W środowym meczu barażowym piłkarze ręczni Warszawianki przegrali z zespołem AZS UW 28:22. Ale dzięki 8-bramkowej zaliczce z pierwszego spotkania, to drużyna z Mokotowa świętuje awans do I ligi.
Po sobotnim meczu wysoko wygranym przez Warszawiankę 25:17, wydawało się, że rewanż będzie tylko formalnością. Żeby zwyciężyć baraże i utrzymać się w I lidze, AZS Uniwersytetu Warszawskiego musiał wygrać różnicą 9 bramek, w co nie wierzyli chyba nawet najwierniejsi fani Akademików.
Najwyraźniej wierzyli jednak oni sami, bo od pierwszych minut ostro zabrali się do roboty.
Grającą niepewnie Warszawiankę punktował skutecznie Paweł Puszkarski. Po 30 minutach pierwszej połowy gospodarze wygrywali już 16:9.
Blisko niespodzianki
Na początku drugiej szybko powiększyli przewagę, a ich przeciwnicy wyglądali coraz gorzej. Przez kilka minut nie potrafili zdobyć ani jednego gola, obtłukiwali jedynie słupki i poprzeczkę. Paweł Przykuta zmarnował nawet rzut karny, choć zawodnik ten z siedmiu metrów myli się niezwykle rzadko.
W 40. minucie na tablicy wyświetlił się wynik 21:12, który oznaczał, że piłkarze AZS UW są na prostej drodze do wykonania swojej "mission impossible". 9-bramkowa przewaga gwarantowała im pozostanie w I lidze.
Skrzydła dały nadzieję
W zespole Tomasza Porzezińskiego obudzili się jednak skrzydłowi. Ważne trafienia walecznego jak zawsze Mateusza Szmulika i grającego z konieczności na prawym skrzydle Mateusza Zasikowskiego pozwoliły gościom zniwelować straty. Mimo 6-bramkowej przegranej to zawodnicy Warszawianki mogli po końcowej syrenie pić szampana i wraz z kibicami, którzy tego wieczora dopingu nie przerwali nawet na chwilę, świętować awans do I ligi (drugi poziom rozgrywkowy, bezpośrednie zaplecze PGNiG Superligi).
Warszawianka to jeden z najstarszych klubów piłki ręcznej w Polsce. W 2009 roku z powodów finansowych sekcja została rozwiązana. Reaktywowano ją w 2012 roku na poziomie II ligi. Już w swoim pierwszym sezonie podopieczni trenera Porzezińskiego byli bliscy awansu szczebel wyżej. Ostatecznie trzeba było na niego poczekać jeszcze rok.
bako/roody