Strażnik cytuje pilota: "Myślałem, że dociągnę na oparach"

- Skończyło nam się się paliwo. Myślałem, że dociągnę na oparach – miał powiedzieć tuż po wypadku pilot motoszybowca rozbitego dziś po południu na Bemowie. Jego relację przytacza strażnik miejski, który pierwszy dotarł na miejsce wypadku.

- Jechaliśmy na interwencję, kiedy zobaczyliśmy motoszybowiec lecący tuż nad tramwajową siecią trakcyjną. Maszyna ścięła latarnię i uderzyła w wał ziemny – relacjonuje w rozmowie z tvnwarszawa.pl strażnik miejski Cezary Osiński, jeden ze strażników, który pierwszy dotarł na miejsce wypadku.

Po dotarciu do kompletnie rozbitego samolotu udzielili poszkodowanym pierwszej pomocy. - Pilot miał złamane szczękę i nos. Prawdopodobnie miał także uraz kręgów szyjnych, dlatego usztywniliśmy szyje – tłumaczy Osiński. Drugi pasażer także był przytomny. – Miał złamane obie nogi – opisuje Osiński.

– Pilot tłumaczył nam, że skończyło mu się paliwo. Myślał, że dociągnie na oparach, ale nie udało mu się – dodaje strażnik.

Takiej wersji nie wyklucza straż pożarna. - Do wypadku mogło dojść wskutek wyczerpania się paliwa - powiedział PAP dyżurny z zespołu prasowego warszawskiej straży pożarnej - Oficjalne przyczyny wypadku będą znane za kilka miesięcy, poda je Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych - podsumował strażak.

bako

Czytaj także: