Z jej powrotem na stanowisko wojewódzkiego konserwatora zabytków wiele osób wiązało duże nadzieje. Na razie można jednak mówić o rozczarowaniu, bo Barbara Jezierska zaliczyła w ostatnich dniach dwie spektakularne porażki. Decyzją wiceminister kultury uchylono jej dwa wpisy do rejestru - pawilonu Emilia i placu Narutowicza. - Dlaczego wszyscy są przeciwko mnie? - pyta Jezierska.
O nieudanej próbie wpisania do rejestru Emilii informowaliśmy na tvnwarszawa.pl. Jezierska chciała chronić konstrukcję pawilonu i wpisała go do rejestru blisko dwa miesiące temu. Od jej decyzji odwołał się właściciel obiektu i aktywiści Miasto Jest Nasze. Wspólnie przekonywali, że wpis miał wiele uchybień prawnych. Wiceminister kultury Magdalena Gawin (będąca jednocześnie generalnym konserwatorem zabytków) przychyliła się do ich argumentów i wpis o Emilii uchyliła przekazując go wojewódzkiej konserwator do ponownego rozpatrzenia.
Podobny los spotkał plac Narutowicza na Ochocie. Wiceminister przyznała, że miejsce wymaga ochrony konserwatorskiej, lecz nie w takich granicach jakie wyznaczyła Barbara Jezierska.
"Wątpliwości budzi ustalenie granic ochrony konserwatorskiej placu Narutowicza wzdłuż ul. Kaliskiej, w szczególności wzdłuż kamienic 8/10 i 12 i objęcie ochroną prawną całego kwartału zabudowy. Powyższy zakres ochrony jest niespójny z przedmiotem ochrony, jakim jest układ urbanistyczny placu" – czytamy w decyzji Magdaleny Gawin, do której jako pierwsza dotarła "Gazeta Stołeczna".
Wiceminister uznała, że "sposób wyznaczenia granic omawianego zabytku (placu Narutowicza – red.) nosi cechy dowolności i nie wynika z celu, jakim jest ochrona placu Narutowicza".
Jezierska odpiera zarzuty Gawin
Barbara Jezierska nie zgadza się z zarzutami swojej przełożonej i przekonuje, że wpisywane przez nią zabytki powinny być w rejestrze. - Przyjmuje z pokorą każde uchylenie. Nie jestem przecież alfą i omegą, ale ministerstwo też nie. Krytykę przyjmę, jeśli jest zasadna, lecz w przypadku placu Narutowicza absolutnie nie była – mówi tvnwarszawa.pl wojewódzka konserwator zabytków.
Granice chronionego placu były szerokie, bo – jak przekonuje – taka była potrzeba. - Miasto ma chore pomysły na zmiany tego miejsca. Chce wydać ogromne pieniądze na absurdalny projekt rewitalizacji – ocenia surowo.
Jeśli zaś chodzi o wytknięcie dowolności wpisu, konserwator stwierdza, że każdy wpis nosi cechy dowolności, bo narusza prawo własności. - Ministerstwo powinno zważyć, co jest ważniejsze. Czy ochrona interesu poszczególnych właścicieli, czy ochrona interesu społecznego jakim jest ochrona dziedzictwa narodowego. W tym wypadku widać rozważyło słabo – przekonuje Jezierska i przypomina, że odwołania na jej decyzję nie złożyła żadna pobliska wspólnota mieszkaniowa, ale jedynie miasto.
Jezierska od początku nie kryła swojego sceptycznego podejścia do planowanej przez miasto przebudowy placu. – Zmiany są potrzebne, ale nie tak radykalne – przekonywała kiedy nie była jeszcze konserwatorem. To stanowisko podtrzymuje do dziś.
Sprzeciwia się dodatkowej zabudowie nowymi pawilonami czy całkowitej likwidacji pętli tramwajowej. - To absurdalny pomysł. Powinien zostać jeden tor lub dwa – jak przed wojną i możliwość kursowania zabytkowego tramwaju. To naprawdę wpisało się w to miejsce - wyjaśnia.
"Wszyscy są przeciwko"
Mazowiecka konserwator nie zgadza się też z zarzutami dotyczącymi uchybień prawnych w sprawie Emilii. Jak pisaliśmy na tvnwarszawa.pl, zarzucano jej, że wpis poczyniono zbyt późno – kiedy pawilon był już w trakcie rozbiórki, a z nowym właścicielem wynegocjowano porozumienie dotyczące odtworzenia budynku w parku Świętokrzyskim.
"Należy przypomnieć, że postępowanie zostało wszczęte w lutym 2016 r. Decyzję o wpisie do rejestru zabytków wydano ze znacznym opóźnieniem, w grudniu 2016 roku, mimo że wiadomym było, iż rozbiórka Emilii będzie miała miejsce w październiku" - zauważają urzędnicy resortu w specjalnym oświadczeniu. I dodają, że wojewódzka konserwator powinna zakończyć postępowanie nie później niż dwa miesiące od jego wszczęcia.
- Wpis nastąpił w momencie, kiedy konstrukcja Emilii była zachowana, a chodziło mi właśnie o konstrukcję. Chciałam po prostu, aby pawilon został rozebrany i złożony zgodnie ze sztuka konserwatorską – tłumaczy Jezierska i zapewnia, że jej decyzja nie stała w sprzeczności z przenosinami.
Jednak trzeba przypomnieć, że wcześniej odnosiła się do tego pomysłu z dystansem. Podczas zeszłorocznej dyskusji w Muzeum Sztuki Nowoczesnej stwierdziła: "Będziemy się spotykać i dążyć do tego, aby zachować Emilię w tym miejscu". Zwracała uwagę, że Emilia tworzy spójną całość z blokiem znajdującym się za nią, podkreślała walory pasażu między obiektami.
W wydanym komunikacie MKiDN zastrzega, że los wpisu Emilii do rejestru nie sprawą zamkniętą. Decyzja o wpisie do rejestru została przekazana wojewódzkiej konserwator do ponownego rozpatrzenia.
Gdyby decyzja stała się ostateczna, to – jak czytamy w oświadczeniu - ze względu na wady prawne, w każdej chwili mogłaby zostać uchylona. Co niewątpliwie byłoby działaniem na szkodę zabytku.
Jezierska dziwi się, że dwie ważne decyzje ministerstwa zbiegają się w czasie. – To zastanawiające dlaczego akurat teraz. Nie rozumiem tego. Nam wspólnie powinno chodzić o to, żeby chronić dziedzictwo, a tymczasem czuję, że mam wszystkich przeciwko sobie: i stołecznego konserwatora, i ministerstwo - żali się.
Podkreśla też, że wpisy do rejestru są jedną z najważniejszych kompetencji wojewódzkiego konserwatora. – To nie jest łatwe i zajmuje dużo czasu. Moim poprzednikom zarzucano, że wpisów jest za mało. Kiedy staram się to zmienić okazuje się, że jednak za dużo? – dziwi się.
I zapowiada, że obydwie decyzje – zgodnie z zaleceniem generalnej konserwator – poprawi.
Kontrowersyjny plac Defilad
Szerokim echem odbiła się jeszcze jedna decyzja wojewódzkiej konserwator. We wrześniu Jezierska zapowiedziała, że zamierza wpisać do rejestru zabytków plac Defilad. Co z obowiązującym planem zagospodarowania, wieżowcami, które miały stanąć w okolicy czy planowanymi tam siedzibami TR i MSN? – pytali wprawieni w osłupienie urzędnicy.
Niepowodzenie wpisów w sprawie Emilii i placu Narutowicza każe postawić pytanie, czy z placem Defilad nie będzie tak samo. Jezierska zastrzega, że w tej kwestii oficjalna decyzja jeszcze nie zapadła.
- Jeszcze nie wpisałam placu do rejestru. Wszczęłam jedynie postępowanie w tej sprawie. Niebawem odbędzie się spotkanie z Wydziałem Architektury i zastanowimy się, jak ten wpis powinien wyglądać – podsumowuje wojewódzka konserwator zabytków.
kw/b