Cztery osoby pobiły policjanta w centrum stolicy. Sprawcy są poszukiwani.
Do zdarzenia doszło około południa.
Jak się dowiedzieliśmy, policjant z pionu kryminalnego w cywilu wracał z prokuratury przy ulicy Kruczej do siedziby śródmiejskiej komendy przy ulicy Wilczej. Wcześniej był też w banku.
Niemieckie numery
- Do zdarzenia doszło około godziny 12.05 na skwerze przy ulicy Kruczej. Czterech nieznanych mężczyzn napadło na policjanta będącego na służbie po cywilnemu, pobiło go i uciekło, wsiadając do czarnego audi - informuje Robert Szumiata oficer prasowy śródmiejskiej policji. I dodaje, że auto miało niemieckie (nie jak wcześniej podawano francuskie) numery rejestracyjne B-PD 1901.
Policja ma nagranie z monitoringu, na którym widać zarówno podejrzewanych o napaść, jak i auto, którym uciekli.
- To czterech mężczyzn, z tego co widać na zdjęciach około 30-, 40-letnich. Dwóch z nich jest w czapkach z daszkiem, bejsbolówkach. Jeden z nich jest w charakterystycznej jasno-cytrynowej bluzie z długim rękawem - opisuje Szumiata.
Napastników, którzy zaatakowali policjanta oraz auto, którym uciekli z miejsca zdarzenia zarejestrował monitoring. Trwają ich poszukiwania. Informacje mogące pomóc w ich zatrzymaniu można przekazywać na nr alarmowe 112 i 997 oraz nr dyżurny komendy w Śródmieściu 226039150 pic.twitter.com/FemoPbYwkt— Policja Warszawa (@Policja_KSP) 11 września 2018
"Trwają poszukiwania"
Na razie nie są znane motywy sprawców i inne okoliczności zdarzenia. Nie wiadomo, czy sprawcy wiedzieli, że mają do czynienia z policjantem. Na antenie TVN24 rzecznik śródmiejskiej komendy zaznaczył, że mężczyźni zabrali funkcjonariuszowi teczkę. Nie wiadomo, co było w środku.
Policjant doznał obrażeń głowy i tułowia, ale, jak zapewnił Robert Szumiata, jest przytomny. - Trwają policyjne poszukiwania. Został postawiony na nogi cały garnizon warszawski - powiedział na antenie TVN24 Szumiata. Z oczywistych względów policja nie chce zdradzać kulis pracy operacyjnej, ale wiadomo, że szuka zarówno auta, jak i napastników. I liczy na pomoc mieszkańców. - Będziemy czekać na informacje od obywateli, może ktoś widział, może coś wie - podsumował rzecznik.
ran/pm