Noc z niedzieli na poniedziałek nie była spokojna dla mieszkańców bloku przy Żytniej 52. W jednym z mieszkań trwała w najlepsze libacja alkoholowa. Skończyła się tragedią.
Sam zgłosił zabójstwo
Po północy na wolską komendę przyszedł 61-letni Kazimierz K., był pijany. Mężczyzna powiedział policjantom, że w jednym z mieszkań doszło do zabójstwa. Policjanci mu uwierzyli i pojechali pod adres, który wskazał.
Tam znaleźli dwóch mężczyzn – jeden nie żył, a drugi był ciężko ranny.
W mieszkaniu policjanci zabezpieczyli też nóż, który śledczy uznają w tej chwili za narzędzie zbrodni. – W czasie sekcji zwłok mężczyzny stwierdzono 4-5 ran kłutych na klatce piersiowej. To na razie wstępne wyniki – zaznacza Ewa Wrzosek, prokurator rejonowy na Woli.
Podobne rany miał drugi mężczyzna, który przeżył. – Przeszedł operację. Jego stan nadal jest ciężki – dodaje Wrzosek.
Najwyższa kara
Kazimierz K. został zatrzymany już w poniedziałek. We wtorek był przesłuchiwany w prokuraturze. - 61-latek usłyszał zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa ze spowodowaniem ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówi Ewa Wrzosek.
K. przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Grozi mu nawet dożywocie.
W środę sąd przychylił się do wniosku prokuratury i aresztował Kazimierza K. na trzy miesiące.
Kłótnia o butelkę?
Prokuratura nie podaje sprecyzowanego motywu, jakim mógł się kierować K., gdy atakował kuchennym nożem swoich kompanów od kieliszka. Mężczyzna, który przeżył był właścicielem mieszkania i przy okazji, szwagrem Kazimierza K. Ofiara to kolega tamtej dwójki.
Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że biesiadnicy pokłócili się, bo nie mogli ustalić kto ma kupić następną butelkę alkoholu.
Swojej wersji wydarzeń nie przedstawił jeszcze ranny właściciel mieszkania. - Jego stan zdrowia nie pozwala obecnie na przesłuchanie, ale miejmy nadzieję, że się poprawi - dodaje prokurator Wrzosek.
jb/sk