- W Budziku zakładamy, że dziecko, które do nas przychodzi po pełnej diagnostyce, będzie po prostu leczone czy rehabilitowane - tłumaczy Barbara Szal-Karkowska, neurolog.
Jednak to są na razie tylko plany. Kamień węgielny pod inwestycję wmurowano w 2007 r., a budynek już powstał. - Mamy wykonaną elewację, mamy wykonane zadaszenie, pokrycie dach, a także gotowe ścianki działowe - wylicza Stefan Wyrzykowski, kierownik budowy.
Ogromna szansa na poprawę
Jednak Budzik nadal nie funkcjonuje. W tej chwili dzieci w śpiączce przebywają w szpitalach przez okres około trzech miesięcy. Jeśli się nie wybudzą, odsyłane są do hospicjum lub do domu, gdzie rehabilitacją muszą się zając rodzice. W klinice Budzik miałyby szanse przebywać przez 1,5 roku, a to dałoby im ogromną szansę na poprawę.
"Najgorsze więzienie świata"
- Jeżeli tego roku nie wykorzystamy na rehabilitację i leczenie, to właściwie bezpowrotnie spychamy dziecko w długą fazę śpiączki. To jest chyba najgorsze wykluczenie i najgorsze więzienia świata - przekonuje Paweł Kwiatkowski z fundacji "A Kogo", która zainicjowała budowę kliniki.
Przeżyła je 16-letnia Ola. Lekarze dawali jej małe szanse. - Chciałam krzyczeć, ruszyć ręką, żeby dać im znać. Nie mogłam - mówi o doświadczeniach z czasu śpiączki. Teraz powoli wraca do zdrowia.
Brakuje pieniędzy
Żeby Budzik mógł zacząć działać potrzebny jest program medyczny. Fundacja razem z ministerstwem zdrowia już się tym zajmują. Wciąż potrzebne są też pieniądze. Na wykończenie kliniki brakuje 2 mln. zł.
Małgorzata Walczak
ran/mz