Melomani, miłośnicy historii i zafascynowani finansami na Zamku Królewskim mogą znaleźć coś, co ich połączy - ponad trzystuletnie skrzypce warte około 20 milionów złotych. Wszyscy mają na to jednak jeszcze tylko jeden dzień. Za to 26.12 instrument można oglądać za darmo.
Według wielu znawców tematu nie ma skrzypiec, które brzmiałyby lepiej niż dzieła zakładu lutniczego z Cremony, choć powstawały one ponad trzy wieki temu. We współczesnej Polsce nie można było sprawdzić tego na własne uszy. Bo takich skrzypiec, od czasów drugiej wojny światowej, w naszym kraju nie było.
Teraz są - choć należą do prywatnej osoby - zostały przekazane w depozyt Zamku Królewskiego. Zwiedzający mogą je zobaczyć na żywo jeszcze tylko w środę.
- Prezentujemy elitę lutnictwa światowego. Skrzypce Stradivariusa powstały w 1685 roku w najlepszym warsztacie lutniczym ówczesnej Europy. Do tej pory dają dźwięk niedościgły, nieporównywalny dźwięk w stosunku do innych wyrobów lutniczych - mówi profesor Wojciech Fałkowski, dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie.
Tego egzemplarza legendarnych skrzypiec ma prawo używać tylko jeden człowiek. Właściciel instrumentu wybrał polskiego wirtuoza - Janusza Wawrowskiego. Na stradivariusie dał już dwa koncerty na Zamku Królewskim. - Mamy nadzieję, że powstanie cała seria koncertów na stradivariusach na Zamku Królewskim w Sali Balowej - deklaruje dyrektor placówki.
Była cała kolekcja
To dziś jedyne skrzypce sławnego lutnika w Polsce i pierwsze sprowadzone po drugiej wojnie światowej. Jednak wcześniej nasz kraj miał sporą kolekcję instrumentów z włoskiej Cremony.
- Na początku siedemnastego wieku August II zamówił dwanaście wyrobów lutniczych u Stradivariego, zarówno skrzypce, jak altówki i wiolonczele. I nic z tej kolekcji nie zostało. Całość przepadła. W tej chwili, dzięki polskiemu biznesmenowi, który je kupił i powierzył na przechowanie do Zamku, mamy okazję posiadać pierwsze skrzypce po wojnie. Miejmy nadzieję, że ten przykład będzie zaraźliwy i pozwoli tę kolekcję na nowo w Polsce stworzyć - mówi Fałkowski.
mś