Liczby nie kłamią: pięciu radnych PiS plus dziewięciu nowo powołanego klubu Niezależnych oznacza, że PO straciła większość w 23-osobowej radzie dzielnicy. Stało się tak, bo Platformę opuściło troje jej radnych: Joanna Rabiczko, Ewa Gajewska i Marcin Korowaj. Dotychczasowej koalicji nie zamierzają dalej wspierać Filip Pelc oraz Wojciech Tumasz wybrani z list Wspólnoty Samorządowej Gospodarność. Do nowego klubu przystali także Piotr Cieszkowski i Mariola Olszewska z Razem dla Białołęki, a także Marcin Adamkiewicz i Piotr Basiński z Inicjatywy Mieszkańców Białołęki.
Odwołali przewodniczącą rady
I właśnie ta większość na sesji 6 października odwołała przewodniczącą rady Annę Majchrzak (PO) i powołała nowego przewodniczącego Wiktora Klimiuka (PiS). Jednak trzy dni później wiceprezydent stolicy Jarosław Jóźwiak, w imieniu swojej szefowej, podpisał zarządzenie, które unieważnia tamte dwa głosowania. Ratusz twierdzi, że nie można rozpocząć nowej sesji, kiedy poprzednia nie została skończona. A nie została, bo nagle – tuż przed punktem zapytania i interpelacje radnych – przewodnicząca Majchrzak ją przerwała. Na kolejnej (którą zresztą sama wcześniej zwołała), zarówno ona jak i pozostali radni PO, już nie się nie pojawili.
- Niestety demokratycznie przeprowadzona procedura została zbojkotowana i została zakwestionowana przez panią prezydent. Chcemy podjąć dialog, nie chcemy " drugiego Bemowa"– skomentowała radna Joanna Rabiczko.
Dlatego w środę dziewięciu rozłamowców pojawiło się w ratuszu, aby przekazać list, w którym domagają się poszanowania ich wyboru. Przekonują w nim, że ostatnia sesja była zgodna z prawem, co potwierdzają zamówioną ekspertyzą prawną, oraz podobnymi przykładami z przeszłości z Ursynowa, Pragi Północ, a nawet Rady Warszawy, kiedy zaprzysiężono… Gronkiewicz-Waltz.
Krytykują nieskutecznego burmistrza
Podczas spotkania z dziennikarzami tłumaczyli, dlaczego stracili zaufanie do obecnego burmistrza.
- Białołęka pod rządami PO i jej obecnego burmistrza nie rozwija się harmonijnie, brakuje spójnej wizji rozwoju w postaci chociażby planów zagospodarowania przestrzennego. Obserwujemy chaotyczne zabudowywanie pól białołęckich, gdzie osiedla mieszkaniowe graniczą z domkami jednorodzinnymi, co powoduje duże animozje wśród mieszkańców. Niezaplanowana dokładnie rozbudowa ciągnie za sobą konsekwencje – tłumaczył radny Wojciech Tumasz.
Przyznał, że za plany miejscowe odpowiadają radni miasta, nie zarząd dzielnicy, ale przekonywał, że ma on do odegrania "dużą rolę inicjującą".
- Okresowo, w różnych porach dnia we wschodnich częściach Białołęki mieszkańcy na wyższych piętrach nie mają wody w kranach. Magistrale wodociągowe nie są przygotowane na tak dynamiczny rozwój dzielnicy, a władze nie są w stanie wymóc na MPWiK. Nie są budowane nowe ulice, a porusza się po nich 2-3 razy więcej samochodów niż 15-2- lat temu kiedy powstawały. Problemem jest przepełnienie szkół i przedszkoli, zapowiada się co prawda budowę nowych, ale to są działania spóźnione o 4-5 lat – kontynuował Tumasz.
Zarzucał też Jaworskiemu nadmierną bojaźliwość wobec Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Jesteśmy w stanie w bardziej skuteczny sposób przedstawić prezydent miasta bolączki naszej dzielnicy. Myślę, że burmistrz Jaworski nie jest na tyle odważny, żeby zaprosić prezydent miasta na przejażdżkę po naszej dzielnicy w godzinach 7-8, kiedy ludzie jadą do pracy z Tarchomina czy Nowodworów. To by się nie mieściło w kanonie postępowania ugrupowania partyjnego, my takich skrupułów byśmy nie mieli – dowodził.
"Nie dotrzymali umowy, nie było dialogu"
Radny Piotr Basiński stwierdził dowodził, że burmistrz Piotr Jaworski nie sprawdził się.
- Brak obiecywanego metra na Białołękę, budowa 10-kilometrowego odcinka rury gazowej, która zdewastuje przyrodę na Białołęce, przepełnione szkoły i przedszkola, tramwaj na Zieloną Białołękę pod dużym znakiem zapytania – wyliczał długo zaniechania Piotra Jaworskiego. - A burmistrz zajmuje się głównie własną promocją z pieniędzy podatników – przekonywał pokazując stronę z wielką reklamę w lokalnej gazecie. – Zapłacono za nią 23 tysiące złotych – zdradził.
Radny Filip Pelc dodał, że PO nie dotrzymała umowy koalicyjnej zawartej w listopadzie. - Część z nas, radnych niezależnych, podpisała umowę koalicyjną z PO. Byliśmy pełni nadziei, do umowy był załącznik, który określał konkretne inwestycje. Niestety ze strony koalicjanta nie było próby dialogu, dążenia do realizacji zadań. Byliśmy rozczarowani, oszukani, nam członkom ruchów miejskich nie zależy na stołkach, tylko realizacji programu – podkreślił.
Kim będzie nowy burmistrz?
Nowi koalicjanci przekonują, że ich wolta nie ma żadnego związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. Uznali to za "nieszczęśliwy zbieg okoliczności". Na razie nie chcą zdradził, kto jest ich kandydatem na nowego burmistrza.
- To pytanie przedwczesne. Kiedy zostanie postawiony wniosek o odwołanie zarządu, wtedy zaspokoimy państwa ciekawość. To osoba bezpartyjna, związana z Białołęką od wielu lat, zna doskonale jej problemy, nie jest to funkcjonariusz żadnej partii politycznej – podsumował radny Wojciech Tumasz.
Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Bakalarski