Chodzi o budynek pod numerem 10, w którym 12 sierpnia na trzeciej kondygnacji doszło do wybuchu. Zdarzenie opisywaliśmy na tvnwarszawa.pl.
"Nic nie wiemy"
Większość lokatorów wróciła do mieszkań tego samego dnia, jednak takiego szczęścia nie mieli mieszkańcy ok. 30 mieszkań na I, II i III piętrze. Ci od prawie dwóch tygodni dni żyją na walizkach i narzekają, że nikt nie informuje ich, kiedy się to zmieni. Do domów mogą wejść tylko na chwilę, po okazaniu dowodu tożsamości, pod czujnym okiem ochrony.
- Od początku nic się nie działo, był długi weekend - nikt nie pracował. Później dzwoniliśmy do spółdzielni, tam panował jeden wielki chaos, a jeszcze później zaczęły się obiecanki - opowiada w rozmowie z tvnwarszawa.pl Joanna, mieszkanka osiedla.
I dodaje, że spółdzielnia nie potrafi wskazać terminu, kiedy lokatorzy będą mogli wrócić do domów. - Nikt do mnie nie zadzwonił z informacją, kiedy sama to zrobiłam dowiedziałam się, że do domu wrócę może za miesiąc, może za dwa. To zwykła spychologia - oburza się.
"Spółdzielnia milczy"
Według mieszkanki, zarząd Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej "Zachód" wydał jedynie oświadczenie. W zamieszczonej na stronie internetowej spółdzielni informacji czytamy:
"W związku ze zdarzeniem jakie miało miejsce w dniu 12 sierpnia nastąpiło uszkodzenie: elewacji budynku na piętrze III, konstrukcji wind, konstrukcji drzwi wejściowych do lokali mieszkalnych na II piętrze, okien klatki schodowej od strony al. Jana Pawła II oraz od strony parkingu do III piętra, instalacji gazowej, wodnej i elektrycznej".
Spółdzielnia informuje również, że trzy piętra nadal są wyłączone z użytkowania, a mieszkańcy mogą poprosić o pomoc - np. mieszkanie zastępcze.
- Ale nie wszyscy z takiego przywileju mogą skorzystać, ja np. mam psa, więc będzie mi ciężko dostać mieszkanie. Największym problemem jest to, że nikt nas o niczym nie informuje. Wydaje mi się, że od chwili wypadku w bloku niewiele się zmieniło - żali się mieszkanka.
Pomóc nie może również ratusz, ponieważ budynek nie leży na miejskim gruncie. - Zaoferowaliśmy lokatorom doraźną pomoc tuż po wypadku, przygotowaliśmy noclegi i ciepłe posiłki. Jesteśmy otwarci na pomoc socjalną, ale przypominam, że mieszkańcy muszą spełniać odpowiednie warunki - mówi Paweł Puławski, wiceburmistrz Śródmieścia.
I dodaje, że do dzielnicy również dotarły sygnały, że zarząd spółdzielni ma ograniczony kontakt z mieszkańcami. - Postaramy się skontaktować z jej zarządem - zapewnia.
Ekspertyzy się przeciągają
Po publikacji tekstu z prezesem spółdzielni rozmawiał reporter TVN24 Łukasz Gonciarski. Ustalił, że w mieszkaniach, które zostały wyłączone z użytkowania przeprowadzono wstępne oględziny.
- W poniedziałek były pierwsze oględziny na piętrach zamkniętych. Z wstępnych rozmów wynika, że chcielibyśmy podzielić ekspertyzę na dwie części. W pierwszym etapie piętro powyżej i część piętra poniżej (czyli pierwsze i trzecie - przyp. red.), żeby można było po ocenie technicznej rzeczoznawców wprowadzić tam ludzi - powiedział prezes spółdzielni Zbigniew Gawron.
O powrocie rodzin do domów zadecyduje ostatecznie inspektor nadzoru budowlanego. Do 10 września ma otrzymać wyniki ekspertyzy z pięter pierwszego i trzeciego. Ekspertyza z mieszkań na drugim piętrze, gdzie doszło do eksplozji, zostanie sporządzona do 10 października.
Dlaczego ekspertyzy trwają tak długo? - Niestety to nie od nas zależy, to są przepisy prawa budowlanego. Chciałoby się, żeby to było szybciej, stąd ten pomysł częściowych ekspertyz - odpowiedział Gawron.
Na powrót do swoich mieszkań czekają 33 rodziny. Dziewięć z nich skorzystało z prawa do wynajmu lokali zastępczych na koszt spółdzielni, reszta mieszka u rodzin i znajomych. W budynku nadal nie działa instalacja gazowa, a mieszkańcy nie mogą używać windy.
Prezes spółdzielni o ekspertyzach
kz/md/sk