Szybcy i niebezpieczni. Nielegalne wyścigi w Warszawie

"Po ulicach jak po torze"
Źródło: tvn
Zawrotne prędkości, ucieczki przed policją i skrajna brawura. Tropem nielegalnych wyścigów ulicznych w Warszawie ruszyli reporterzy "Uwagi!" TVN.

W sieci z łatwością można znaleźć mrożące krew w żyłach filmy nakręcone w czasie nielegalnych wyścigów ulicznych w Warszawie.

Ich uczestnicy jeżdżą po ruchliwych ulicach jak po torze wyścigowym. Wyprzedzają inne auta z ogromną prędkością, uciekają przed policją, często nie zważają na znaki drogowe i sygnalizację świetlną. To stanowi śmiertelne zagrożenie dla pozostałych kierowców.

Zaledwie kilka miesięcy temu w Stargardzie, podczas takich wyścigów, kierowca BMW wbił się w barierki, raniąc sześć osób obserwujących jego wyczyny, w tym 10-letnie dziecko.

ZOBACZ CAŁY REPORTAŻ NA STRONIE "UWAGI!" TVN

Niedawno w internecie pojawiło się nagranie, na którym widać, jak kierowca sportowego BMW szarżuje na osiedlowych ulicach. Zaniepokojeni niebezpieczną jazdą przechodnie usiłowali zatrzymać pirata drogowego.

- Kierowca wyprzedził samochód, wymijając wysepkę dla pieszych po lewej stronie. Następnie wjechał na rondo, objechał je bokiem i z dużą prędkością jechał w stronę osiedla. Potem kierowca zwolnił, zauważył mnie, stanąłem mu przed maską, wtedy zaczął wycofywać auto. Mówiłem mu, że dzwonię na policję - relacjonuje świadek.

Mężczyzna zaznacza, że kierowca był zdziwiony interwencją. - Zdecydował się uciec, potrącił mnie - dodaje.

Wypożyczalnia

Auto, którym szalał młody mężczyzna, miało pochodzić z wypożyczalni, którą prowadzi najsłynniejszy polski pirat drogowy Robert N., znany jako "Frog". Mężczyzna kilka lat temu zasłynął brawurową jazdą po Warszawie.

Sprawdziliśmy, czy każdy może wypożyczyć superszybkie auto. W naszym przypadku wynajmujący sugerował tylko, żeby "nie przesadzić".

- Mieliśmy ostatnio sytuację z GT-R-em. Miał zmierzone 300 km/h w terenie zabudowanym. Ja jeździłem nissanem "350-ką", który ma 318 koni. I chodził, cały czas szedł bokami, aż w końcu skończył na barierkach. Uciekałem - mówi mężczyzna z wypożyczalni.

- Przed policją?

- Tak

- Czy policja zna te samochody?

- Nie będziesz miał problemu.

"Od zwykłego kuriera po posła"

W stolicy główną imprezą, na której spotykają się miłośnicy nielegalnych wyścigów jest Warsaw Night Racing. W miejsce zbiórki, czyli parking pod jednym z warszawskich supermarketów, pojechaliśmy wypożyczonym superszybkim samochodem.

- Mój samochód ma 660 koni. Do silnika dołożony jest kompresor. Leciałem nim 320 km/h, może byłoby więcej, ale nie było miejsca. To było na trasie S8 - chwalił się jeden z uczestników.

Po pewnym czasie miłośnicy nocnych wyścigów przenieśli się przed supermarket przy Połczyńskiej.

Potem uczestnicy udali się na tzw. cargo, czyli w okolice lotniska na Okęciu. W tym miejscu jeden z kierowców stracił panowanie nad samochodem i z impetem uderzył w barierki ochronne, urywając przy tym jedno z kół.

- Na pierwsze auto jeb... sobie clio RS, które ma 200 koni. Teraz nie mam fury, bo nie mam jeszcze osiemnastki, czekam na prawko. A tak koło siebie jeżdżę samochodem, wyj... mam - mówi jeden z uczestników WNR.

Tej nocy policja po raz kolejny pokrzyżowała pseudorajdowcom szyki. Z "cargo" kierowcy pojechali w okolice hotelu w podwarszawskim Sękocinie Starym. Z kolei w to miejsce policja przyjechała po godzinie.

Ukryte nadajniki GPS

Tydzień później znów przyjechaliśmy na nielegalne wyścigi w Warszawie. Pod pretekstem akcji promocyjnej nowej wypożyczalni aut, nasza dziennikarka przebrana za hostessę wręczyła kilkunastu losowo wybranym uczestnikom rajdu zabawkowe modele aut. W pięciu z nich ukryliśmy nadajniki GPS. Mają działać przez kolejne kilka godzin, a przez ten czas ustalić, z jaką prędkością będą poruszać się pojazdy, we wnętrzu których znajdują się nadajniki.

Analiza danych z GPS od razu pokazała, że ulewny deszcz i mgła nie zniechęcają piratów drogowych do przekraczania prędkości.

- Jeden z samochodów jechał 101 km/h po ulicy Jagiellońskiej, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 60 km/h. Inny samochód jechał 117 km/h na odcinku al. Niepodległości, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 50 km/h. Kolejny pojazd jechał 123 km/h na ulicy Modlińskiej, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 60 km/h - wylicza Mirosław Marianowski z Gannet Guard Systems S.A.

ZOBACZ CAŁY REPORTAŻ NA STRONIE "UWAGI!" TVN

W ubiegłym roku w wypadkach drogowych zginęło prawie 3000 osób. Najczęstsza przyczyną wypadków jest niedostosowanie prędkości do warunków ruchu. I choć liczba wypadków w naszym kraju spada, to w całej Unii Europejskiej jesteśmy na szarym końcu stawki, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo na drodze.

Mateusz Sadowski, "Uwaga!" TVN

Czytaj także: