Po 17 latach działalności znika z mapy Warszawy lubiany i popularny Pub Pod Pstrągiem. Miasto poinformowało gospodarza lokalu, że nie przedłuży z nimi umowy. Dlaczego? Tego urzędnicy nie wyjaśnili. Ich plany wobec budynku w Parku Skaryszewskim pozostają nieznane.
Zwykle otwierał się 1 kwietnia i działał do jesieni. Ale w tym roku drzwi do pubu pozostały zamknięte na cztery spusty. W październiku zakończyła się umowa z dotychczasowym najemcą. Mogła zostać przedłużona, jednak miasto nie skorzystało z tej możliwości. I nie podało żadnych przyczyn swojej decyzji.
Najemca stracił lokal
- Miał być na to miejsce zrobiony kolejny konkurs, ale jest połowa kwietnia, nie został zrobiony, więc w tym roku już nie ruszymy. To są niemałe pieniądze, my jesteśmy na bruku, jesteśmy bezrobotni - żali się Arkadiusz Dąbrowski, prowadzący lokal.
Jak twierdzi, o tym, że będzie musiał zwinąć interes do 1 listopada 2014 roku, miasto poinformowało go... 30 października. - Naliczono nam nawet czynsz za dwa tygodnie, w których się wyprowadzaliśmy - opowiada.
Dąbrowski narzeka też, że od pół roku nie udało mu się dobić do żadnego z odpowiedzialnych za ten stan rzeczy urzędników. Wylicza konkretne osoby, które nie znalazły dla niego czasu: Izabellę Kaźmierczak z Biura Gospodarki Nieruchomościami na Pradze Południe, burmistrza dzielnicy Tomasza Kucharskiego, wiceprezydenta Jarosława Jóźwiaka i dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcinowi Bajko.
Urząd milczy i pisze
My także postanowiliśmy zapytać o sprawę w urzędzie dzielnicy. Właściciel pubu zarzuca mu bowiem, że przyczynił się do upadku miejsca. Przedstawiciele dzielnicy nie chcieli odpowiedzieć na nasze pytania w rozmowie telefonicznej.
- Jesteśmy w trakcie pisania oświadczenia. Najpóźniej w piątek zostanie rozesłane po redakcjach - usłyszeliśmy jedynie od Jerzego Gierszewskiego, rzecznika prasowego Pragi Południe.
Od 17 lat w Skaryszaku
Pub Pod Pstrągiem działał od 1997 roku przy Jeziorku Kamionkowskim w Parku Skaryszewskim. Funkcjonował w okresie wiosenno-letnim. - W pubie byliśmy od 17 lat, wtedy znaleźliśmy to miejsce. Było zrujnowane, spalone, bez wody, bez prądu, bez żadnych mediów. Nad tym jeziorkiem się wychowały całe pokolenia - wspomina Arkadiusz Dąbrowski.
Klienci mogli tam zjeść dobrą rybę, napić się zimnego piwa, a także wypożyczyć sprzęt wodny. Na miejsce ściągały tłumy okolicznych mieszkańców. W zeszłym roku właściciele zorganizowali także kino plenerowe. Bywalcy lokalu komentują smutną wiadomość na Facebooku i dopytują, jak mogą pomóc.
Ale Arkadiusz Dąbrowski nie ma już większej nadziei, że lokal odżyje. - Jesteśmy w tej społeczności, pracujemy dla tej społeczności, dla miasta, a miasto się zachowuje skandalicznie. Najwyższy czas, żeby ktoś to przerwał, ktoś coś powiedział, ktoś coś zrobił. Ale znając życie i tak nic z tego nie będzie - podsumowuje.
Lista dzielnicowych porażek
To nie jedyny lokal na Pradze Południe, który ma problemy. Niedawno opisaliśmy klubokawiarnię Kicia Kocia, która musi się wynieść z dotychczasowej siedziby. Widmo likwidacji zajrzało też w oczy cukierni przy rondzie Wiatraczna, gdzie od kilkudziesięciu lat produkowane są rurki z bitą śmietaną. Od dwóch lat dzielnicowi urzędnicy nie potrafią znaleźć gospodarza lokalu, który miał powstać na wyremontowanym placu Szembeka.
ep/b