Na posiedzeniu miejskiej komisji ładu przestrzennego znów doszło do awantury. - Nie godzimy się na dyktaturę biznesu na naszym terenie - krzyczeli podczas obrad mieszkańcy i aktywiści, którzy sprzeciwiają się budowie wieżowców w Śródmieściu Południowym.
Komisja obradowała na temat planu zagospodarowania przestrzennego Śródmieścia Południowego, w rejonie ulicy Poznańskiej. Projekt planu dopuszcza budowę pięciu wieżowców od 160 do 230 metrów. Największe kontrowersje budzi drapacz chmur planowany przez Archidiecezję Warszawską i Fundusz Inwestycyjny BBI Development. Biurowiec może mieć 180 metrów. Stanie na rogu ulic Nowogrodzkiej i Emilii Plater (złośliwi nazywają go Nycz Tower od nazwiska arcybiskupa Kazimierza Nycza).
Burzliwa atmosfera towarzyszyła posiedzeniu już od pierwszych minut. Licznie stawili się przeciwnicy budowy wieżowców w tej okolicy. Byli m.in. działacze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, Kolektywu Syrena, partii Razem i przedstawiciele pobliskich wspólnot mieszkaniowych.
Ich stanowisko od początku było jasne. Przekonywali, że zaproponowany projekt planu zagospodarowania jest skandaliczny. Spowoduje degradację istotnej części miasta. Zniszczy istniejący charakter zabudowy. Przyczyni się do wycięcia wspomnianych zielonych terenów i sprowadzi tu jeszcze większy ruch samochodowy.
Co z uwagami mieszkańców?
- Złożyliśmy do tego planu szereg uwag. Żadne z nich nie zostały przyjęte. To skandal i hańba – krzyczał Antoni Wiesztort z Kolektywu Syrena. Atmosferę dodatkowo podgrzewał fakt, że mieszkańcy chcieli zabrać swój głos jako pierwsi na co nie zgodził się prowadzący obrady komisji Michał Czaykowski (PO). - Najpierw radni, potem mieszańcy. Taki mamy tryb – stwierdził.
- My mamy mnóstwo konkretnych propozycji na ten teren. Chcemy szkół, centrów lokalnych. Wy macie jeden plan – wieżowce. Jeśli zostanie przyjęty, to będzie usankcjonowanie dyktatury biznesu – powiedziała Maria Burza, jedna z protestujących.
– Nie wszyscy mieszkańcy są architektami. Poczynili jednak ten trud, wczytali się w dokumenty i złożyli merytoryczne poprawki – podkreśliła z kolei Anna Andryszczyk. - Wiemy, że to są cenne tereny, ale ważniejsza jest jakość życia zwykłych mieszkańców w tym mieście – dodała mieszkanka.
- Najpierw ludzie, potem zyski – skandowali pozostali.
Aktywiści punktowali miasto za brak analiz dotyczących ochrony środowiska w tej okolicy. - Zaproponowany plan zakłada wycięcie drzew, niszczenia zieleni, także tej, która zawiera miejsca lęgowe. Nie może być poddany pod głosowanie – mówiła Andryszczyk.
Apelują o konsultacje
Mieszkańcy zaapelowali o dwie rzeczy. Po pierwsze – nieprzyjmowanie planu zagospodarowania dla Śródmieścia Południowego. Po drugie – o rzetelne konsultacje społeczne w tej sprawie, otwarte dla wszystkich i przeprowadzane w formie warsztatowej.
Podkreślali też, że plan krytykują nie tylko społecznicy. Głośne "nie" powiedziały już władze dzielnicy Śródmieścia, Komisja Dialogu Społecznego, varsavianiści, ekolodzy i pobliskie wspólnoty mieszkańców.
Teraz czas na opinię radnych. - Brak planu zagospodarowania przestrzennego nie blokuje budowy tych wieżowców. Warszawa i tak jest pokryta planami w bardzo niewielkim stopniu. Zamiast tego wydawane są tzw. warunki zabudowy, które wydaje się po znajomości – komentował radny Piotr Guział (WWS).
- Brak planu to anarchia – dodał Paweł Terlecki z PiS. - Plan uchwalony niegodnie z wolą mieszkańców to jeszcze większa anarchia – skontrował z kolei Antoni Wiesztort.
Radna SLD Paulina Piechna-Więckiewicz (SLD) złożyła wniosek, aby plan podzielić tak, aby wyłączyć niego część z najbardziej kontrowersyjnymi wieżowcami. Nie udało się, pozostali radni nie poparli tego pomysłu. Dyskusja została odłożona, ze względu na sesję rady miasta, którą była zaplanowano w tej samej sali.
Policja na komisji
Czwartkowa komisja to nie pierwsze posiedzenie w sprawie planu okolic ul. Poznańskiej. Ostatnie posiedzenie komisji w tej sprawie zakończyło się interwencją policji. Funkcjonariusze zostali wezwani przez radnych Platformy Obywatelskiej, którzy twierdzili, że przybyli na posiedzenie społecznicy utrudniają prowadzenie dyskusji.
Przewodniczący tłumaczył, że radni byli obrażani, pomawiani i czuli się zagrożeni, stąd decyzja o wezwaniu policjantów.
Karolina Wiśniewska