Niespełna dwa lata temu Rada Warszawy jednomyślnie przyjęła program "Milion drzew dla Warszawy". Ale ostatnio o drzewach mówi się głównie w kontekście wycinek. Miasto zapewnia jednak, że mimo problemów, program jest wdrażany.
Radni mieli pewne obiekcje, ale ostatecznie wszyscy (55 obecnych na sali) poparli stanowisko zgłoszone przez Jarosława Szostakowskiego. Szef klubu PO w radzie miasta powoływał się w nim na przykłady innych miast - Los Angeles, Denver, Szanghaju, a przede wszystkim Nowego Jorku, gdzie w ciągu dekady, w ramach partnerstwa prywatno-publicznego posadzono 10 milionów drzew.
- Rzeczywiście, przyjęliśmy takie stanowisko, ale okazało się, że samorząd nie jest w stanie posadzić w sensownym czasie takiej liczby drzew – przyznaje dziś Szostakowski. - Zakładałem, że skoro Amerykanie mogą, to my też, ale program jest bardziej skomplikowany, niż mi się wydawało – dodaje radny.
Dokument przyjęty przez radnych był oczywiście tylko ogólnym zarysem, który miał przekuć się w szereg konkretnych działań. Odpowiadający za zieleń wiceprezydent Michał Olszewski zapowiadał m.in. stworzenie aplikacji, która pozwoli zaproponować nowe lokalizacje dla drzew, powołanie rady programowej składającej się z urzędników i naukowców, czy opracowanie dokumentu wyznaczającego standardy zieleni w mieście.
Aplikacji nie ma
Największe nadzieje wiązano z aplikacją. Ogromne wrażenie robił przykład płynący z Nowego Jorku. Program, który powstał w Wielkim Jabłku, katalogował 685 tysięcy roślin i dostarczał szeregu zaskakująco dokładnych informacji. Warszawska "apka" do dziś nie wyszła z fazy testowej, choć - jak nas zapewniano w połowie ubiegłego roku - "jeśli nie uda się rozpocząć jeszcze w czerwcu, to na pewno ruszymy w lipcu". Nie ruszyli.
- Był problem z podkładem mapowym, w oparciu o który miała funkcjonować. Zastosowana mapa (udostępniona na zasadach open source) okazała się zbyt słaba, nie sprawdziła się przy mocnych zbliżeniach. Dlatego podjąłem decyzję, że przygotujemy nową, pełną wersję w oparciu o mapy Google. Aplikacja zostanie uruchomiona prawdopodobnie na wiosnę – zapowiada dziś Michał Olszewski.
Nie pomaga dość nietypowy tryb wyboru wykonawców. Są nim informatycy, którzy wygrali konkurs dla startupowców. Młodzi przedsiębiorcy mieli problem z dopełnieniem formalnych wymogów.
Rady nie powołali
Nie powołano też zapowiedzianej rady, która miała czuwać nad realizacją programu, choć w dokumentach udało nam się odnaleźć nawet... jej skład. - Rada programowa była propozycją, ale ostatecznie się nie ukonstytuowała. Uznaliśmy, że w pierwszej kolejności potrzebujemy instrumentów, dzięki którym będziemy mogli wspólnie z mieszkańcami zwiększać liczbę sadzonych drzew w sposób planowy – argumentuje Olszewski.
Plusik można za to postawić przy zapowiedzi stworzenia "zielonej konstytucji miasta". Standardy kształtowania zieleni Warszawy zostały opracowane przez Polskie Towarzystwo Dendrologiczne (za 70 tysięcy złotych) i przyjęte przez radę miasta. Dokument jest kompendium wiedzy na temat doboru gatunków do konkretnych lokalizacji, zasad przesadzania i pielęgnacji drzew. W założeniu miał być przewodnikiem dla mieszkańców, ale jest to raczej materiał dla fachowców, choćby z uwagi na objętość - 112 stron - i dość hermetyczny język.
Jeśli ta "ekobiblia" ma być użyteczna także dla dendrologicznego laika, autorzy powinni pomyśleć o wersji uproszczonej, ilustrowanej infografikami.
Zaangażować mieszkańców
Choć ciężko znaleźć namacalny dowód, że program istnieje miasto zapewnia, że od ubiegłego roku jest realizowany. Wiceprezydent Olszewski nie widzi potrzeby i sensu budowy jednego scentralizowanego mechanizmu zarządzanego z jednego pokoju w ratuszu. Stawia raczej na rozproszone i zróżnicowane działania angażujące prywatnych właścicieli i mieszkańców do sadzenia drzew. Elementem tych działań jest np. rozdawanie sadzonek drzew, a przed świętami – choinek, co - jak twierdzi - idzie w tysiące sztuk rocznie.
Głównym instrumentem programu ma być wspomniana aplikacja. Jak zapowiada zastępca Hany Gronkiewicz-Waltz, ma ona zawierać licznik nasadzeń, który będzie jasnym dowodem realizacji programu i jego skali.
Za kluczowe działania ratusz uważa także: pogłębianie współpracy z dzielnicami, pozyskiwanie zewnętrznych źródeł finansowania i zwiększania liczby nasadzeń zastępczych. - Niestety ten ostatni instrument został nam wytrącony z ręki 1 stycznia – zastrzega nasz rozmówca. - Przy każdej decyzji o wycince mogliśmy żądać nasadzeń kompensacyjnych. Dziś, przy nowych przepisach – jeśli mówimy o terenach prywatnych – już nie mamy tego narzędzia. Dlatego liczymy na rozsądek ludzi – mówi.
"Lex Szyszko" budzi obawy
Program miał nabrać tempa w tym i przyszłym roku. Michał Olszewski nie ukrywa jednak, że liberalizacja przepisów dotyczących wycinki przeforsowana przez PiS bardzo komplikuje sytuację.
- Na podstawie map geodezyjnych policzyliśmy, ile drzew znajduje się na terenach prywatnych. Wyszło nam, że ok pół miliona. To jest skala drzew, które mogą być wycięte na bazie nowych przepisów. Przez ostatnie 10 lat tylko na terenach publicznych posadziliśmy ponad 270 tys. drzew, wiele drzew warszawiacy dodatkowo posadzili na terenach prywatnych. Decyzje o wycinkach za ostatnie 10 lat, które dziś nam się wytyka, to nic w porównaniu z tym, co się może zmaterializować w ciągu kilku miesięcy – ostrzega.
Jednak liczby ujawnione w poniedziałek przez portal Polityka Warszawska dowodzą, że wycinki w stolicy nie zaczęły się wraz z wejściem w życie "Lex Szyszko". Z opublikowanych wyliczeń wynika, że w latach 2007 – 16 wycięto 231 016 drzew. W tym samym okresie liczba nasadzeń wyniosła 271 569. Bilans jest więc dodatni, oficjalnie przybyło co najmniej 40 tysięcy drzew.
Można przypuszczać, że ta wartość jest w praktyce większa, ale precyzyjnie określić się jej nie da. Dlaczego? Wszystkie wycinki do końca ubiegłego roku były ewidencjonowane, a nasadzenia tylko częściowo – statystyki uwzględniały wyłącznie te dokonane przez miasto oraz wynikające z narzuconego przez nie obowiązku kompensacji. Natomiast firmy, osoby prywatne, czy spółdzielnie nie mają i nie miały obowiązku zgłaszania urzędowi, że posadziły drzewo.
Przy okazji ujawnienia danych miasto pochwaliło się także tym, że w ciągu 10 lat stworzyło 11 nowych parków i wyremontowało ok. 50 innych (wliczając skwery i zieleńce).
Piotr Bakalarski