Nie chcą pracować na czarno. Protest w hipsterskiej burgerowni

Krowarzywa - strajk zespołu modnej burgerowni
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl
- Żądamy umów o pracę, godnych płac, likwidacji monitoringu i uznania związku zawodowego - mówią pracownicy wegetariańskiego lokalu Krowarzywa. Po nieudanych rozmowach z właścicielem, pracownicy zablokowali wejście do baru.

- Jesteśmy przepracowani, a zarabiamy grosze. Zdarzało się, że ktoś zasłabł w czasie pracy. Część ludzi pracuje bez żadnych umów, na czarno. Nie chcemy na to pozwolić i będziemy wszyscy wspólnie walczyć o nasze prawa - mówią pracownicy wegańskiej burgerowni przy ul. Hożej.

Brak akceptacji warunków, w jakich przyszło im pracować, sprawił, że postanowili założyć komisję zakładową związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Zdecydowali też, że będą otwarcie mówić o tym, co dzieje się w restauracji.

"Od dłuższego czasu relacje między właścicielami a pracownikami i pracownicami były napięte: postulaty zmian które wysuwaliśmy były ignorowane, rosło obciążenie pracą, a jakakolwiek krytyka tej sytuacji kończyła się zapowiedzią zwolnienia z pracy" - czytamy na facebookowym profilu Inicjatywy Pracowniczej. Przedstawiciele tego związku wraz z członkami partii Razem wspierają strajkujących.

Wszystkie lokale zamknięte

W poniedziałek rano odbyło się spotkanie z szefami restauracji. Gdy pracownicy dowiedzieli się o zwolnieniach w ramach sprzeciwu zablokowali wejście do lokalu. Kiedy ok. godz. 11 na miejsce udał się nasz reporter, wciąż stali przed restauracją. Po pojawieniu się kamery rozmowy wznowiono.

- Trwają negocjacje, które idą bardzo opornie. Przed lokalem zgromadzili się ludzie wspierający inicjatywę. Restauracja miała zostać otwarta od 12, ale do jej otwarcia nie doszło - mówi Marcin Chłopaś, reporter tvnwarszawa.pl, który jest na miejscu.

Pod marką Krowarzywa w Warszawie działają dwa lokale: przy Hożej, gdzie trwa protest, i przy Marszałkowskiej. W poniedziałek oba były zamknięte.

"Brudy pierzemy za zamkniętymi drzwiami"

Przed godz. 14 na facebookowym profilu restauracji Krowarzywa pojawiło się oświadczenie właścicieli. "Bardzo nam przykro z powodu nieporozumienia w naszym zespole. W takich sytuacjach zwykle obydwie strony są winne. Wszyscy popełniamy błędy i całe życie się uczymy. Nieprawdą jest, że zwolniliśmy wszystkich pracowników. Zwolniona została jedna osoba. Prowadzimy rozmowy, staramy się dojść do porozumienia" - czytamy w oświadczeniu.

Dalej właściciele informują, że "wymagają od siebie od innych" i obiecują, że z sytuacji nikt nie wyjdzie pokrzywdzony. "Własne brudy, jak każda rodzina, pierzemy za zamkniętymi drzwiami. Dogadujemy się już z ekipą. Wszystko wraca do normy. Przepraszamy wszystkich za niedogodności" - podsumowują właściciele.

Do sprawy odniosła się także Marta Żukowska z agencji PR wynajętej przez właścicieli burgerowni. - Nie zwolniono całego zespołu, tylko jedną osobę, z której szefostwo było niezadowolone - podtrzymała. - Pracuje tu zespół przyjaciół, którzy się za tą osobą wstawili, założyli związek zawodowy i wystosowali siedem postulatów - tłumaczy.

Żukowska twierdzi, że właściciele Krowarzyw wraz z prawnikami pochylą się nad postulatami protestujących. Zadeklarowała, że do środy odpowiedzą na nie w formie pisemnej.

Protest pod Krowarzywa

md/b

Czytaj także: