Półroczna Liliana nie żyje, jej matka do dziś jest rehabilitowana. Ojciec też wtedy został ranny. W Parku Praskim spadł na nich konar drzewa. Prokuratura, niespełna rok po tragedii, postawiła zarzuty trzem osobom - ówczesnym pracownikom miejskiego Zarządu Zieleni.
Piękna, bezwietrzna pogoda, 20 sierpnia. Olga razem z partnerem i półroczną córką Lilianą poszli na spacer do Parku Praskiego. Siedli na ławce. Nagle runęło na nich drzewo. Mężczyzna zdążył odskoczyć, kobieta z dzieckiem - nie.
Matka była w śpiączce, dziewczynka zmarła
Na siedzącą na ławce rodzinę przewrócił się klon. Olga doznała bardzo poważnych obrażeń głowy i kręgosłupa, miała też otwarte złamanie nogi. Przez kilka dni była w śpiączce. Kiedy odzyskała przytomność, Liliana już nie żyła. Zmarła trzy dni po wypadku.
Partner kobiety też trafił do szpitala. Spędził tam ponad tydzień.
Czy tragedii można było uniknąć? Prokuratura twierdzi, że tak. Niespełna rok po wypadku o przyczynienie się do śmierci dziewczynki obwinia troje miejskich urzędników.
Zarzuty dla specjalistek
Parkiem od 2,5 roku opiekuje się Zarząd Zieleni Miejskiej w Warszawie. Codziennie monitoruje go zewnętrzna firma, z którą miasto podpisało umowę, by zajmowała się ogrodem. Urzędnicy bywają tam raz, dwa razy w tygodniu.
- Zarzuty usłyszały trzy osoby, pracujące wówczas w Zarządzie Zieleni, który sprawuje pieczę nad Parkiem Praskim - informuje Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej.
- Prokurator uznał, że jako funkcjonariusze publiczni, mimo ciążącej na nich odpowiedzialności, nie dopełnili obowiązków poprzez brak właściwego nadzoru nad powierzonym Parkiem Praskim i nieumyślnie spowodowały śmierć półrocznej dziewczynki oraz ciężki uszczerbek na zdrowiu jej matki i ojca - opisuje Saduś.
Jak dodaje, chodzi o zlecenie prac pielęgnacyjnych i niezakwalifikowanie do wycinki klonu, który przewrócił się na rodzinę.
Dwie urzędniczki nie przyznały się do zarzutów. Odmówiły składania wyjaśnień, grozi im do pięciu lat więzienia.
Zarzuty dla byłego dyrektora
- Dyrektor Zarządu Zieleni umyślnie nie dopełnił obowiązków wynikających ze statutu Zarządu Zieleni. Chodzi o zaniedbania organizacyjne oraz niewłaściwy nadzór nad oceną drzewostanu - opisuje Saduś.
Piwowarskiemu grozi do trzech lat więzienia. - Nie przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia - dodaje prokurator.
W rozmowie z tvnwarszawa.pl Marek Piwowarski tłumaczy, że do zarzutów odniesie się po zapoznaniu się z ekspertyzami przygotowanymi przez powołanych biegłych.
Obciążające opinie
Do prokuratury wpłynęły łącznie trzy takie opinie biegłych.
- Pierwsza wydała się dość niepokojąca. Wynikało z niej, że wiele drzew na terenie Parku Praskiego może stanowić bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi znajdujących się na terenie parku - zwraca uwagę rzecznik prokuratury.
Zlecono kolejne dwie ekspertyzy. Jedną przygotował specjalista z Polskiego Towarzystwa Chirurgów Drzew, jedynej takiej instytucji w Polsce.
- Wszystkie opinie były obciążające - podsumowuje prokurator Saduś.
"Wierzymy w sprawiedliwy wyrok"
Rok po tragedii do sprawy odniosła się również pełnomocniczka matki Liliany.
"To dla mojej Mocodawczyni nadal bardzo trudny czas i ogłoszone zarzuty nie uśmierzą Jej bólu po stracie dziecka. Nie przywrócą jej również zdrowia i sprawności. Panią Olgę czeka postępowanie przed sądem, podczas którego będzie musiała zmierzyć się ze wspomnieniami, o których chciałaby już zapomnieć. Ma Ona jednak poczucie, że walczy nie tylko o siebie, ale pośrednio również o bezpieczeństwo innych ludzi, a przede wszystkim dzieci" - oświadczyła w mailu przesłanym do naszej redakcji przez radcę prawnego Magdalenę Baś. "Wierzymy, że w sprawie zapadnie sprawiedliwy wyrok, który stanie się asumptem do tego, że podmioty odpowiedzialne za tereny zielone będą zobligowane wdrażać odpowiednie rozwiązania, które zwiększą bezpieczeństwo osób korzystających z parków oraz innych miejsc w bezpośrednim otoczeniu drzew" - dodała.
kz/pm