko-angielsko torcie z polską polewą, będzie duński projekt All Too Human z udziałem znanego gitarzysty Marca Ducreta. Spodziewać należy się muzyki nieco trudniejszej, mocniejszej, elektrycznej, zdecydowanie bardziej do kontemplacji niż tańczenia.
Program Warsaw Summer Jazz Days 2019
29 czerwca, 18.00, Amfiteatr Bemowo, ul.Raginisa 1:
Lounge RyszardsTricphonixMaisha
30 czerwca, 14.00, Centrum Praskie Koneser, pl.Konesera:
Aga Yano Trio ZgniłośćSundial III feat. Irek Wojtczak
4 lipca, 19.00, Stodoła, ul.Batorego 10:
Kamila Drabek TercetJazzmeia HornStanley Clarke Band
5 lipca, 19.00, Stodoła, ul.Batorego 10:
Andrzej Kowalski QuartetAll Too Human feat.Marc DucretSnarky Puppy
6 lipca 19.00, Stodoła, ul.Batorego 10:
Delvon Lamarr Organ TrioScott Henderson TrioJames Brandon Lewis UnRuly Quintet
7 lipca, 14.00, Centrum Praskie Koneser, pl.Konesera:
Quantum Trio Algorhythm Kaya Meller Quartet
7 lipca, 19.00, Stodoła, ul.Batorego 10:
Nubya GarciaKenny Garret QuintetBenny Golson 90. Anniversary Tour
Piotr Bakalarski