Za nami pierwszy dzień posiedzenia komisji weryfikacyjnej w sprawie Noakowskiego 16. Prezydent miasta, wezwana na nie jako świadek, nie przyszła. Zeznawali za to lokatorzy kamienicy, a także były szef Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcin Bajko.
Noakowskiego 16 to jeden z najbardziej oczekiwanych adresów w planie prac komisji weryfikacyjnej. Budynek nazywany "kamienicą Waltzów", bo w 2003 roku to właśnie bliscy obecnej prezydent Warszawy odzyskali nieruchomość w ramach reprywatyzacji. Spadkobierców łącznie było 11, wśród nich mąż i córka szefowej ratusza.
Sama Hanna Gronkiewicz-Waltz na poniedziałkowe posiedzenie nie przyszła. Nie wytłumaczyła komisji, co wiedziała o sprawie ani jakie działania podejmowała, aby ją wyjaśnić. Swoje krótkie oświadczenie wygłosiła rano, na zwołanej w ratuszu konferencji prasowej.
Przed komisją pojawił się za to były szef Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcin Bajko. W swoich zeznaniach stwierdzał jednoznacznie, że "rozmawiał z prezydent Warszawy o możliwych nieprawidłowościach dotyczących reprywatyzacji Noakowskiego 16. Co więcej, ocenił, że "pani prezydent miała bardzo szczegółową wiedzę na ten temat".
Zeznania byłego urzędnika trwały zdecydowanie najdłużej. Oprócz spraw związanych stricte z reprywatyzacją, Bajko musiał tłumaczyć się też z milionowej pożyczki, jakiej udzielił dawnemu wiceszefowi BGN Jakubowi R.
Poza Bajką, na posiedzeniu stawili się też dawni lokatorzy kamienicy przy Noakowskiego 16. W poruszających słowach opisywali swoje wieloletnie starania o wyjaśnienie sprawy, a także szykany, jakich mieli doświadczyć od nowych właścicieli budynku. - Byliśmy cały czas nękani, nachodzeni, zalewani z pustostanów - wskazała jedna z zeznających. - Podwyżki czynszów były nie do udźwignięcia - przyznał drugi.
Mieszkańcy nie bali się też używać mocnych słów w stosunku do obecnej prezydent. - Stała się zakładniczką lobby reprywatyzacyjnego, któremu później trudno było wytykać coś, co samemu się zrobiło - powiedział Krzysztof Lewandowski, dawny lokator kamienicy.
We wtorek drugi (i ostatni) dzień posiedzenia komisji w sprawie Noakowskiego 16. Plan pracy wygląda następująco: najpierw zeznawać ma mąż prezydent Warszawy Andrzej Waltz (jeśli przyjdzie), po nim ponownie kolejni lokatorzy kamienicy, następnie przedstawiciele firmy Fenix, czyli obecnego właściciela nieruchomości (Krzysztof i Andrzej Kawalec, Radosław Martyniak) i na koniec była naczelniczka Biura Gospodarki Nieruchomościami Gertruda J.-F. (ma prokuratorskie zarzuty związane z reprywatyzacją, dlatego nie podajemy pełnego nazwiska).
Posiedzenie rozpocznie się o godzinie 10, będziemy relacjonować je na naszym portalu.
Na tvnwarszawa.pl relacjonowaliśmy pierwszy dzień posiedzenia komisji:
16.40 Jolanta Wasiak była ostatnim świadkiem, którego przesłuchanie zaplanowała na poniedziałek komisja weryfikacyjna. - Posiedzenie będzie kontynuowane w dniu jutrzejszym - zapowiedział przewodniczący Patryk Jaki.
16.05 Rozpoczęło się przesłuchanie kolejnego, trzeciego już świadka - Jolanty Wasiak, dawnej lokatorki kamienicy przy Noakowskiego 16.
Świadek rozpoczęła od wygłoszenia tzw. swobodnego oświadczenia. - My, mieszkańcy Warszawy i lokatorzy zostaliśmy obrabowani przez spółki podające się za właścicieli. Osoby mieszkające w zasobie miasta zostały pozostawione same sobie. Miasto często traktowało nas jak zło konieczne - powiedziała na wstępie.
Wasiak przyznała też, że rodzina jej męża mieszkała w nieruchomości przy Noakowskiego 16 "od około 1910 roku".
Przewodniczący Jaki pytał lokatorkę, jak zmieniło się życie jej i jej rodziny po reprywatyzacji budynku. - Bardzo się zmieniło - odpowiedziała bez wahania. - 10 października [2006 roku - red.] zostaliśmy poinformowali o reprywatyzacji, a 26 października mój mąż dostał zawału serca, bo przyszła pierwsza podwyżka - dodała. Podkreśliła też, że kilka lat później sama dostała udaru i przez pewien czas była sparaliżowana.
Dopytywana o ewentualne szykany ze strony nowych właścicieli kamienicy (spółki Fenix Group) powiedziała: "byliśmy cały czas nękani, nachodzeni, zalewani z pustostanów". Jeśli chodzi o podwyżkę czynszu wskazała zaś, że w jej przypadku było to z 293 złotych czynszu miesięcznie przed reprywatyzacją do ponad 1400 złotych już po niej.
Lokatorka mówiła też o uciążliwych remontach. Postawiła tezę, że prace celowo były prowadzone tak długo, aby mieszkańcy mieli dość i po prostu wyprowadzili się z budynku. - Stan kamienicy zaczął się poprawiać dopiero po tym, jak nikogo już tam nie było - powiedziała. Sama, jak dodała, wyprowadziła się stamtąd w grudniu 2011 roku.
Wasiak stwierdziła również, że niektórzy lokatorzy zapłacili za sprawę Noakowskiego 16 najwyższą cenę. Co to oznacza? - Jedna pani zmarła w wieku 48 lat, była matką pięciorga dzieci. Dostała kolejną podwyżkę czynszu. Umarła nagle, szła do kościoła, to było w 2007 roku - opisywała.
Pytana przez posła Platformy Obywatelskiej Roberta Kropiwnickiego o chronologię wydarzeń mieszkanka przyznała, że o roszczeniach do budynku lokatorzy dowiedzieli się już w pierwszej połowie lat 90. - Ale nie niepokoiliśmy się tym, bo nic złego się nie działo - powiedziała.
- A czy po wydaniu decyzji reprywatyzacyjnej [w 2003 roku - red]. ktoś państwa informował o tym? - dociekał Kropiwnicki. - Nie, ja się dowiedziałam w 2006 roku z karteczki na wycieraczce, że ZGN [Zarząd Gospodarki Nieruchomościami - red.] nie administruje już budynkiem - odpowiedziała Wasiak.
16.00 Zakończyło się przesłuchanie byłego szefa Biuro Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajki.
Przesłuchanie Marcina Bajki
15.30 Trwa przesłuchanie Marcina Bajki, byłego dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami. Po zadawaniu pytań przez członków komisji weryfikacyjnej głos przeszedł do pełnomocników stron. Przedstawiciel urzędu miasta mecenas Bartosz Przeciechowski pytał o kilka proceduralnych kwestii związanych na przykład z możliwością wznowienia postępowania w danych sprawach albo sposobu weryfikowania stron postępowania.
Większą uwagę poświęcił jednak notatce służbowej, jaką w 2012 roku mieli przygotować pracownicy BGN (pod którą podpisany był także Bajko). Dokument dotyczył sprawy Noakowskiego 16. Przeciechowski pytał o okoliczności jego powstania. Chciał też wiedzieć, dlaczego w notatce nie znalazła się informacja o nieprawidłowościach dotyczących sąsiedniej kamienicy przy Noakowskiego 12, które mogły mieć wpływ na losy Noakowskiego 16. Bajko nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Przyznał, że nie pamięta notatki ani okoliczności, w jakich została sporządzona.
- Czy jest pan absolutnie pewien, że pani prezydent miała wgląd w akta dotyczące Noakowskiego 16? - zapytała z kolei druga pełnomocniczka miasta mecenas Zofia Gajewska. - Miała bardzo szczegółową wiedzę na ten temat. Zadawała pytania, które moim zdaniem bez znajomości akt, trudno byłoby zadać - odpowiedział Bajko.
Mecenas doprecyzowała: dopytuję o to, bo pani prezydent temu zaprzecza.
- Czy państwo Waltzowie zrobili coś złego w tej sprawie [Noakowskiego 16 - red.]? - dociekała dalej Gajewska. - Nie jestem od oceny - stwierdził krótko były dyrektor.
Bajko: nie uważam, że w ratuszu działał układ
14.00 Trwa przesłuchanie Marcina Bajki, byłego dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami.
Pytania zaczął zadawał poseł Prawa i Sprawiedliwości Paweł Lisiecki. Chciał dowiedzieć się od Bajki, kiedy Gronkiewicz-Waltz zdobyła informacje, że kamienica przy Noakowskego 16 mogła być przejęta na podstawie sfałszowanych dokumentów. Były dyrektor nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Przyznał jednak, że "miał wrażenie jakoby pani prezydent uważała, że w sprawie Noakowskiego żadnych fałszerstw nie było".
Następnie Lisiecki dopytywał o milion złotych pożyczony przez Marcina Bajkę byłemu wiceszefowi BGN Jakubowi R. (ten wątek pojawił się we wcześniejszej części przesłuchania). Poseł PiS chciał wiedzieć, skąd Bajko miał tyle pieniędzy i czy zadbał o jakiekolwiek "zabezpieczenie pożyczki". - Byłem po sprzedaży jednego mieszkania, przed zakupem drugiego miałem przez krótki czas takie środki - odpowiedział świadek. Jeśli chodzi o wskazane zabezpieczenie - miał być to dom w Łomiankach.
Jakub R. jednak, jak podkreślił Bajko, oddał całą kwotę w ciągu 3-4 miesięcy.
Łukasz Kondratko z Prawa i Sprawiedliwości pytał z kolei Bajkę o rozmowy z Gertrudą J.-F. (byłą naczelniczką Biura Gospodarki Nieruchomościami, która w 2003 roku podpisała decyzję zwrotową w sprawie Noakowskiego 16). Chciał wiedzieć, czy dyrektor rozmawiał ją o sprawie tej konkretnej nieruchomości. - Być może tak, nie pamiętam dokładnie - odpowiedział krótko świadek.
Kiedy pytania zaczął zadawać poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki, na wstępie chciał wiedzieć, jaką funkcję pełnił Bajko w 2003 roku, kiedy wspomniana decyzja zwrotowa została podpisana. Świadek poinformował, że był wówczas zastępcą dyrektora i - jak podkreślił - nie zajmował się wówczas reprywatyzacją. Ta kwestia miała należeć do ówczesnego szefa biura Marka Kolarskiego.
- To jak pan myśli, dlaczego komisja pana dziś wezwała? Czy chodzi o to, aby obciążał Hannę Gronkiewicz-Waltz? - zapytał nieoczekiwanie Kropiwnicki. Bajko odmówił odpowiedzi na to pytanie. Dodał tylko, że w czasie kiedy on był dyrektorem BGN, sprawa Noakowskiego 16 nie leżała już w gestii jego biura. Decyzja reprywatyzacyjna została bowiem wydana, a nieruchomość sprzedana osobom trzecim znacznie wcześniej.
Bartłomiej Opaliński z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego pytał, czy prezydent Warszawy prosiła o wgląd do akt sprawy dotyczących Noakowskiego 16, a jeśli tak, to jak często. Bajko nie potrafił jasno odpowiedzieć. - Wiem, że dysponowała aktami, ale nie odbywało się to za moim pośrednictwem. Być może ktoś z gabinetu prezydenta o to prosił - powiedział.
Paweł Rabiej z kolei (z Nowoczesnej) chciał wiedzieć, czy osobiste doświadczenie prezydent stolicy związane z reprywatyzacją mogło wpłynąć na jej podejście do tego procesu. - Czy spowodowało to większą ostrożność albo może zmniejszenie zainteresowanie tym problemem? - doprecyzował. - Nie chciałbym nic domniemywać, ale wydaje mi się - z tych rozmów, które przeprowadziłem z panią prezydent - że wiedzę o procesach reprywatyzacji miała dużą - stwierdził i dodał, że jego zdaniem "osobiste doświadczenie nie wpłynęło na dalsze działania".
Adam Zieliński z ramienia Kukiz’15 zwrócił uwagę na jeszcze inną rzecz. Dociekał, dlaczego pomiędzy podpisaniem decyzji zwrotowej (2003 rok) w sprawie Noakowskiego 16, a podpisaniem aktu notarialnego (2006 rok) minęło tak dużo czasu. - Z tego co mówiła pani prezydent, jej mąż i spadkobiercy szukali w tym czasie kupca - poinformował były dyrektor.
Następnie głos ponownie wrócił do przewodniczącego Jakiego, który zapytał Bajkę, czy jego zdaniem "w ratuszu działał jakiś reprywatyzacyjny układ". - Nie, nie uważam tak - odpowiedział świadek.
"Przeprowadziłem z panią prezydent szereg rozmów o Noakowskiego 16"
13.05 Przewodniczący Jaki wznowił posiedzenie po przerwie. Rozpoczęło się przesłuchanie Marcina Bajki, byłego dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami (BGN). To nie pierwszy raz, kiedy Bajko stawia się przed komisją weryfikacyjną. Poprzednio był świadkiem w sprawie reprywatyzacji nieruchomości na Twardej (po znanym gimnazjum).
- Kiedy świadek dowiedział się o możliwym fałszowaniu dokumentów i co z tym zrobił? - zapytał na wstępie Patryk Jaki. Bajko przyznał, że było to w 2008 roku. - Pani prezydent przeprowadziła ze mną szereg rozmów w tej sprawie. Były one zarówno bezpośrednie jak i telefoniczne. Chciała wiedzieć, co się w takich sprawach robi - powiedział. Dopytywany przez przewodniczącego doprecyzował, że rozmowy z Hanną Gronkiewicz-Waltz miały miejsce głównie w 2013 roku (przed referendum) i w 2014 - przed wyborami.
Kiedy Jaki zapytał, "czy akta sprawy kiedykolwiek trafiły do pani prezydent", Bajko odpowiedział krótko: "jestem pewien, że tak".
Dalej przewodniczący dopytywał świadka o stosunek pani prezydent do całej sprawy. Chciał wiedzieć, czego dotyczyły dokładnie ich rozmowy, czy interesowała się losem zamieszkałych w tym budynku lokatorów. - Nie przypominam sobie. Rozmowa dotyczyła suchych faktów związanych z prawami do kamienicy - stwierdził Bajko.
Dalej przewodniczący pytał o to, dlaczego ratusz nie skorygował decyzji zwrotowej dotyczącej Noakowskiego 16, kiedy opinia publiczna dowiedziała się o nieprawidłowościach dotyczących sąsiedniej kamienicy (Noakowskiego 12), której właścicielami przed wojną była ta sama rodzina co numeru "16". Przypomnijmy krótko, minister w 2012 roku nie zgodził się na zwrot numeru 12 uznając, że mogła być przejęta na podstawie fałszywych dokumentów. - Nie można skorygować decyzji, kiedy jest ostateczna i wywołała konkretne skutki prawne. Decyzję można ewentualnie uchylić i wydać ponownie, ale tego nie rozpatrywaliśmy. Rozpatrywaliśmy złożenie wniosku o wznowienie postępowania - odpowiedział były szef BGN.
Szef komisji weryfikacyjnej pytał Bajkę nie tylko o sprawy związane z Noakowskiego 16. Chciał znać też m.in. historię słynnego zarządzenia prezydenta miasta z 2008 roku, w którym zalecało się przekazywanie budynków osobom ubiegającym się o zwrot jeszcze przed wydaniem decyzji reprywatyzacyjnej. Wszystkim, którzy interesują się sprawami warszawskiej reprywatyzacji ten dokument jest dobrze znany. Przyspieszył przekazywanie nieruchomości objętych roszczeniami prywatnym osobom.
- W pewnym momencie okazało się, że miasto musi płacić za bezumowne korzystanie z lokali. Z wiceprezydentem Jakubiakiem doszliśmy do wniosku, że można by wydawać budynki jeszcze przed decyzją - wyjaśniał sprawę Bajko.
Kolejna kwestia, o którą pytał Jaki to pożyczka udzielona byłemu wicedyrektorowi BGN Jakubowi R. właśnie przez Marcina Bajkę. Miało to być około milion złotych. Świadek potwierdził, że taka sytuacja miała miejsce. - Było to chyba w 2012 roku , nie pamiętam dokładnie. (…) Rozliczył [Jakub R. - red.] tę pożyczkę bardzo szybko, w ciągu kilku miesięcy, jeszcze kiedy był pracownikiem - oświadczył i dodał - byłem przekonany, że chodzi o kwestię Zakopanego.
Właśnie w okolicach Zakopanego (a konkretniej w Kościelisku), jak informowaliśmy dawniej na tvnwarszawa.pl. Jakub R. i znany mecenas Rober N. mieli wspólny pensjonat (obaj mają zarzuty, dlatego nie podajemy ich nazwisk).
Na koniec Patryk Jaki zapytał Bajkę "czy ma sobie coś do zarzucenia" w sprawach związanych z reprywatyzacją. - Nie mam - powiedział krótko były dyrektor.
Jako kolejny pytania zadawał Sebastian Kaleta (członek komisji z Prawa i Sprawiedliwości). Pytał między innymi o to, jak BGN reagował na pisma zgłaszane przez lokatorów, dotyczące nieprawidłowości przy zwrocie Noakowskiego 16. Bajko nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Mówił, że "nie pamięta dokładnie pism".
- A kiedy rozmawiał pan o reprywatyzacji z panem Andrzejem Waltzem? - pytał dalej Kaleta. - Raz. To była rozmowa telefoniczna. Miała miejsce prawdopodobnie przed referendum - odpowiedział świadek. Nie pamiętał jednak, z czyjej inicjatywy odbyła się ta rozmowa (pani prezydent czy jej męża).
W kolejnych minutach Kaleta długo dopytywał Bajkę o to, dlaczego urzędnicy nie próbowali wznowić postępowania w sprawie zwrotu Noakowskiego 16, kiedy pojawiły się informacje o tym, że Leon Kalinowski (który przejął nieruchomość zaraz po wojnie, jeszcze przed wejściem w życie dekretu Biuryta) był oszustem. Świadek wyjaśniał, że decyzję o wznowieniu postępowania podejmuje Samorządowe Kolegium Odwoławcze. - Miasto może jedynie złożyć wniosek w tej sprawie - podkreślił.
- Dlaczego więc nie złożono tego wniosku? - pytał członek komisji.
- Bo nie było polecenia prezydenta miasta - odpowiedział Bajko.
- A czy we wszystkim sprawach dotyczących wzruszenia [decyzji zwrotowej - red.] czekaliście na decyzję prezydenta? - kontynuował Kaleta.
- Nie, ale w przypadku decyzji, gdzie stroną jest mąż prezydenta należało o tym poinformować. W przeciwnym razie osoba [podejmująca decyzję - red.] szybko pożegnałaby się z pełnieniem swojej funkcji - stwierdził były szef BGN.
12.45 Zakończyło się przesłuchanie pierwszego świadka - Krzysztofa Lewandowskiego. Przewodniczący komisji zarządził 15 minut przerwy (do godziny 13.00).
Lokator Noakowskiego: instytucje działały opieszale
11.20 Trwa przesłuchanie Krzysztofa Lewandowskiego, dawnego mieszkańca kamienicy przy Noakowskiego 16. Świadek, w odpowiedzi na pytania członków komisji przyznał, że początkowo w budynku mieszkało 80 rodzin. Po reprywatyzacji zaczęli się stopniowo wyprowadzać. - Dziś nikt z dawnych lokatorów komunalnych tam nie mieszka - powiedział.
Łukasz Kondratko, poseł Prawa i Sprawiedliwości dopytywał Lewandowskiego o jego ocenę działania organów publicznych w całej sprawie. - Wszystkie organy, do których jako lokatorzy zwracaliśmy się z apelami działały opieszale. Wydawało nam się, że wszelkie instytucje działają w zmowie z beneficjentami [decyzji reprywatyzacyjnej - red.] - powiedział. - My na początku nie wiedzieliśmy się rodzina pani prezydent jest w gronie tych beneficjentów. Byliśmy zaskoczeni, ale myśleliśmy, że właśnie dzięki temu uda się jakoś to wyjaśnić - dodał.
Członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Sebastian Kaleta pytał świadka o badanie historii Leona Kalinowskiego (który na podstawie fałszywych dokumentów przejął kamienicę po wojnie, opisywaliśmy tę sprawę w tvwarszawa.pl). Lewandowski przekonywał, że w archiwach można było znaleźć liczne dokumenty świadczące o niechlubnej działalności Kalinowskiego, związanej z wyłudzaniem nieruchomości (nie tylko przy Noakowskiego).
Bartłomiej Opaliński z Polskiego Stronnictwa Ludowego pytał z kolei o dawnych mieszkańców Noakowskiego 16. Chciał wiedzieć na przykład, czy byli wśród nich ludzie niepełnosprawni lub starsi. Lewandowski w obu przypadkach potwierdził. - Co więcej, zarejestrowaliśmy trzy przypadki zgonów z powodu toczącego się postępowania. Jedna pani była niepełnosprawna i od wielu lat cierpiała na padaczkę, po zawiadomieniu o podwyżce umarła. Dwa inne przypadki dotyczyły osób zdrowych i dużo młodszych - opisywał świadek.
Co do obecności nowych właścicieli kamienicy (firmy Fenix, która od rodziny Waltzów szybko ją kupiła) powiedział: "pojawili się tam tylko raz".
Jaki i Kropiwnicki: spór o Błaszczaka
Robert Kropiwnicki z PO pytał świadka o zachowania urzędników ratusza, ale przed 2006 rokiem (kiedy prezydentem miasta nie była jeszcze Hanna Gronkiewicz-Waltz). - Dlaczego nie zwrócili uwagi na problem? - dociekał. - Nie mam pojęcia, trudno powiedzieć - kluczył Lewandowski, ale przyznał, że już wtedy mogła działać w urzędzie jakaś zorganizowana grupa.
W dalszej części zeznań wiele razy zwracał uwagę na apele mieszkańców do ratusza odnośnie tego, że kamienica wpadła w ręce nieodpowiedniego człowieka. - Ta kradzież była oczywista dla wszystkich kancelarii, którym to pokazywaliśmy, a urzędnicy byli cisi, głusi i ślepi - stwierdził.
Kropiwnicki pytał dalej o pomoc ze strony urzędników dzielnicy, wymieniając tu między innymi dawnych burmistrzów Śródmieścia związanych z Prawem i Sprawiedliwością: Mariusza Błaszczaka czy Artura Brodowskiego. - Czy była z ich strony jakaś pomoc? - dopytywał.
Przesłuchanie prowadzone przez posła PO przerwał Patryk Jaki.
- Państwo [lokatorzy kamienicy - red.] zostali przekazani nowym właścicielom, kiedy Mariusza Błaszczaka dawno nie było w urzędzie Śródmieścia. Są jakieś granice manipulacji - powiedział.
- No właśnie nie. Ciągle mówicie, że za całe zło odpowiedzialna jest Hanna Gronkiewicz-Waltz, a tymczasem faktyczne problemy tej kamienicy zaczęły się znacznie wcześniej, za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości - bronił się Kropiwnicki. Między politykami doszło do ostrej wymiany zdań. Przerwał ją przewodniczący Jaki prosząc świadka, aby sprecyzował raz jeszcze, kiedy zaczęły się jego problemy związane z reprywatyzacją. Lewandowski wskazał tu listopad 2006 rok (pierwsze podwyżki czynszów) i styczeń 2017 (wejście w życie tej podwyżki). Wówczas Warszawą rządziła już Platforma Obywatelska.
Poseł Kondratko (PiS) wrócił do sprawy "uwikłania prezydent Warszawy w lobby reprywatyzacyjne", o którym świadek mówił we wcześniejszej części wypowiedzi. Chciał, aby Lewandowski rozwinął ten wątek. Lokator wyjaśnił, że chodziło mu o to, że osoby zajmujące się skupowaniem roszczeń - "widząc, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie reaguje w tak obciążającej dla siebie sprawie" uznali, że będzie przymykać oko na inne nieprawidłowości.
- To wszystko się działo na samym początku urzędowania prezydent miasta. Gdyby wtedy energicznie wyjaśniła całą sprawę byłaby czysta - podsumował świadek.
Po zadawaniu pytań przez członków komisji głos przeszedł do przedstawicieli stron. Pełnomocnicy stołecznego ratusza zwrócili uwagę na fakt, że "wbrew opinii, jakie padają na sali, pani prezydent nie mogła podejmować działań we własnej sprawie". Powoływali się w tej sprawie na kodeks postępowania administracyjnego.
Jeśli chodzi o pytania, mecenas Bartosz Przeciechowski pytał między innymi o pismo wysłane przez lokatorów do Zbigniewa Ziobry (z prośbą o interwencję). - Czy była jakaś odpowiedź? - dociekał. - Nie - odpowiedział krótko Lewandowski.
"Rodzina Waltzów i mataczenie w sprawie"
10.25 Rozpoczęło się przesłuchanie pierwszego świadka - Krzysztofa Lewandowskiego, jednego z dawnych lokatorów Noakowskiego 16.
Rodzina świadka mieszkała przy Noakowskiego 16 od połowy lat 40. On wyprowadził się stamtąd w grudniu 2012 roku. Swoje zeznania przed komisją rozpoczął od "swobodnego oświadczenia".
- Ono składa się z kilku punktów. Pierwszy nazywa się "kradzież" - oświadczył na wstępie. Dalej tłumaczył, że lokatorzy Noakowskiego 16 przez lata starali się udowodnić, że w przypadku kamienicy doszło właśnie do kradzieży budynku przez Romana Kępskiego. - Kępski nigdy nie był następcą prawnym spadkobierców budynku, działał w złej wierze. Decyzja SKO [Samorządowego Kolegium Odwoławczego - red.] była wadliwa - powiedział.
- Drugi punkt to cena, za jaką spadkobiercy Kępskiego sprzedali kamienicę spółce Fenix - kontynuował. Przekonywał, że ze śledztwa prowadzonego przez lokatorów wynika, że lokale w budynku zostały kupione na "bardzo korzystnych warunkach".
Dalej mówił też m.in. o szykanach stosowanych wobec lokatorów przez nowych właścicieli. Wymienił tu między innymi odebranie piwnic i "bezprawne podwyżki czynszów". - Pierwsza z 2,49 złotych do 11,49 złotych. Druga do 25 zł. W sumie było pięć podwyżek czynszów łącznie na ponad 1000 procent - powiedział Lewandowski. - Zapewniano, że czynsze będą podnoszone aż do skutku [wyprowadzki lokatorów - red.] - dodał.
- Kolejny punkt to przebudowa kamienicy pod przykrywką remontów. Powodowało to hałas, pył, dewastację elementów zabytkowych, niedziałające windy - wyliczał lokator.
W kolejnych słowach ostro wypowiadał się o prezydent Warszawy i jej rodzinie, której członkowie odzyskali budynek w ramach reprywatyzacji.
"Rodzina Waltzów i mataczenie w sprawie" - tak Lewandowski nazwał kolejną część swojego wystąpienia. - Tuszowanie sprawy przez Hannę Gronkiewicz-Waltz już jako prezydenta Warszawy było oczywiste, choć niejawne - powiedział i zarzucał jej, że "wykorzystywała do tego swoich urzędników". Jako dowód wskazał Jacka Kozłowskiego (PO), który pojawił się na jednej z demonstracji mieszkańców Noakowskiego (był wówczas szefem sztabu pierwszej kampanii wyborczej Hanny Gronkiewicz-Waltz). - Przybiegł wymachując umową notarialną. Mówił, że wszystko jest w porządku, że sprawa jest czysta jak łza. Chciał zatuszować historię, jaką chcieli przekazać lokatorzy - powiedział.
- Próbowaliśmy spotkać się trzykrotnie [z Hanną Gronkiewicz-Waltz - red.]. Pani prezydent za każdym razem odwoływała spotkanie - informował Lewandowski. Dalej ocenił ostro: "stała się zakładniczką lobby reprywatyzacyjnego, któremu później trudno było wytykać coś, co samemu się zrobiło".
Na koniec świadek przyznał, że od prezydenta miasta oczekiwali "odwagi cywilnej, wyjaśnienia sprawy do końca i dbania o majątek publiczny".
Po wygłoszeniu oświadczenia, pytania świadkowi zaczęli zadawać członkowie komisji. Patryk Jaki pytał m.in. o uciążliwości mieszkańców po przejęciu budynku przez nowego właściciela. Lewandowski mówił tu głównie o pracach remontowych. - Choć trudno to nazwać remontem, to była raczej przebudowa, bardzo trudna dla mieszkańców - powiedział.
Jaki dopytywał, czy mieszkańcy zgłaszali swoje wątpliwości o zwrocie budynku do ratusza. - Już w 2006 roku zwróciliśmy się do urzędu. Doprowadziliśmy do spotkania z przedstawicielami miasta, na którym wyłuszczyliśmy nasze problemy, między innymi drastycznie podniesione czynsze - odpowiedział Lewandowski.
Dalej mówił, że lokatorzy próbowali bezpośrednio spotkać się z Hanną Gronkiewicz-Waltz. - Trzykrotnie byliśmy umówieni, ale te spotkania były odwoływane. Za czwartym razem się udało, ale też nie osobiście z panią prezydent, ale z jej zastępcą - poinformował mieszkaniec.
Następnie Lewandowski długo opowiadał o tym, jak mieszkańcy sprawdzali historię budynku i losy dawnych jego właścicieli. Jak podkreślał, było to bardzo trudne. - Mieliśmy utrudniony dostęp do archiwów, do dokumentów, bo nie byliśmy stroną - mówił.
Na koniec Patryk Jaki chciał wiedzieć, czy - według świadka - jest możliwość "aby prezydent nie wiedziała" o nieprawidłowościach i wątpliwościach związanych z reprywatyzacją tej kamienicy. – To bardzo mało prawdopodobne. Musielibyśmy założyć, że pani prezydent w ogóle nie czyta prasy – stwierdził Lewandowski.
10.10 Komisja rozpatrzyła wniosek o wyłączenie z pracy komisji jej przewodniczącego Patryka Jakiego (wcześniej złożyła go Hanna Gronkiewicz-Waltz). Na czas rozpatrzenia wniosku Jaki wyłączył się z prowadzenia obrad, przekazał to Sebastianowi Kalecie.
W obronie prezydent Warszawy stanął poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. Stwierdził, że jej wniosek jest zasadny, a wypowiedzi Jakiego często są "atakiem politycznym" wobec Gronkiewicz-Waltz. Zwłaszcza, że - jak powiedział Kropiwnicki - wiele nieprawidłowości miało miejsce również "za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości w stolicy".
- Ten wniosek to coś, nad czym nie warto się za mocno roztrząsać - powiedział z kolei poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński. Podobnie uznał inny polityk PiS Łukasz Kondratko. - To jest po prostu gra Hanny Gronkiewicz-Waltz skierowana przeciwko pracy komisji - orzekł.
Ostatecznie komisja wniosek prezydent Warszawy o wyłączenie Jakiego odrzuciła. "Za" był tylko poseł PO Robert Kropiwnicki. Pięciu członków było przeciw, dwóch się wstrzymało.
10.00 Przewodniczący Patryk Jaki otworzył posiedzenie w sprawie reprywatyzacji kamienicy przy Noakowskiego 16.
Kamienica sprzedana oszustowi
Jeszcze przed początkiem posiedzenia Hanna Gronkiewicz-Waltz zwołała konferencję prasową, na której oświadczyła, że "odmawia składania zeznań" w charakterze świadka.
Sprawa kamienicy przy Noakowskiego 16 ciągnie się od ponad 10 lat i stanowi poważną rysę na wizerunku Gronkiewicz-Waltz od początku jej prezydentury.
Budynek został zreprywatyzowany w sierpniu 2003 roku, kiedy Warszawą rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Decyzję zwrotową podpisała Gertruda J-F. (wezwana jako świadek na drugi dzień komisji). Kamienicę odzyskało łącznie 11 osób, wśród nich bliscy obecnej prezydent - jej mąż Andrzej oraz córka Dominika.
"Mój udział w ustanowionym prawie wynosił 0,0684" (co stanowiło 6,8 proc. nieruchomości - red.) - informował kilka miesięcy temu na swojej stronie internetowej sam Andrzej Waltz. Dokładnie tyle samo udziałów miała otrzymać córka Waltzów. Waltzowie otrzymali prawa do Noakowskiego 16 od swojej ciotki Haliny Kępskiej (Andrzej Waltz był jej siostrzeńcem).
ZOBACZ MATERIAŁ O KAMIENICY PRZY NOAKOWSKIEGO 16:
kw/mś