- Polityka wasza, edukacja nasza – krzyczeli zgromadzeniu ludzie. Wszyscy zebrali się przed biurem edukacji przy ulicy Górskiego 7.
Protestujący są przeciwni łączeniu klas i oddziałów przedszkolnych. – Nie może być tak, że ponad 40 dzieci uczy się w jednej klasie – powiedział Maciej Łapski ze stowarzyszenia "Warszawa Społeczna", organizator protestu.
Demonstrujący są również przeciwni ograniczeniu godzin zajęć przeznaczonych dla przedszkolaków, a także cięciu w etatach woźnych.
Razem z rodzicami protestowali również nauczyciele. Domagali się zwiększenia liczby etatów w szkołach. Byli nauczyciele m.in. z Bemowa. Mieli transparent z hasłem "etaty nam oddajcie, sobie pensje poucinajcie".
Po kilkunastu minutach skandowania przed wejściem do biura, delegacja wybrana przez protestujących została zaproszona na spotkanie z dyrektor biura edukacji. Podczas rozmowy rodzice przekazali spisane na kartce postulaty. Podpisało się pod nimi 10 tysięcy osób.
Ratusz uspokaja
Do protestu doszło po tym jak rodzice i nauczyciele nie doszło do porozumienia z urzędnikami podczas jednego ze spotkań w biurze edukacji.
Ratusz stara się uspokoić emocje i zapewnia, że mimo, łączenia klas czy ograniczania godzin zajęć dla przedszkolaków, standard opieki nad dziećmi się nie zmieni.
Z danych przekazanych przez ratusz wynika, że wydatki na oświatę wynoszą ponad 2,6 mld zł i stanowią 20 proc. całego budżetu.
- Nie wprowadzimy żadnych zmian kosztem dzieci. Zaproponowane zasady organizacji roku szkolnego wymagają od dyrektorów dogłębnej analizy potrzeb, czasami zmiany organizacji pracy, ale pozwalają na pełną realizację statutowych zadań. Burmistrzowie dzielnic mają możliwość przyznawania dodatkowych godzin, jeśli wynika to z rzeczywistych, uzasadnionych potrzeb – wyjaśnia ratusz.
bf//ec
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Gula/ tvnwarszawa.pl