Na Chmielnej nie ma już deptaka. Aut jest tyle, że tworzą się korki

Problemy na Chmielnej
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Spektakularna porażka służb miejskich w samym centrum Warszawy - tylko tak można opisać to, co dzieje się codziennie na Chmielnej. Ulica, która podobno jest deptakiem, zamieniła się w regularny parking. Samochodów jest tu tyle, że tworzą się nawet korki. Piesi uciekają pod ścianami.

- Staram się nie wjeżdżać samochodem do centrum miasta, jeśli nie muszę. Ostatnio musiałem i to, co zobaczyłem, to jakiś absurd. Jadąc Bracką w stronę pl. Powstańców Warszawy musiałem ustąpić kilku dostawczakom, które wjeżdżały i wyjeżdżały z Chmielnej. Nikt tu nie zwraca uwagi na znaki ani na pieszych. Ruch "organizuje się" sam, jak w arabskim czy azjatyckim mieście - opisuje Karol Kobos, dziennikarz tvnwarszawa.pl.

"Nie dotyczy..."

Formalnie na ulicę wjeżdżać nie wolno, chyba że... Pod informującym o tym znakiem jest wiele tabliczek, które informują o tym, komu jednak wolno wjeżdżać na Chmielną. Trudno się w tym zorientować i - zapewne - niełatwo wyegzekwować. Najwyraźniej władze miasta też mają z tym problem i nawet nie próbują. Dawno też nikt nie podnosi już słupków - zapór, które kiedyś otwierano tylko wtedy, gdy na Chmielną przyjeżdżał ktoś naprawdę uprawniony. Korzystają z tego kierowcy, którzy muszą "tylko na chwileczkę" wjechać pod same drzwi lokali przy deptaku.

- Zakaz nie obowiązuje osób niepełnosprawnych, mieszkańców i pojazdów zaopatrzenia w godz. 6.30 - 11. Wygląda jednak na to, że na Chmielną wjeżdżają wszyscy, o każdej porze. Tworzy się chaos. W efekcie mamy kolejną zakorkowaną i zastawioną samochodami ulicę w centrum – opisuje reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz, który na Chmielną wybrał się z kamerą.

Ławki zamiast miejsc parkingowych

O sytuacji dobrze wie zarządca ulicy, Zarząd Terenów Publicznych. - Straż Miejska sukcesywnie, w miarę posiadanych sił i środków, przeprowadza w tym rejonie kontrole, jednak nie jest w stanie utrzymywania kontroli 24h/dobę przez 7 dni w tygodniu tylko tego miejsca – zaznacza w piśmie przesłanym do naszej redakcji dyrekcja ZTP.

Jak przyznaje, zastanawiała się nad fizycznym zablokowaniem miejsc, gdzie w tej chwili zatrzymują się lub parkują nielegalnie pojazdy, np. poprzez ustawienie ławek czy innych elementów małej architektury. - Takie rozwiązanie ma też swoje wady. W godzinach porannych dopuszczony jest wjazd i postój pojazdów zaopatrzenia. Biorąc pod uwagę liczbę lokali gastronomicznych i handlowych, po wyeliminowaniu dostępnych miejsc postojowych, podczas rozładunku pojazdy zaopatrzenia blokowałyby całkowicie przejazd, jak również możliwość przejścia. W godzinach dopuszczonego zaopatrzenia sytuacja pod względem bezpieczeństwa byłaby niedopuszczalna – wyjaśnia ZTP.

Z kolei jeszcze kilkanaście miesięcy temu w rozmowie z tvnwarszawa.pl przedstawiciele ZTP tłumaczyli, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wybudowanie w tym rejonie podziemnych garaży. Te planowane są w centrum od kilkunastu lat - na razie bez większych efektów.

O sprawę spytaliśmy również straż miejską. - Tak jak w ubiegłym roku, w okresie przedświątecznym ten rejon został objęty częstszymi kontrolami. Tylko w ostatnich dniach wydano dyspozycje usunięcia pojazdów na koszt właściciela w ponad 20 przypadkach - mówi Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej. - Jeżeli stwierdzone zostanie, że kierowcy bezprawnie wjeżdżają na Chmielną, to będą wyciągane wobec nich konsekwencje przewidziane prawem. M.in. mandat karny w wysokości 500 zł - dodaje.

Zamkną plac dla ruchu?

Z kolei na początku października informowaliśmy o planach ratusza, który zapowiadał wyrzucenie samochodów z Chmielnej. Urzędnicy chcą, by plac u zbiegu Chmielnej, Brackiej, Szpitalnej i Zgody był przyjazny mieszkańcom. Konsultacje w tej sprawie mają ruszyć na wiosnę.

Wtedy też, na próbę, przez około tydzień plac miałby zostać całkowicie wyłączony z ruchu. Ratusz podkreśla, że chce w ten sposób sprawdzić, jak warszawiacy zareagują na taką organizację ruchu.

Wysyp znaków przy Chmielnej
Wysyp znaków przy Chmielnej
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

jk/r

Czytaj także: