Po porwaniu pociągu w Legionowie: szeryfowie, którzy działają w cieniu

Centrum szkolenia dyżurnych ruchu
Źródło: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
Widzieliśmy już symulatory samolotów, pociągów i statków, ale symulator "budki dróżnika"? W takich urządzeniach szkolą się ci, od których zależy bezpieczeństwo pociągów. Kolejarze zaprosili nas za swoje kulisy po tym, jak w zeszłym tygodniu pod Warszawą doszło do napadu na towarowy skład, rodem z dzikiego zachodu.

Na maszynistę napada mężczyzna, porywa pociąg i każe jechać - tak wyglądała zeszłotygodniowa akcja w Legionowie. Przez samych kolejarzy nazwana została wydarzeniem iście westernowskim. A - jak przekonują - rolę dobrego szeryfa w tej historii odegrała dyżurna ruchu Polskich Linii Kolejowych, która kierowała rozjazdami i zwrotnicami tak, by pociąg zjechał na ślepy tor i by nie doszło do żadnej tragedii.

Na co dzień kolejowi "szeryfowie" działają w cieniu. Spoczywa na nich jednak duża odpowiedzialność. - Za nieprawidłowe przygotowanie drogi, za wypadek, zawsze winę ponosi dyżury ruchu - tłumaczy Andrzej Kawczyński, dyżurny z 20-letnim doświadczeniem, który dziś jest instruktorem. Pod jego okiem szkolą się pracownicy – zarówno nowi, jak i ci z wieloletnim stażem. Cały czas muszą być przygotowani na nietypowe sytuacje.

Linie i kwadraty

Symulator znajduje się przy Białostockiej na Pradze Północ. W sporym pomieszczeniu uwagę zwraca ogromny ekran z liniami i kwadratami w różnych kolorach. To odzwierciedlenie rzeczywistego przejazdu od strony Siedlec przez Mińsk Mazowiecki po stację Sulejówek Miłosna.

Ekran z linią kolejową
Ekran z linią kolejową
Źródło: tvnwarszawa.pl

- Te czerwone punkty na naszych stacjach, to przemieszczające się pociągi. Jeżeli semafor jest ustawiony na wyjazd, to mamy podświetlenie kolorem zielonym. Natomiast pociągi, które oczekują, są oznaczone tylko kolorem czerwonym. Na szlakach, na blokadzie samoczynnej (urządzenia zabezpieczające ruchu - red.) może znajdować się kilka pociągów. Przeskakują z jednego odcinka na drugi, czyli są w trakcie jazdy - tłumaczy Krawczyński.

Obok ekranu znajdują się stanowiska z komputerami, przy których siedzą szkolący się pracownicy. Na pierwszym adepci obsługują stację Sulejówek Miłosna. Organizują wyjazd pociągu na szlak w stronę Rembertowa.

- Ważne jest zamykanie i otwieranie przejazdu. To proste stanowisko, ale możemy sytuację komplikować awariami związanymi z pracą urządzeń - zaznacza instruktor.

"Szukanie dobrego rozwiązania"

Chodzi o takie sytuacje, jak brak możliwości prawidłowego ułożenia drogi przebiegu, gdy na przykład trzeba poradzić sobie z awarią. Na pierwszy rzut oka wygląda to jak gra strategiczna. - Trzeba zawsze znaleźć rozwiązanie. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Jakbyśmy skomplikowali pracę dyżurnego ruchu, to zawsze są metody ustawienia drogi przebiegu, sprawdzenia i bezpiecznej jazdy - podkreśla Krawczyński.

Im większa stacja, tym większe wyzwanie. Dlatego na drugim stanowisku w symulatorze siedzą bardziej doświadczeni pracownicy. Pod opieką mają stację Mińsk Mazowiecki. Jak podkreśla instruktor, jest tu kilka torów dodatkowych, jest możliwość wykonywania różnych ruchów manewrowych, krzyżują się też dwie linie, co utrudnia pracę instruktorom ruchu.Zatrzymujemy się przy trzecim stanowisku. - Każde jest wyposażone w system radiołączności, istnieje możliwość zatrzymania każdego pociągu sygnałem radiostopu. Proste przytrzymanie przez kilka sekund, w sytuacji potencjalnie niebezpiecznej, powoduje, że pociągi znajdujące się na naszej sieci stają. W ciągu kilku sekund rozpoczną gwałtowne hamowanie i zostaną zatrzymane bez dalszej możliwości jazdy. Dopiero wyjaśnienie sytuacji i odblokowanie systemu powoduje, że można wznowić ruch - wyjaśnia instruktor.

"Sytuacja była niebezpieczna"

Kolejarze podkreślają, że na każdą sytuację mają procedury. Nieważne, czy chodzi o błąd ludzki, czy awarię urządzeń. Do ekstremalnych sytuacji, jak ta z porwaniem w Legionowie, dochodzi jednak rzadko. Krawczyński przytoczył nam jedną, którą pamięta ze swojej kariery. Miała miejsce w latach 80., na niewielkie stacji.

- Maszynista stojąc i czekając na sygnał zezwalający, przyjął rozkaz dyktowany z innej stacji. Nie dochował procedury, kiedy wymieniamy komunikaty między sobą. Bez zezwolenia uruchomił pociąg. Sytuacja była na tyle niebezpieczna, że kierował się na szlak zajęty przez inne pociąg. Jeżeli kontynuowałby jazdę, a ja nie zauważyłbym tego, co się dzieje, to doszłoby do zderzenia. Ale udało się tę sytuację opanować i pociąg zatrzymać.ran/r

Czytaj także: