Samolot LOT, lecący z Warszawy do Budapesztu, musiał zawrócić na Lotnisko Chopina. Rzecznik portu podkreśla, że na pokładzie znalazł się przedmiot, do którego nie przyznaje się żaden z pasażerów.
Samolot wyleciał z warszawskiego lotniska, ale musiał zawrócić.
Jak przekonuje rzecznik, zdecydowały powody operacyjne i procedury. - Samolot do Budapesztu zawrócił, bo na pokładzie był przedmiot, do którego nie przyznawał się żaden z pasażerów - twierdzi Przemysław Przybylski, rzecznik Lotniska Chopina.
Po godz. 13.40 dodał, że samolot wylądował, a pasażerowie zostali przewiezieni do terminala. - Trwa sprawdzanie samolotu - zaznaczył Przybylski.
Sprawdzony przez pirotechników
Po godz. 14 do sprawy odnieśli się także przedstawiciele biura prasowego LOT. "W trakcie rejsu z Warszawy do Budapesztu znaleziony został bagaż podręczny, który nie był własnością żadnego z pasażerów tego rejsu. Bezpieczeństwo jest naszym priorytetem, dlatego zgodnie z procedurami samolot został zawrócony (w tym przypadku do Warszawy), gdzie wylądował kilka minut temu. Pasażerowie opuścili pokład. Maszyna została sprawdzona przez pirotechników. Pasażerowie polecą do Budapesztu kolejnym rozkładowym rejsem, na który zostanie podstawiona większa maszyna" - czytamy w oświadczeniu.
Przyjechali strażacy
Na miejsce przyjechała też straż pożarna. - Samolot wylądował. Nasze jednostki uczestniczyły w zabezpieczeniu, ale nie była potrzebna nasza interwencja - mówi Piotr Antonowicz z biura prasowego straży pożarnej. - Zostaliśmy odesłani - dodaje.
ran
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN