Jeżdżą bezprawnie buspasami, skręcają z niewłaściwego pasa beztrosko rozmawiając przez komórkę, wreszcie parkują na miejscu dla inwalidy. Warszawskich "cwaniaków" drogowych zna każdy, kto porusza się po mieście samochodem. Policja ma dość ich bezkarności. Z pomocą przychodzi technika.
Około setka osób trafia codziennie na komendę przy ul. Waliców. Policjanci z drogówki zapraszają ich na specjalną projekcję filmową. W repertuarze kino akcji. W roli głównej sam zainteresowany. Filmy premierowe, bo nagrane raptem kilkanaście dni wcześniej.
Czujne oko kamery
- Najczęściej rejestrowane jest tzw. cwaniactwo drogowe: jazda buspasem, skręt w lewo lub prawo z pasa przeznaczonego do jazdy na wprost, parkowanie na miejscu dla inwalidów, wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle, ale też na zielonym bez możliwości zjazdu przed zmianą nadawania zielonego sygnału – asp. sztabowy Krzysztof Wycech, kierownik referatu ds. wykroczeń wydziału ruchu drogowego Komendy Stołecznej Policji długo wylicza grzechy warszawskich "cwaniaków". Kamery widzą także, czy kierujący rozmawia przez telefon oraz czy wszyscy jadący autem mają zapięte pasy.
Wszystkie wykroczenia zarejestrowały kamery monitoringu miejskiego lub mobilnego centrum, czyli specjalnie wyposażonego samochodu, który ustawia się w newralgicznych punktach miasta. Od września zmieniły się zasady współpracy z centrum.
Wcześniej informacja o nagraniu wykroczenia była przekazywana do patrolu, który stał kilkaset metrów dalej i zatrzymywał kierowcę.
Cwaniacy nie tylko warszawiacy - tvnwarszawa
Cwaniacy pokornieją
Teraz nagrania trafiają na komputery policjantów wydziału ruchu drogowego, którzy oceniają sytuację i sprawdzają czy jakość nagrania pozwala na szybką identyfikację twarzy i numerów rejestracyjnych. Listownie powiadamiają kierowcę o konieczności stawienia się na komendzie. Jeżeli samochód zarejestrowany jest na prywatną osobę, to następnego dnia wysyłane jest wezwanie i kierowca za 2-3 tygodnie musi się stawić przy Waliców. Jeśli auto jest w leasingu na ustalenie danych kierującego potrzeba trochę więcej czasu.
Funkcjonariusze przekonują, że wzywają kierowców, którzy złamali przepisy w sposób ewidentny. - Nie idziemy na ilość – przekonują. Chodzi także o to, żeby sytuacja była klarowna dla sądu jeśli kierowca odmówi przyjęcia mandatu. Ale takich jest niewielu.
- Zdarzają się sprawcy, którzy coś negują, ale w 95 procentach przypadków, ten kto obejrzy nagranie z wykroczenia opuszcza głowę i przyznaje się do winy – tłumaczy aspirant Wycech. Potwierdza to kilka przypadków, które widzieliśmy. Kierowcy cwani i pewni siebie na drogach, na komendzie stają się zaskakująco pokorni.
18 punktów w dwa dni
Pokaz filmowy przy Waliców nigdy nie kończy się wręczeniem nagrody. Przeciwnie, taka wizyta bywa bardzo kosztowna.
- Najbardziej zapadł mi w pamięć pan kierujący mini-furgonetką na ul. Radzymińskiej. Jechał pasem ruchu przeznaczonym do skrętu w prawo, potem wjechał na bus pas. Kierowca, jak i pasażerowie jechali bez zapiętych pasów. Ta sama osoba następnego dnia popełniła te same wykroczenia. Wyjdzie od nas z 18 punktami karnymi i z dużo lżejszą kieszenią – wspomina Krzysztof Wycech.
Czy cwaniactwo jest szczególną cechą warszawskich kierowców? Policjant uważa, że nie. - Nie przypisywałbym cwaniactwa tylko warszawiakom. Po naszych nagraniach widzimy, iż szereg tych wykroczeń popełniają kierowcy spoza Warszawy. Cwaniactwo to raczej cecha ogólnopolska, niż warszawska – podsumowuje policjant drogówki.
Piotr Bakalarski/par