"Polana, dywan, kawałek tortu". Trudne rozmowy o placu Defilad

Tak może wyglądać otoczenie placu (koncepcja z dodatkowym szpalerem)
Tak może wyglądać otoczenie placu (koncepcja z dodatkowym szpalerem)
Źródło: MSN
Prosty, elegancki, idealny do organizowania wielkich imprez czy pełen ławek, zielony, doskonały do codziennego odpoczynku? Na pytania o przyszłość placu Defilad odpowiedzi szukali uczestnicy wtorkowej dyskusji w Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Przyszły kształt placu Defilad budzi emocje od września, kiedy zaprezentowano koncepcję budynków Muzeum Sztuki Nowoczesnej i TR Warszawa autorstwa Thomasa Pheifera. Same obiekty zostały przyjęte ze spokojem, kontrowersje wzbudziły natomiast wizualizacje placu Defilad. Prosta, pozbawiona zieleni przestrzeń zdaniem władz miasta idealnie spełni rolę funkcjonalnego placu, którego w stolicy brakuje. Krytycy okrzyknęli go szybko betonową pustynią.

Jak zauważył prowadzący wtorkową dyskusję Roman Pawłowski z TR Warszawa, dyskusję o przyszłości tego miejsca zdominowały dwie sprzeczne wizje: placu wielkomiejskiego lub przestrzeni rekreacyjnej.

Tak ma wyglądać Muzeum Sztuki Nowoczesnej i TR Warszawa

Jak przyciągnąć ludzi?

Urbanistka Magdalena Staniszkis stwierdziła, że takiego konfliktu nie ma, bo plac może spełniać obie te role jednocześnie. Jako przykład podała porównywalny wielkością plac Wogezów w Paryżu. – Warszawa nie ma doświadczenia z takimi placami. Mamy pewne wyobrażenia, które odnosimy do przykładów. A dzieje się coś wyjątkowego w historii miasta. Pojawia się plac, który nie będzie targowiskiem, nie będzie węzłem komunikacyjnym, nie będzie na nim szubienicy – mówiła.

W jej opinii dobrze wymyślony plac miejski powinien zbierać ludzi, zatrzymywać ich i pozwalać spędzać czas. W przypadku placu Defilad przeszkodą może być jego ogromny rozmiar. – To są cztery Rynki Starego Miasta. Obawiam się, ze instytucje, które mają zasilać tę przestrzeń, mogą jej nie ogarnąć – dodała. - Dlatego plac należy urządzić tak, żeby ludzie chcieli tam przychodzić, poleżeć, posiedzieć czy pograć w piłkę – tłumaczyła.

Tego samego zdania był lider stowarzyszenia Miasto Jest Nasz Jan Śpiewak. – Plac musi się animować sam. Jeśli trzeba na niego wydawać, to jest domem kultury, nie placem. Nie można projektować miasta z myślą o dwóch imprezach w roku: Sylwestrze i Światełku do nieba – przekonywał.

Ile drzew na dywanie?

Według Staniszkis, problem w planowaniu placu i dyskusji o nim jest brak projektu budynku, który domknie go od strony północnej, czyli od strony stacji metra Centrum. – Plac zdefiniuje dopiero druga pierzeja, która nie wiemy jaka będzie – stwierdziła. Obrazowo opisała to Marlena Happach, szefowa warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów RP. – Polanę definiuje las, który jest wokół. Tutaj tego lasu nie ma. Nie wyobrazimy go sobie, jeśli nie będziemy wiedzieć, co będzie obok. Nie projektuje się placu bez pierzei obok niego – tłumaczyła i przestrzegała przed rozmową o placu "jak o dywanie", bez uwzględnienia jego najbliższego otoczenia.

Patryk Zaremba z Forum Rozwoju Warszawy zaapelował, aby patrzeć na plac w jeszcze szerszym kontekście przestrzennym. – Nie da się wykroić kawałka z miasta, jak z tortu. Należy rozpatrywać to jako całość, z Pałacem Kultury i Parkiem Świętokrzyskim – przekonywał.

Obawy Magdaleny Staniszkis wzbudziła niedostateczna ilość zieleni w przedstawionej koncepcji Pfeifera. – W warunkach jakie mamy, każde takie miejsce powinno być dotleniaczem – zauważyła. Ale już Marlena Happach czy Patryk Zaremba przestrzegali przed dublowaniem funkcji placu i pobliskiego parku. Wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak dowodził natomiast, że zieleni przybędzie, ponieważ powiększony zostanie teren Parku Świętokrzyskiego o spory narożnik Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Drzewa maja się pojawić także wzdłuż trzech krawędzi nowych budynków muzeum i teatru oraz między nimi (wizualizacja na górze artykułu). – Dosadzimy ok. 100 drzew – wyliczał Jóźwiak.

A Marcel Andino Velez z MSN zauważył, że plan miejscowy dopuszcza także fontannę, ale w poziomie posadzki (działają takie np. na dziedzińcu biurowca Metropolitan, przed Arkadią czy na placu Szembeka). – Możliwe jest lekkie zagłębienie, coś pomiędzy stawem a kałużą – opowiadał.

Uniknąć powtórki ze Świętokrzyskiej

Dyskutanci krytyczni odnieśli się do decyzji miasta o braku odrębnego konkursu architektonicznego na plac i powierzenie go firmie budowlanej, która wykona podziemny parking. Jarosław Jóźwiak zapewnił, że będzie ona pracować zgodnie z wytycznymi architekta, który projektuje MSN i TR Warszawa, dlatego nie ma obaw, że na placu wyrosną wielkie "szafy" jakie zafundowało nam w okolicy stacji Świętokrzyska metro. Cała infrastruktura techniczna, włącznie z wjazdem do podziemnego parkingu, ma być ukryta w nowych budynkach. Jóźwiak wykluczył zmiany w planie miejscowym, twierdząc, że opóźniłoby to inwestycję. Nie będzie konsultacji społecznych, ale wiceprezydent obiecał "publiczną dyskusję na etapie prac projektowych".

Dyskutanci różnili się w kwestii trybuny honorowej. Ratusz przewiduje jej przesunięcie bliżej wejścia głównego do PKiN. Jan Śpiewak dowodził, że należy ją pozostawić tam, gdzie jest uzupełniając o dodatkową funkcję np. kawiarnianą. Bez sentymentów podszedł do niej Roman Pawłowski twierdząc, że świadkiem wielkiej historii była tylko raz, w 1956 roku. – Potem był to wyłącznie ołtarz składania hołdów partii. Ta trybuna nigdy nie nabrała nowej funkcji – argumentował.

Dyskusja "Jaki plac Defilad?"
Dyskusja "Jaki plac Defilad?"
Źródło: tvnwarszawa.pl

Piotr Bakalarski

Czytaj także: