Gigantyczne kolejki, w których mieszkańcy stali nawet trzy godziny, do tego przedłużona praca niektórych lokali. Taki niecodzienny obrazek wyłaniał się w niedzielę z lokali wyborczych między innymi w Śródmieściu. Już wtedy było wiadomo, że chętnych do głosowania jest sporo.
Te obserwacje potwierdzają się w twardych danych liczbowych. Państwowa Komisja Wyborcza podała frekwencję dla Warszawy z większości obwodów (we wtorek przed południem brakowało danych z 25 na 782 komisje).
Frekwencja wyniosła 66,86 procent. W liczbach wygląda to tak: na 1 343 702 wyborców wydano 866 369 kart. Co więcej najwyższą frekwencję, bo 75,6 proc. głosów, odnotowano w Wilanowie. Najniższą z kolei - 58,21 na Pradze Północ.
200 tysięcy osób więcej
O tym, że te liczby robią wrażenie można się przekonać porównując je do statystyk wyborów samorządowych sprzed ośmiu i czterech lat.
W 2010 roku w całej Warszawie frekwencja wyniosła 48,37 procent. Wówczas uprawnionych do głosowania wyborców było 1 341 788, a oddano 649 049 kart. Najwyższa frekwencja była wówczas w Wilanowie - 58,89 procent (czyli na poziomie najniższej w tym roku dzielnicowej). Osiem lat temu najniższa frekwencja była również na Pradze Północ - 40,44 procent.
A jak sytuacja wyglądała w 2014 roku? Porównywalnie do tej sprzed ośmiu lat. W cały mieście frekwencja wyniosła 47,24 procent (wyborców było 1 341 670, liczba kart ważnych 633 830). W Wilanowie frekwencja była na poziomie 56,08, a na Pradze 40,77 procent.
Oznacza to, że w porównaniu do poprzednich lat liczba wyborców w stolicy utrzymała się na podobnym poziomie, ale teraz do urn poszło ponad 200 tysięcy osób więcej niż w 2010 i 2014 roku.
Frekwencja w wyborach samorządowych
Jeśli jednak porównamy tegoroczną frekwencję do frekwencji w wyborach parlamentarnych sprzed trzech lat, to nie robi już ona takiego wrażenia. W 2015 roku warszawiacy wybierający posłów i senatorów poszli do urn jeszcze chętniej niż teraz. Frekwencja wyniosła wówczas 68 procent.
ran/pm