Policjantom wciąż nie udało się znaleźć aresztanta, który w piątek po południu uciekł im ze szpitala przy Banacha. Za pomoc w schwytaniu 42-letniego Piotra Ruzickiego komendant stołeczny wyznaczył 20 tysięcy złotych nagrody. Funkcjonariusze poszukują również drugiego mężczyzny, który pomógł w ucieczce.
- Teraz już możemy powiedzieć, że w ucieczce pomagał mu inny mężczyzna, którego policjanci też w tym momencie poszukują - przyznała w rozmowie z TVN24 kom. Iwona Jurkiewicz z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji. - 42-latek był wcześniej notowany za przestępstwa gospodarcze, mam tu na myśli przede wszystkim oszustwa i fałszerstwa - dodała.
Jak doszło do ucieczki? - Mężczyzna przebywał w areszcie śledczym, skąd został doprowadzony do prokuratury w charakterze świadka. Tam miały z nim być wykonywane czynności (procesowe - red.). W pewnym momencie zasłabł, dlatego podjęto decyzję o przewiezieniu go szpitala. Był konwojowany przez funkcjonariuszy. Na terenie szpitala doszło do incydentu, podczas którego mężczyźnie udało się zbiec - poinformowała policjantka.
Uciekł ze szpitala
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że policjanci, którzy przewozili aresztanta na szpitalnym korytarzu zostali zastraszeni bronią. Konwojowany i osoba, która go odbiła (jej tożsamość pozostaje nieznana) odjechali taksówką. Policja na razie nie chce ujawniać szczegółów zdarzenia.
- Nie możemy przekazywać więcej informacji na temat tego zajścia, aby nie wprowadzać w błąd, bądź nie narzucać informacji, które posiadamy, osobom, które jeszcze nie rozmawiały z policjantami, a mają cenne dla nas informacje - stwierdziła Jurkiewicz.
- Aby zebrać wszelkie informacje dotyczące szczegółów tego zajścia musimy przesłuchać kolejne osoby, ustalić kolejnych świadków, a nie chcielibyśmy przekazywać nierzetelnych informacji - zastrzegła.
W piątek wieczorem ujawniono dane poszukiwanego. To 42-letni Piotr Ruzicki. Ma około 176-180 centymetrów wzrostu i krępą, muskularną sylwetkę. Włosy - ciemny blond, proste i krótkie. Nos opisano jako prosty, średni, z zadartym końcem. Był ubrany w jasną koszulkę polo, jeansy i czarne, sportowe buty.
Alarm w komendzie
Informacja o spektakularnej ucieczce wywołała w Komendzie Stołecznej Policji duże poruszenie. Szybko ściągnięto dodatkowe patrole. Jak ustalił dziennikarz tvnwarszawa.pl, sprawą odbicia Ruzickiego zajmują się funkcjonariusze z Wydziału ds. walki z terrorem kryminalnym i zabójstw, co potwierdzałoby tezę, że - choć nie padł żaden strzał - w użyciu była broń. Ponadto, już w piątek policjanci z Wydziału kontroli sprawdzali, czy ich koledzy nie popełnili żadnego błędu podczas konwoju aresztanta.
- Wczoraj komendant stołeczny policji zadecydował o wszczęciu alarmu, dlatego też - pomimo późnej pory - w jednostce natychmiast stawiło się mnóstwo policjantów, szczególnie operacyjni, kryminalni, ale także "prewencjusze" - potwierdziła Iwona Jurkiewicz.
Za wskazanie miejsca jego pobytu komendant stołeczny policji wyznaczył 20 tysięcy złotych nagrody. To bardzo duża kwota, jak na warunki stołecznej policji. Dlaczego policjantom tak bardzo zależy na schwytaniu zbiega, czy jest niebezpieczny?
- Tego typu incydent nie powinien mieć miejsca, dla nas jest ważne, żeby jak najszybciej został zatrzymany, dlatego tak wysoka nagroda. Aktualnie jest też uruchomiony specjalny telefon, może zadzwonić każdy, kto ma jakąkolwiek informację - odpowiedziała policjantka.
Za ukrywanie grozi kara
I przypomniała, że osobie, która pomaga w ukryciu poszukiwanego grozi kara do pięciu lat więzienia.
Informację o poszukiwanym można przekazać pod numerem telefonu 22 60-365-59, 22 603-80-38, a także całodobowo pod numerem 997 lub 112. Policja gwarantuje anonimowość.
kz/b