O pożarze na ulicy Szańcowej informowaliśmy w niedzielę. Jak relacjonował nasz reporter Artur Węgrzynowicz, ogień pojawił się w miejscu, gdzie stała skrzynka gazowa. Doszło do pożaru ulatniającego się gazu. Wysoki na kilka metrów słup ognia w środku nocy osmalił okoliczne budynki.
Kto mógł, w piżamie, o własnych siłach wyszedł na zewnątrz bloków. Ale byli też tacy, którym pomogli policjanci. Na stronie wolskiej policji, właśnie pojawiła się relacja funkcjonariuszy z akcji.
Kobieta krzyczała: dusimy się
- Policjanci byli w pobliżu. Poczuli zapach spalenizny, pojechali na miejsce – opisuje Marta Sulowska z wolskiej policji. Wtedy już kilka osób było na zewnątrz, innym ogień, który zaczął rozprzestrzeniać się na inne kondygnacje, uniemożliwił wyjście.
- Funkcjonariusze wiedzieli, że płomień wydobywa się od frontu budynku, co uniemożliwi im wyprowadzenie ludzi. Pobiegli w stronę drugiego wyjścia, przeskoczyli ogrodzenie działkowe, aby dostać się do uwięzionych lokatorów – relacjonuje Marta Sulowska.
Tam na balkonie mieszkania na pierwszym piętrze stała kobieta z dzieckiem. Krzyczała: dusimy się, pomóżcie nam.
- Dziecko i jego matka zeszli po plecach jednego z policjantów, drugi "ich przejął"– opisuje Sulowska.
Nieprzytomny mężczyzna w piwnicy
Policjanci i strażacy przecinali kraty w oknach piwnicy. – Świecili latarkami, aby ludzie mogli wyjść – relacjonuje przebieg wydarzeń Sulowska.
Jeden z mieszkańców był już nieprzytomny. Funkcjonariusze rozpoczęli reanimację.
- Mężczyzna odzyskał przytomność i został przekazany pod opiekę pogotowia ratunkowego. Strażacy prowadzili w tym czasie akcję gaśniczą, służby ratunkowe udzielały pomocy osobom, pogotowie gazowe prowadziło swoje czynności – mówi policjantka.
- Policjanci zachowali "zimną krew". Wykazali się odwagą i profesjonalnym działaniem – dodaje.
Do szpitala trafiły cztery osoby.
Autorka/Autor: kz
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl