Służby weterynaryjne i sanepid są gotowe do kontroli restauracji na Mazowszu, gdzie trafić mogło mięso z dzików zakażone włośnicą - poinformowała rzeczniczka wojewody. Według ustaleń policji, 38-latek z Radomia mógł sprzedać nawet tonę zakażonej dziczyzny do restauracji w Warszawie i okolicach.
- Jeśli potwierdzą się informacje o wprowadzeniu do obrotu mięsa dzików z partii badanej 9 września br. w Radomiu, sanepid niezwłocznie przeprowadzi kontrole w restauracjach – informuje Ivetta Biały, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.
Jak zaznacza, dokładne informacji o miejscach badania mięsa na obecność włośnia udzielają powiatowi lekarze weterynarii.
O sprawie 38-latka, który sprzedał mięso zakażone włośnicą, poinformowała w piątek radomska policja. Mężczyzna przyniósł do powiatowego lekarz weterynarii w Radomiu dziewięć próbek mięsa. W jednej z nich stwierdzono obecność włośnia. Mimo wezwania mężczyzna nie dostarczył do badania całej partii mięsa z dziewięciu dzików. O sprawie została poinformowana policja. Jak ustalili śledczy, może chodzić nawet o tonę zakażonego mięsa.
"Nie chce rozmawiać z policją"
38-latek został zatrzymany, ale nie chce przyznać, gdzie i ile mięsa sprzedał. Jak podaje policja, mężczyzna mógł sprzedać mięso do stołecznych i podwarszawskich restauracji.
- Na tym etapie najpilniejsze jest wyjaśnienie co się stało z pozostałym mięsem, które może – lecz nie musi - być również zakażone. Nie jest też pewne, czy zostało wprowadzone do obrotu, ale taką ewentualność należy prewencyjnie brać pod uwagę – tłumaczy Biały.
Zakażona dziczyzna mogła trafić do restauracji
jk/b
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24