Do Polski Ludowej ściągnął zespół ABBA. W demokratycznej organizował konkurs Miss World. W Szwecji ukrywał Salmana Rushdiego. W Warszawie remontował Krakowskie Przedmieście, budował Stadion Narodowy, Centrum Nauki Kopernik i Muzeum Powstania. Wielu uważało go za szarą eminencję ratusza kierowanego przez Lecha Kaczyńskiego.
O śmierci byłego naczelnego architekta miasta poinformowało w poniedziałek na Twitterze Muzeum Powstania Warszawskiego. W ślad za nim Michała Borowskiego pożegnał też prezydent Rafał Trzaskowski.
Wspomniał go też Paweł Kowal, dziś poseł PO, współtwórca muzeum:
To nie przypadek, że Borowskiego wspominają ludzie związani właśnie z tą instytucją. Gdy ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński obiecywał otwarcie muzeum na 60. rocznicę wybuchu Powstania, termin wydawał się nierealny. Za jego dotrzymanie odpowiadać miał pełnomocnik - Michał Borowski. I udało się, a sukces ten prezydent zmienił w metodę - gdy tylko na horyzoncie pojawiała się inwestycja trudna i skomplikowana, pełnomocnictwo dostawał Borowski. Odpowiadał więc między innymi za realizację Muzeum Historii Żydów Polskich, Centrum Nauki Kopernik czy remont Krakowskiego Przedmieścia.
Szara eminencja
Formalnie zajmował nieistniejące już stanowisko naczelnego architekta miasta - kierował biurem, które odpowiadało z przygotowywanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Rosnące zaufanie prezydenta i idące w ślad za nim pełnomocnictwa sprawiły, że często zabierał głos na temat przyszłości Warszawy, tym bardziej że uwielbiał się spierać, także z dziennikarzami i - co rzadkie wśród urzędników - chętnie dzielił się własnym zdaniem. Był więc wymarzonym rozmówcą, który w dodatku zawsze oddzwaniał, żeby podzielić się opinią, która rozgrzewała dyskusję o mieście lub najzwyczajniej w świecie zrugać za to, co przeczytał wcześniej.
Był przeciwnikiem wieżowców i dlatego przygotowany za jego czasów plan zabudowy placu Defilad całkowicie je tam wykluczał. Jednocześnie to Borowski wydał zgodę na budowę Złotej 44, a kilka lat później, już po opuszczeniu ratusza, kierował spółką, która... zbudowała wieżowiec Cosmopolitan.
Z czasem zaczął uchodzić w Warszawie za postać niezwykle wpływową; szarą eminencję ratusza. Odnosił się tego z dystansem. - Widocznie nie było nikogo innego pod ręką, kto by się na tym znał - powtarzał przy kolejnych zadaniach. I przyznawał, że pełnomocnictwa dają mu swobodę w decydowaniu, jak ma wyglądać dana inwestycja lub część miasta, ale zastrzegał, że traktuje te przydziały jako tymczasowe.
Był skuteczny. Konkurs na projekt Muzeum Powstania Warszawskiego w dawnej elektrowni tramwajowej ogłosił w sierpniu, a w grudniu ruszyła budowa. - W Polsce! W ramach ustawy o zamówieniach publicznych - chwalił się. Choć trzeba dodać, że nie wszystkie projekty udało mu się doprowadzić do końca, by wymienić tylko wciąż nie zbudowane Muzeum Sztuki Nowoczesnej czy rewitalizację Pola Mokotowskiego.
No i oczywiście wspomniany plac Defilad. Tuż przed wygranymi przez Hannę Gronkiewicz-Waltz wyborami Borowski przygotował jeszcze umowę z firmą, która miała odpowiadać za zabudowę tego terenu. Miała wyjaśnić sprawy roszczeń, uzbroić teren, przeprowadzić parcelację i sprzedać działki inwestorom. Choć jako pełnomocnik mógł, umowy nie podpisał - zostawił ją na biurku nowej prezydent miasta. Dla Hanny Gronkiewicz-Waltz niska zabudowa wokół Pałacu Kultury była jednak "za mało ambitna". Umowa trafiła do kosza. Wkrótce potem trafił tam plan miejscowy, a sam Borowski stracił pracę. Co więcej - Gronkiewicz-Waltz zlikwidowała nawet jego stanowisko. W sprawach urbanistycznych doradzać miała od teraz rada złożona z warszawskich architektów. Ciało to bardzo szybko straciło na znaczeniu, a ci z jego członków, którzy musieli z miastem negocjować pozwolenia na swoje projekty, szybko zaczęli przyznawać: - Borowski był trudny, ale był jakiś. Miał swoje zdanie i wizję, z którą można było przynajmniej dyskutować.
Sam Borowski szybko wrócił jednak do gry i jako szef Narodowego Centrum Sportu realizował kolejne zadanie, w powodzenie którego mało kto wierzył - przygotował projekt i pozwolenie na budowę Stadionu Narodowego na Euro 2012.
- Był bardzo wymagającym klientem - wspomina go dziś w "Gazecie Stołecznej" Mariusz Rutz z firmy JSK, która stadion projektowała. - Wiedział, o czym mówi, co jest nieczęste u publicznych zamawiających. Wiedział, czego oczekuje. Bardzo dobrze wspominam tę współpracę. Zaprzyjaźniliśmy się później. Wybitny erudyta, wszechstronnie wykształcony. Ucinał dyskusje zbędne i głupie, nie mnożył problemów, tylko szukał ich rozwiązań - dodaje Rutz.
Człowiek do zadań specjalnych
Borowski wychował się i wykształcił w Szwecji, do której jego matka wyemigrowała - z biletem w jedną stronę - w 1968 roku. Gdy skończył studia, zajął się projektowaniem, między innymi metra w Sztokholmie, i kupowaniem nieruchomości. Część zarobionych przez syna pieniędzy jego matka przekazywała demokratycznej opozycji w Polsce. A Michał Borowski odnajdywał się w roli człowieka do zadań specjalnych. Dzięki swoim kontaktom, w połowie lat 70. pomógł ściągnąć do Polski ówczesną gwiazdę - zespół ABBA. Doświadczenie w show-biznesie wykorzystał wiele lat później. Jedno z jego pełnomocnictw dotyczyło organizacji... konkursu Miss World w Warszawie, w 2006 roku.
Jeszcze bardziej niewiarygodną historią podzielił się kilka lat temu w wywiedzie dla "Gazety Wyborczej". Opowiedział, jak na początku lat 90. pomagał - w jednym ze swoich mieszkań - ukrywać Salmana Rushdiego, obłożonego fatwą pisarza, który szukał schronienia w Szwecji po tym, jak zamordowano japońskiego tłumacza jego "Szatańskich wersetów".
Choć sam nie zaprojektował w Warszawie żadnego budynku, negocjował projekty i umowy, które zaowocowały wieloma znanymi inwestycjami. Jak choćby podwórko hotelu Saskiego, zaprojektowane przez... Alana Starskiego. - Teraz będę odpowiadał nawet za budowę dróg - śmiał się, gdy Lech Kaczyński zdecydował się powierzyć mu idący ślamazarnie remont Krakowskiego Przedmieścia - prawdopodobnie najbliższą warszawiakom inwestycję, w której miał udział. Inwestycję, której architekt Krzysztof Domaradzki zmarł dosłownie kilka dni wcześniej.
Źródło: tvnwarszawa.pl