Radny PiS przed komisją. "Czy jest na sali Śpiewak?"

[object Object]
Szajer o trudnych relacjach z mieszkańcamiTVN24
wideo 2/7

W czwartek komisja weryfikacyjna formalnie przeprowadzała tak zwane posiedzenie ogólne. Głownie dotyczyło ono jednak budynku przy Marymonckiej 49 na Bielanach, który został przekazany w zarząd prywatnym osobom wbrew ich woli i przed wydaniem decyzji reprywatyzacyjnej. Na przesłuchanie został wezwany między innymi radny Prawa i Sprawiedliwości.

O kamienicy przy Marymonckiej zrobiło się głośno kilka tygodni temu, kiedy opowiedział o niej aktywista Jan Śpiewak. Jak mówił, w 2004 roku Zarząd Budynków Komunalnych na Bielanach przekazał budynek spadkobiercom na podstawie protokołu przekazania nieruchomości - bez decyzji reprywatyzacyjnej. W zarządzie ZBK był wówczas Edmund Świderski, obecny radny PiS w Radzie Warszawy.

Świderski został wezwany na czwartkowe posiedzenie w charakterze świadka i nie miał "taryfy ulgowej".

Członkowie komisji - zarówno z PiS, jak i z innych partii - zadawali mu szczegółowe pytania, między innymi o jego rolę i obowiązki w Zarządzie Budynków Komunalnych, o powiązania ze spółkami, które zarządzały nieruchomościami na Bielanach (w tym spółką ZEST, której prezeską była żona radnego), a także o lokatorów Marymonckiej.

Poza radnym Świderskim zeznawała także jedna ze spadkobierczyń dawnych właścicieli nieruchomości Maria Szajer. Podkreśliła, że ani ona, ani inni spadkobiercy nie chcieli przejmować zarządu nad budynkiem w 2004 roku. Zależało im, by sprawę formalnie wyjaśnić i doprowadzić do wydania decyzji reprywatyzacyjnej. Tej - jak wskazała - nie ma do dziś.

Szajer długo opowiadała również o "ciągnącym się od lat" konflikcie z lokatorami, których posądziła między innymi o "roznoszenie plotek" i "sianie zamętu". Padło dużo mocnych słów, dlatego komisja zdecydowała się przesłuchać jedną z lokatorek - Danutę Olewińską - choć początkowo to nie było w planie.

Olewińska była obecna na sali i również złożyła zeznania.

Przed komisją stanąć miały także: Ewa Morzycka-Szajer - kolejna spadkobierczyni właścicieli oraz była naczelniczka Biura Gospodarki Nieruchomościami Gertruda J.-F., której pełnych danych nie możemy podać, ponieważ jest ona podejrzaną w prokuratorskim śledztwie. Nie stawiły się jednak na posiedzenie.

CAŁE POSIEDZENIE RELACJONOWALIŚMY NA BIEŻĄCO:

10.10 Przewodniczący komisji Patryk Jaki otworzył posiedzenie. Rozpoczął tradycyjnie od sprawdzenia kworum oraz listy obecności wezwanych świadków. Jak podał, stawiły się dwie osoby: Maria Szajer i Edmund Świderski. - Informuję, że do komisji wpłynęły usprawiedliwienia dwóch pozostałych osób. Zostaną rozpatrzone na posiedzeniu niejawnym - powiedział Jaki.

10.15 Rozpoczęło się przesłuchanie pierwszego świadka - Marii Szajer.

Na wstępie świadek poprosiła komisję o wyłączenie jawności. - Zależy mi na tym, by wszystko, co powiem dotarło do opinii publicznej - wskazała. Wniosek tłumaczyła jednak względami zdrowotnymi. Przewodniczący powiedział, że wniosek zostanie rozpatrzony, jeśli w trakcie przesłuchania pojawią się niepokojące objawy. Kontynuował przesłuchanie - jawnie.

Szajer rozpoczęła więc od wygłoszenia swobodnego oświadczenia. - Marymoncka 49 należała pierwotnie do mojej bezpośredniej babci Marii Morzyckiej. Po niej odziedziczyli ją jej brat, mój dziadek i jej matka - powiedziała.

Jak dodała, w 1944 roku część nieruchomości jej babcia (Maria Morzyczka) sprzedała rodzinie Gronwaldów. - Po wojnie pani Gronwaldowa z moją babcią odremontowały kamienicę, biorąc pożyczki. Ale przyszedł dekret i wszystkie grunty zostały na jego mocy własnością Skarbu Państwa - mówiła dalej. Zapewniła, że jej bliscy na czas wystąpili o prawo do użytkowania wieczystego, ale "niestety im go odmówiono".

Opowiadała, że przez lata jej rodzina starała się odzyskać budynek. Wiele osób zmarło. - Na placu boju zostałam tylko ja. W mediach ostatnio nazywano mnie rzekomym spadkobiercą, częścią jakiejś mafii. Chciałam tu wyrazić moje rozczarowanie. Nikt do nas się nie zgłosił po komentarz, dlatego cieszę się, że na komisji mogę powiedzieć fakty - kontynuowała.

Po oświadczeniu, pytania świadkowi zaczął zadawać przewodniczący Jaki. Chciał wiedzieć, czy nowi właściciele budynku w jakiś sposób próbowali doprowadzić do wyprowadzki mieszkańców Marymonckiej. Szajer stanowczo zaprzeczyła. - Chcieliśmy być dobrymi gospodarzami - przekonywała. Przyznała, że przez lata "był jeden wyjątek i jedna sprawa o eksmisje lokalu". - Mieszkańcy nie mieli tam nawet umowy najmu z miastem, nie opłacali niczego, my za nich ponosiliśmy wszystkie koszty - mówiła.

Świadek o historii budynku
Świadek o historii budynkuTVN24

10.30 Dalej Patryk Jaki pytał o informacje, które o przejęciu kamienicy i nowych zarządcach pojawiają się w mediach. Szajer przyznała, że śledzi przekazy w tej sprawie. Przekonywała, że jej zdaniem, zarzuty są nieuzasadnione. - To oni [mieszkańcy - red.] zaczęli jakiś rodzaj walki przeciwko nam. Wynajęli prawnika, który blokował odzyskanie kamienicy - mówiła. Powiedziała również, że z jednego z zebrań został wyrzucony jej wujek. - Od tej pory najemcy komunalni, pod przewodnictwem rodziny Olewińskich, przejęli zarządzanie. Stworzyli na przykład zarząd wspólnoty mieszkaniowej bez zawiadamiana nas o zebraniu, kompletnie nas wykluczając - mówiła Szajer.

Dodała też, że zarząd ustalony przez wspólnotę, został uznany przez sąd za nieistniejący.

Przewodniczący dopytywał także o głośny wątek zarządcy budynku, którym była firma ZEST. Jej prezesem - jak ujawnił Jan Śpiewak - była żona radnego PiS Edmunda Świderskiego.

Szajer przekonywała, że "nigdy nie znała rodziny Świderskich oprócz samej pani Świderskiej, która była zarządcą". Jak podała, ZEST pojawił się w kontekście Marymonckiej w roku 2007 i firmę tę miała zaproponować jedna z mieszkanek. - Myśmy się tylko na to zgodzili, bo myśmy się generalnie na wszystko godzili - powiedziała Szajer.

Zapewniała, że "nie miała pojęcia”, że "pani Świderska to żona pana Świderskiego, a pan Świderski to radny jakiejś partii".

- Czy ja dobrze rozumiem, że konferencje, które robi teraz jeden z kandydatów z panią [Danutą Olewińską - red.], która mówi, że to skandal, że budynkiem zarządza żona radnego, sama [Olewińska - red.] tę firmę [ZEST] przyprowadziła? - zapytał Jaki świadka.

- Dokładnie tak - odparła Maria Szajer. - Wszystkie sugestie pana Śpiewaka, że tu był jakiś układ polityczno-finansowy z rodziną Świderskich to jakiś absurd - dodała. Wskazała też, że jej rodzina w 2004 roku nie chciała obejmować zarządu w Marymonckiej 49. Miało im zależeć na wyjaśnieniu kwestii własności gruntu i uzyskaniu decyzji zwrotowej (a nie tylko zarządu).

11.00 Po przewodniczącym, pytania zadawali kolejni członkowie - Sebastian Kaleta i Łukasz Kondratko.

Szajer - w swoich zeznaniach - długo opowiadała o konflikcie między spadkobiercami właścicieli budynku, a częścią lokatorów. Powiedziała, że dawni spadkobiercy "czują się gnębieni" i "wykluczeni". Wskazała, że "w 2016 roku na strychu kamienicy był wielki pożar, a ona nadal nie zna jego przyczyn".

Kaleta skomentował, że przyczyną problemów są "wieloletnie zaniedbania ratusza i fakt, że przez ten czas miasto nie było w stanie wydać decyzji reprywatyzacyjnej".

Szajer o trudnych relacjach z mieszkańcami
Szajer o trudnych relacjach z mieszkańcamiTVN24

11.20 Jako kolejny pytania zadawał poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. Chciał wiedzieć, na czyje konto wpłacane są czynsze za lokale komunalne w kamienicy przy Marymonckiej.

Szajer wskazała, że lokatorzy komunalni "płacą na konto Aredny [nowego zarządcy - red]. Domagaliśmy się, by płacili nam. Prowadzone były postępowania o zapłatę i wezwania do ugody. Te sprawy były co jakiś czas wznawiane, by się nie przedawniły - mówiła.

- A sądy przyznawały wam racje? - dopytywał Kropiwnicki.

- Przegraliśmy sprawę z panią Olewińską, ale sąd napisał, że przegrywamy, bo nie potrafimy udowodnić, dlaczego żądamy takiej sumy, a nie innej. Ale w innym akapicie sąd przekonywał, że nasza legitymacja do pobierania opłat jest właściwa - tłumaczyła dalej Szajer.

Dopytywana, czy od 2004 roku otrzymuje z nieruchomości jakiekolwiek dochody, wyjaśniła: - Jeśli chodzi o lokale zajmowane przez byłych najemców komunalnych, to nie mamy żadnych dochodów. Oprócz tego jest lokal numer 16, pustostan, który po pewnym czasie jedna rodzina zaczęła wynajmować. Jest też jeden lokal, który dostaliśmy po wyroku o eksmisję. On jest zajmowany przez mojego kuzyna. Mamy dochody z baru.

Doprecyzowała też, że w całym budynku osiem lokali jest wykupionych (czyli już prywatnych), a dziewięć - nie.

W dalszej części Kropiwnicki pytał również o "źródło sporu" między spadkobiercami a lokatorami. Szajer odpowiedziała, że nie wie, na czym polega ten spór i skąd się wziął. - Jak tylko dostaliśmy to mieszkanie w 2004 roku, ciągle się zdarzało tak, że zalepiano nam zamki i musieliśmy je wymieniać - powiedziała.

- Patrząc z punktu widzenia tych lokatorów, może to wyglądać tak: zjawiają się nagle, jak z kosmosu, spadkobiercy dawnych właścicieli. Oni nie wiedzą, co się stanie. A pani Olewińska, jak się czegoś boi, to działa. Mieliśmy więc pecha, że trafiliśmy akurat na taką osobę - wyjaśniała dalej Maria Szajer.

11.39 Następnie głos zabrał poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński. - Pani czuje się spadkobiercą, czy rzekomym spadkobiercą? - zapytał na wstępie.

- Nie, nie czuję się rzekomym spadkobiercą. Nikt nigdy nie kwestionował całej linii spadkowej. Wszystko było zrobione zgodnie z prawem. Tylko pan Śpiewak insynuował, że z naszymi prawami coś jest nie w porządku - odpowiedziała Szajer.

Dalej Mosiński chciał wiedzieć, jak świadek ocenia administrowanie budynkiem przez firmę ZEST. Kobieta odpowiedziała, że "nigdy nie było żadnych zastrzeżeń w tej sprawie".

11.50 Dalej głos wrócił do Łukasza Kondratki. Stwierdził on, że grupa osób często w kontekście Marymonckiej 49 mówi o "bezprawnym przekazaniu". - Czy to przekazanie kiedykolwiek zostało podważone przez jakikolwiek organ? - zapytał.

Szajer odpowiedziała przecząco. - Uważam, że to część kampanii wyborczej pana Śpiewaka. Ale zastanawiam się, dlaczego jako perłę w koronie wybrał akurat taką kamienicę, jak Marymoncka 49. Nie wiem, do czego tu się można przyczepić - oznajmiła świadek.

11.55 Na koniec głos wrócił do Sebastiana Kalety, który zadał kilka pytań związanych z historią nieruchomości. Chciał wiedzieć m.in., czy prababcia świadka została "tytułem sądowym wprowadzona do budynku" i czy go remontowała. Na część tych pytań Szajer nie potrafiła odpowiedzieć precyzyjnie. Przekonywała, że tych czasów nie pamięta i opiera się na "tym, co mówi się w rodzinie".

Kaleta skomentował, że Marymoncka 49 to jeden z nielicznych przypadków badanych przez komisję, gdzie właściciele, a potem spadkobiercy interesowali się nieruchomością i spełniona została przesłanka posiadania.

12.00 Zakończyło się przesłuchanie Marii Szajer. - Ogłaszam pół godziny przerwy. Natomiast po przerwie postawię wniosek o przesłuchanie pani Danuty Olewińskiej, która jest na sali - zapowiedział wiceprzewodniczący Kaleta.

12.44 Z kilkunastominutowym opóźnieniem wznowiono posiedzenie po przerwie. Zgodnie z zapowiedzią, przewodniczący Jaki poddał pod głosowanie komisji wniosek o rozszerzenie listy świadków o lokatorkę budynku Danutę Olewińską, wspominaną wiele razy przez poprzedniego świadka.

Wszyscy członkowie komisji byli za.

12.45 Rozpoczęło się przesłuchanie Danuty Olewińskiej.

Jako pierwszy pytania zaczął zdawać Patryk Jaki. - Czy to prawda, że to pani zaproponowała firmę ZEST jako zarządcę? - zapytał na wstępie.

Świadek odpowiadała nieco okrężną drogą - najpierw odniosła się do poprzedniego (przed ZEST-em) zarządu Marymonckiej, czyli firmy Posesor. Powiedziała, że "były z nią duże niezgodności". - Wspólnota stwierdziła więc, że możemy szukać innej administracji - mówiła. - Poszukiwaliśmy firmy do zarządzania. Jeden z mieszkańców powiedział, że ta firma [ZEST] dobrze rozlicza i dobrze kontroluje - dodała. Ostatecznie potwierdziła, że poleciła ZEST wspólnie z innymi mieszkańcami.

- Dlaczego więc pani stawia zarzut radnemu PiS, że firma jego żony administruje budynkiem, skoro sama pani tę firmę poleciła - pytał Jaki.

Olewińska nie odpowiedziała wprost. Tłumaczyła jedynie, że "każda wspólnota ma prawo do wyboru i zmiany administratora" i "może dysponować swoimi środkami".

Przewodniczący pytał też o zachowania spadkobierców względem lokatorów. Chciał wiedzieć, czy w kamienicy działo się coś, co można by nazwać "czyszczeniem kamienicy". - Oczywiście, że tak. W jednym lokalu była zameldowana wnuczka z dzieckiem, nasyłano na nią wizję lokalną, ale ta wizja wyglądała jak rewizja. Otwierano jej szafy, sprawdzano wszystko - opisywała Olewińska.

Pytana o inne przykłady wskazała: "podawanie nas do sądu o zapłatę czynszu nie mając żadnego dowodu, że jest się właścicielem". - Ostatnio przysłali mi do zapłaty 20 tysięcy złotych za bezumowne korzystanie z lokalu - dopowiedziała. W odpowiedzi Jaki zalecił świadkowi doniesienie dokumentów do komisji, które potwierdzą te słowa.

13.05 Jako kolejny pytania zadawał Łukasz Kondratko. Chciał wiedzieć m.in., czy w sprawie Marymonckiej 49 mieszkańcy kontaktowali się na przykład z Jakubem R. - byłym wiceszefem Biura Gospodarki Nieruchomościami lub Gertrudą J.-F - dawną naczelniczką tego biura.

Olewińska odpowiedziała przecząco. Poinformowała tylko, że kilka lat temu mieszkańcy napisali list do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz z prośbą o spotkanie. To jednak - jak dodała - nigdy nie doszło do skutku.

Poseł Kropiwnicki (PO) pytał natomiast o firmę ZEST. Chciał wiedzieć, jak Olewińska ocenia jej prace. Świadek była bardzo krytyczna. Zarzucała firmie m.in. nieprzeprowadzanie koniecznych remontów.

Adam Zieliński (Kukiz‘15) chciał wiedzieć, kiedy lokatorzy dowiedzieli się o możliwym zwrocie budynku. Olewińska odarła, że było to dopiero w 2004 roku, kiedy nastąpił już protokół przekazania nieruchomości prywatnym osobom.

Sebastian Kaleta pytał natomiast świadka, czy ma wiedzę w sprawie tego, że spadkobiercy Marymocnkiej 49 próbowali uregulować sprawę pod względem administracyjno-prawnym. Olewińska nie odpowiedziała na to pytanie. - Spadkobiercy w 2004 roku nie chcieli przekazania budynku bez decyzji reprywatyzacyjnej. Chcieli konkretnej decyzji: przyznania lub odmowy prawa użytkowania wieczystego - przypomniał Kaleta.

Łukasz Kondratko podczas swoich pytań wrócił do protokołu przekazania nieruchomości z 2004 roku. Chciał wiedzieć, czy lokatorka zna jego treść. Olewińska odpowiedziała twierdząco.

- A czy jest pani znane jakieś orzeczenie, które podważa ten protokół, jego zgodność z prawem? – pytał dalej Kondratko. Mieszkanka odpowiedziała, że protokół w opinii mieszkańców "nie wygląda wiarygodnie", ale nie podała żadnego orzeczenia, które miałoby podważać jego prawdziwość.

13.55 Zakończyło się przesłuchanie Danuty Olewińskiej. Ogłoszono kilka minut przerwy.

14.05 Rozpoczęło się przesłuchanie ostatniego świadka - Edmunda Świderskiego, warszawskiego radnego Prawa i Sprawiedliwości.

Radny zrezygnował z wygłoszenia wstępnego oświadczenia. Poprosił o przejście do zadawania pytań. Zaczął wiceprzewodniczący Kaleta. Chciał wiedzieć, w jakich latach Świderski był szefem ZBK. - Od 1996 roku do czasu kiedy odszedłem na urlop bezpłatny, czyli w listopadzie 2006 roku, w związku z uzyskaniem mandatu radnego - odpowiedział.

Dopytywany, wskazał, że pamięta sprawę Marymonckiej 49 między innymi dlatego, że spadkobiercy dawnych właścicieli nie chcieli przejmować tej nieruchomości.

Kaleta poinformował, że w kwestii przekazania Marymonckiej 49 (w aktach sprawy) znaleźć można bogatą korespondencję między Zarządem Budynków Komunalnych a Biurem Gospodarki Nieruchomościami. - BGN nie widziało przeciwwskazań do przekazania budynku. Ale też nie było bezpośredniego polecenia, by to robić. Kto więc personalnie podjął ostateczną decyzję? - dopytywał wiceprzewodniczący.

- Personalnie nie mogę wskazać, ale ta decyzja zapadła w dzielnicy: albo bezpośrednio w zarządzie, albo w wydziale spraw lokalowych - odpowiedział Świderski.

Dalej Kaleta przypomniał, że jednym z zarządców Marymonckiej 49 (niedługo po przekazaniu budynku) była firma Posesor, w której "udziały miał pan Dubiel" [Zbigniew, były burmistrz Bielan, związany z PO - red.]. Radny PiS, pytany czy zna Zbigniewa Dubiela, odpowiedział twierdząco.

Świderski wyjaśnił też, że spółka Posesor była jedną z trzech prywatnych spółek, które powstały w 2001 roku w celu zarządzania nieruchomościami na Bielanach. Dwie pozostałe to ZEST (którego prezesem była żona radnego) oraz Kora. Spółki te - jak tłumaczył Świderski - składały się z ludzi, którzy tracili wówczas prace w urzędach. Były powoływane po to, by zarządzać nieruchomościami na terenie Bielan. - Podział odbywał się ulicami: w jednym rejonie administrował ZEST, w innym Posesor - opisywał radny.

Radny PiS wyjaśnia mechanizm prywatnych spółek
Radny PiS wyjaśnia mechanizm prywatnych spółek TVN24

W tym momencie do przesłuchania wtrącił się przewodniczący Jaki. - Czy to nie wygląda dziwnie, że mamy dwie spółki. Jedna jest związana z burmistrzem, druga z szefem ZBK i te dwie spółki zarządzają sobie nieruchomościami w jednej dzielnicy? - zapytał świadka.

Świderski nie odpowiedział. Dopytywany jednak, czy polecał komukolwiek spółkę Posesor lub ZEST (jako zarządcę) - zaprzeczył.

Głos wrócił do Kalety. - Ile nieruchomości, które były objęte dekretem Bieruta, są administrowane przez spółkę ZEST? - zapytał.

- Żadna - odpowiedział Świderski.

- A w 2007 roku administrowała Marymoncką 49?

- Być może - stwierdził lakonicznie radny.

Tu znów wtrącił się Jaki. - Administrowała. Proszę nie wprowadzać komisji w błąd - zwrócił uwagę. Świderski utrzymywał, że o konflikcie w Marymonckiej dowiedział się już jako radny w 2010 roku, a po 2006 roku (kiedy przestał pracować w ZBK) nie interesował się już bielańskimi nieruchomościami.

14.35 Jaki zadawał dużo pytań świadkowi i nie szczędził uszczypliwości. Kiedy radny mówił, że czegoś "nie wiedział", "nie pamięta" albo "nie miał na coś wpływu", przewodniczący dopytywał go.

W pewnym momencie Jaki nieoczekiwanie zapytał zgromadzonej publiczności: "Czy jest na sali radny Śpiewak?".

- Jeśli jest albo będzie to proszę, by na kartce dostarczyć pytania, które chce, by zadać radnemu. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale wszystkie sprawy powinny być wyjaśnione - wskazał radny.

Wezwanie Śpiewaka nie było przypadkowe. Śródmiejski razy wiele razy wypominał Jakiemu, że nie przesłuchuje polityków PiS, próbuje "chronić swoich".

Poseł Kropiwnicki przesłuchuje świadka
Poseł Kropiwnicki przesłuchuje świadkaTVN24

15.00 Inni członkowie komisji też nie oszczędzali radnego PiS. - Według mnie to jakieś kuriozum. Sam świadek przyznał, że samorząd nie radzi sobie z ustawowymi zadaniami, poszedł na łatwiznę i założył do tego prywatne spółki - skomentował Bartłomiej Opaliński, członek komisji z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Wątpliwości wyrażał też Robert Kropiwnicki z PO. - Przekazali Państwo budynek, mimo tego, że spadkobiercy wcale tego nie chcieli. Wysłali im państwo pismo, że nawet jeśli nie przejmą nieruchomości, to i tak zostanie im ona przekazana. To jest najbardziej zdumiewające i niezrozumiałe, nawet jak na tamte czasy - stwierdził poseł PO.

Wskazał też, że protokół przekazania nieruchomości jest "dziwny". Wynika z niego, że w przekazaniu kamienicy nie uczestniczyli przedstawiciele Biura Gospodarki Nieruchomościami ani Geodezji i Katastru.

Świderski próbował się bronić. - Skoro jest właściciel, to miasto nie powinno w tym momencie inwestować w kamienicę - mówił.

- Ale przecież mieliście tam [w budynku na Marymonckiej - red.] swoich ludzi [lokatorów komunalnych - red.], z którymi zawaliście umowy? Zastanawialiście się, co się z nimi stanie? - zastanawiał się Kropiwnicki. - Ja mogę mówić tylko o swoich przekonaniach. Uważałem i dalej uważam, że nie powinno się oddawać nieruchomości z lokatorami - odpowiedział.

15.35 Na koniec głos zabrał przewodniczący Jaki, który zadał pytanie nie o Marymoncką, ale o dawne gimnazjum przy Twardej (przeniesione na Mokotów ze względu na roszczenia). - Jest pan radnym miasta, jak pan głosował? - zapytał Świderskiego. Radny odpowiedział, że był przeciw, jak cały klub PiS. Dopowiedział, że za przeniesieniem szkoły byli radni PO.

15.40 Zakończyło się przesłuchanie radnego Świderskiego, który był ostatnim świadkiem. Przewodniczący Jaki zamknął posiedzenie komisji.

Śpiewak: początek sanacji w PiS

Jeszcze przed posiedzeniem komisji weryfikacyjnej konferencję zorganizował Jan Śpiewak, kandydat na prezydenta z ramienia Wygra Warszawa. - Załatwienie Marymonckiej 49 powinno być początkiem sanacji w warszawskim PiS - mówił. Przekonywał, że samo wezwanie radnego Świderskiego na przesłuchanie nic nie zmienia, że osoby te "dalej są na listach Prawa i Sprawiedliwości w wyborach", choć - zdaniem Śpiewaka - nie powinny.

Mówił też o trudnym losie lokatorów budynku. Między nimi a nowym zarządcą dochodziło do szeregu konfliktów, dotyczących między innymi tego, komu wpłacać czynsz - nowym właścicielom czy miastu. Mieszkańcy zwracali uwagę, że w księdze wieczystej cały czas wpisane jest miasto stołeczne Warszawa.

Lokatorzy szli z tą sprawą do sądu. Jedna z nich - jak podał w środę "Dziennik Gazeta Prawna" miała swój finał w Sądzie Najwyższym. "Sędziowie uznali, że o własności spadkobierców nie może być mowy. Kluczowy powód: nikt nie wzruszył decyzji komunalizacyjnej" - informował dziennik, wskazując, że podobnych przypadków w Warszawie (kiedy przekazano nieruchomości prywatnym osobom bez unieważnienia decyzji komunalizacyjnej) może być więcej.

ZOBACZ LIPCOWĄ KONFERENCJĘ ŚPIEWAKA O MARYMONCKIEJ:

[object Object]
"Kamienica została przekazana bez aktu notarialnego"Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
wideo 2/7

Karolina Wiśniewska

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl