Podczas debaty wyborczej kandydaci na prezydenta Warszawy pytani byli o swoje pomysły, dzięki którym 11 listopada na stołecznych ulicach nie będzie zamieszek. Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że gdyby to od niej zależało, zakazałaby marszu. - To nie jest tak, że władze miasta mogą decydować kto może demonstrować - mówił z kolei Jacek Sasin.
Od kilku lat co roku 11 listopada na warszawskich ulicach dochodzi do burd. Podczas tegorocznego marszu w Warszawie 276 osób doprowadzono na policje, raniono 75 osób.
"Współpraca policji z miastem"
Na pytanie, co zamierza zrobić, żeby 11 listopada można spokojnie było chodzić po Warszawie, Hanna Gronkiewicz-Waltz odparła, że gdyby to od niej zależało, zakazałaby takiej imprezy. - Niedopuszczalne jest, żeby było tak straszne chuligaństwo. Żeby miastem władali kibole - stwierdziła.
Jak wyjaśniła, najważniejsza jest współpraca policji z miastem. - Rozmawiamy z organizatorami, ale oni nie chcą słuchać. Mówią, że to nie ich ludzie - dodała.
"Miasto nie może decydować"
Jacek Sasin tłumaczył zaś, że sytuacje takie jakie miały miejsce 11 listopada mogą być rozwiązywane skutecznymi i prewencyjnymi działaniami policji.
- To nie jest tak, że władze miasta mogą decydować kto może demonstrować, a kto nie - wyjaśnił. Podkreślił, że to do policji i służb porządkowych należy zapewnienie bezpieczeństwa.