Protest dużej wagi. Przynieśli do sądu 3,5 tysiąca kopii

Mówi Maciej Białecki z WWS
Źródło: Artur Węgrzynowicz/ tvnwarszawa.pl
Przedstawiciele Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej złożyli w sądzie 3,5 tysiąca kopii protestu wyborczego. Przeliczenie dokumentów, których zażądał sąd trwało niemal godzinę. - Przed godziną 15 otrzymałem potwierdzenie, że kopie protestu zostały policzone i przyjęte – powiedział Maciej Białecki z WWS.

Dostarczenie takiej liczby kopii wniosków o uznanie nieważności wyborów zażądał Sąd Okręgowy. Chodziło o to, żeby kserokopię dokumentu dostała każda z 3585 obwodowych komisji wyborczych, które działały w Warszawie podczas ostatnich wyborów samorządowych.

- Mój protest wyborczy w ogóle nie dotyczy pracy obwodowych komisji wyborczych. Dotyczy faktu istnienia książeczki wyborczej, zamiast karty do głosowania. W przekonaniu moim i ekspertów, którzy pomagali mi pisać ten wniosek i WWS broszura zniekształciła wynik wyborów. Ale jest tor rzecz, która miała miejsce na poziomie PKW, nie obwodowych komisji wyborczych - mówił Maciej Białecki, pełnomocnik wyborczy WWS. - Ewidentnie zostało to wymyślone po to, aby mnie zniechęcić. Być może liczono na to, że nie dostarczę tylu tysięcy kartek – dodał.

Decyzja sądu nie zniechęciła jednak Białeckiego. W piątek wraz ze współpracownikami przyniósł trzy duże paczki z kartkami (po tysiąc sztuk) i kilkaset kolejnych luzem.

Chcą unieważnienia wyborów

Łącznie WWS złożyła dwa protesty. W pierwszym przeciwko ważności wyborów, WWS chce unieważnienia wyborów do rad miast na prawach powiatu, rad powiatów, sejmików wojewódzkich w całym kraju oraz wyborów do rad dzielnic Warszawy. W drugim proteście WWS domaga się unieważnienia wyborów do sejmiku mazowieckiego.

Oba protesty dotyczą wykorzystania kart do głosowania, w których listy komitetów wyborczych - każda na osobnej kartce - były spięte w broszurę. "W przypadkach, gdy w okręgu wyborczym została zarejestrowana więcej niż jedna lista kandydatów, głosowanie odbyło się przy pomocy nie kart do głosowania, lecz broszur złożonych z kart. Było to naruszenie literalnego brzmienia przepisu Kodeksu wyborczego" - tłumaczyła WWS. Kodeks stanowi, że "głosowanie odbywa się przy pomocy urzędowych kart do głosowania".

W proteście podkreślono, że broszura nie zapewniła równości szans wszystkim komitetom, w oczywisty sposób promując listę komitetu, który znalazł się na pierwszej stronie.

Wezwali do uzupełnienia braków

Po złożeniu protestu sąd wysłał do Białeckiego pismo wzywające do uzupełnienia braków formalnych wniosku. Miał potwierdzić, że w dniu wyborów figurował w spisie wyborców, a do tego 3585 kopii wniosku dla przewodniczących obwodowych komisji wyborczych i jedna dla komisarza wyborczego.

Rzeczniczka Sądu Okręgowego tłumaczyła nam, że wezwanie do złożenia odpisów wynika wyłącznie z kodeksu wyborczego oraz kodeksu postępowania cywilnego.

bf/b/PAP

Czytaj także: