Marsz zorganizowany przez środowiska narodowe, m.in. ONR, który miał uczcić rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, rozpoczął się od ronda Dmowskiego. Jego uczestnicy przeszli Al. Jerozolimskimi, następnie mieli przejść Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem na pl. Zamkowy. Jednak przy rondzie de Gaulle'a kordon policji zablokował przemarsz. Powodem było rozwiązanie zgromadzenia przez stołeczny ratusz.
"Śmierć wrogom ojczyzny"
Wcześniej część uczestników marszu trzymała w rękach flagi biało-czerwone, zielone ONR z symbolem falangi, a także flagi Młodzieży Wszechpolskiej i Ruchu Narodowego. Niektórzy odpalali race. Słychać było okrzyki: "Cześć i chwała bohaterom", "Każdy pocisk - jeden Niemiec" i "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "Narodowe Siły Zbrojne - NSZ", "Bóg, Honor, Ojczyzna", "63 dni chwały - pamiętamy", "Śmierć wrogom ojczyzny".
Jak poinformował aspirant sztabowy Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji, zgromadzenie rozwiązał przedstawiciel urzędu miasta "dysponujący pełnomocnictwami prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz". Mrozek dodał, że policja nie mogła zatem pozwolić na kontynuację marszu.
Rzecznik urzędu miasta Bartosz Milczarczyk powiedział, że marsz został rozwiązany w związku z naruszeniem przepisów karnych. Zdaniem stołecznych urzędników, uczestnicy mieli flagi i koszulki z symboliką nawiązującą do organizacji propagujących ustrój totalitarny.
Zgromadzenie przy Rotundzie zostało rozwiązane z powodu flag i koszulek uczestników z symboliką nawiązującą do org. propagujących ustrój totalitarny. Warszawa za dużo przeszła w historii, żeby nie reagować na takie sytuacje. Zwłaszcza w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.— Warszawa (@warszawa) 1 sierpnia 2018
Ponadto - jak podała policja - powodem rozwiązania zgromadzenia było używanie przez niektórych manifestujących materiałów pirotechnicznych.
Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej policji poinformował, że spośród uczestników marszu narodowców wylegitymowano osobę, która miała na sobie symbol przekreślonego sierpa i młota.
"Nie chcemy takiego pędzącego multikulti"
Uczestniczy marszu, po decyzji ratusza o rozwiązaniu zgromadzenia, przeszli chodnikiem na pl. Zamkowy, gdzie było zarejestrowane kolejne zgromadzenie. Po drodze idących uczestników wcześniejszego zgromadzenia próbowała zablokować grupa osób związanych ze środowiskiem Obywateli RP. Doszło do przepychanek. Obie grupy oddzieliła policja.
- Część osób, które szły Nowym Światem były blokowane przez inne osoby. Nie chcieliśmy, żeby doszło do niebezpiecznych sytuacji, więc ich odseparowaliśmy i wylegitymowaliśmy - tłumaczy Mariusz Mrozek.
W czasie zgromadzenia na placu Zamkowym przemawiali m.in. organizatorzy i przedstawiciele narodowców. Głos zabrał m.in. poseł i prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki. - Nigdy więcej burzenia stolicy, przelewania krwi, żeby pokazać gest wobec Zachodu, żeby Zachód się za nami ujął. Bo nigdy się nie ujął, kiedy była taka potrzeba - powiedział Winnicki. Jak dodał, Polska ma "dwóch sojuszników - swój naród i swoją armię".
- Powstańcy walczyli o to, żeby Polska była Polską, o to, żeby w Polsce po polsku się mówiło, po polsku się myślało - mówił Winnicki. Dodał, że "dzisiaj, decyzjami wojewodów, za tego rządu, wpuszcza się do Polski setki tysięcy obcych". - Musimy sobie powiedzieć - nie chcemy takiego pędzącego multikulti. Chcemy Polski dla Polaków - powiedział.
Winnicki dodał, że środowiska narodowe nie chcą w Polsce "dziesiątków tysięcy muzułmanów" oraz "dziesiątków tysięcy Azjatów i Hindusów". - Nie chcemy setek tysięcy i milionów Ukraińców. Mamy prawo, żeby kontrolować migrację - mówił.
Podczas przemówień kilka kobiet krzyczało w kierunku uczestników zgromadzenia: "ONR to zbiór zer". Zostały otoczone przez policję. W odpowiedzi uczestnicy zgromadzenia skierowali do kobiet okrzyk: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Około godz. 20 rozpoczął się koncert polskich raperów dla uczestników zgromadzenia. W tym czasie grupa kobiet wywiesiła na wieży koło kościoła św. Anny transparent z hasłem "Kobiety przeciw faszyzmowi".
W środę wieczorem policja informowała, że nikt nie został zatrzymany. W czwartkowej rozmowie z tvnwarszawa.pl Mariusz Mrozek stwierdził, że w miejscu odbywającego się zgromadzenia na placu Zamkowym pojawiło się pięć osób, na których uczestnictwo zgody nie wyraził organizator. - Treści, które prezentowały mogły powodować niepotrzebne konflikty z protestującymi w legalnym zgromadzeniu. Policjanci podeszli tych osób, a te odmówiły okazania dokumentów. Zostały przewiezione do jednostki policji, podali dane i zwolniono je – zapewnia Mrozek.
Reakcje polityków
Do sprawy rozwiązania marszu odniósł się również na Twitterze minister spraw wewnętrznych.
"Potwierdzam,że powodem rozwiązania przez #HGW Marszu była koszulka jednego z uczestników z sierpem i młotem.Takie uzasadnienie otrzymała @PolskaPolicja od przedstawiciela ratusza. Powód moim zdaniem "totalnie od "czapy". Mam nadzieję, że nie chodziło o wywołanie kolejnej awantury" - napisał.
Potwierdzam,że powodem rozwiązania przez #HGW Marszu była koszulka jednego z uczestników z sierpem i młotem.Takie uzasadnienie otrzymała @PolskaPolicja od przedstawiciela ratusza . Powód moim zdaniem "totalnie od "czapy"Mam nadzieję,że nie chodziło o wywołanie kolejnej awantury.— Joachim Brudziński (@jbrudzinski) 1 sierpnia 2018
O decyzji ratusza wypowiedział się Patryk Jaki, kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta stolicy.- To jest chyba próba szukania, prowokowania awantur w naszym mieście. Marsz 11 listopada: dopóki rządziła Platforma, to mieliśmy prowokacje i regularne bitwy na ulicach. Od czasu, gdy przyszła nowa władza, ten marsz odbywa się bez żadnych problemów. Mimo że znajduje się tam wiele haseł, z którymi się nie zgadam - powiedział Jaki.Zaznaczył, że trzeba wyjaśnić, jakie symbole pojawiły się podczas marszu 1 sierpnia.
"Zero tolerancji"
Trzaskowski zapowiedział w czwartek, że jeśli zostanie prezydentem Warszawy, będzie prowadził politykę "zero tolerancji" dla zachowań o charakterze rasistowskim. Skrytykował przy tym postawę szefa MSWiA. - Poradziłbym panu ministrowi, żeby się zastanowił, jak formułuje tego typu tezy, dlatego że na ulicach Warszawy - Warszawy dwóch powstań: powstania warszawskiego i powstania w getcie warszawskim - nie ma miejsca na żaden rasizm, na żadne symbole totalitarne i tutaj musi być polityka "zero tolerancji" - oświadczył rano na konferencji prasowej.Dodał, iż bardzo dziwi go, że minister Brudziński ma inne zdanie w tej sprawie. - Jeżeli będę na miejscu pani prezydent (stolicy, Hanny Gronkiewicz-Waltz), to będzie zero tolerancji dla zachowań, które promują rasizm. Nie rozumiem, dlaczego rząd PiS po raz kolejny - bo przecież mieliśmy do czynienia z tego typu zrachowaniami 11 listopada - próbuje rozgrzeszać tego typu zachowania i to jeszcze w rocznicę powstania warszawskiego - dodał Trzaskowski.- Musimy być tu stanowczy. Miałem nadzieję, że tutaj będziemy wszyscy mówili jednym głosem, niestety myliłem się - powiedział kandydat Koalicji Obywatelskiej PO i Nowoczesnej na włodarza stolicy.
Wybuch Powstania Warszawskiego
74 lata temu, 1 sierpnia 1944 r., na rozkaz komendanta głównego AK gen. Tadeusza Komorowskiego "Bora" w Warszawie wybuchło powstanie. Było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. Jego militarnym celem było wyzwolenie stolicy spod niezwykle brutalnej niemieckiej okupacji, trwającej od września 1939 r.
1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Jednak zaledwie co czwarty z nich liczyć mógł na to, że rozpocznie ją z bronią w ręku. Przez 63 dni powstańcy prowadzili heroiczny i samotny bój z wojskami niemieckimi. Ostatecznie wobec braku perspektyw dalszej walki 2 października 1944 r. przedstawiciele KG AK podpisali układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie. PAP/ran/mś