Na swojej konferencji Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznała, że decyzja o zwrocie działki przy Chmielnej 70 była pochopna i zapowiedziała zwolnienia dyscyplinarne trzech urzędników.
- Zobaczymy, jakie efekty przyniosą te zapowiedzi. Wiceprezydenci mówili coś innego. Dzisiaj pani prezydent przyjęła inną retorykę. Dymisje urzędników pokazują, że pani prezydent podeszła do sprawy poważnie - komentował w studiu TVN24 Paweł Lisiecki.
Według niego słowa Hanny Gronkiewicz-Waltz zostały bardzo oględnie wypowiedziane. - W tej sprawie będzie musiało wypowiedzieć się CBA. Na razie nie wiemy, co ustalono. Ten proceder z odzyskiwaniem nieruchomości nie zawsze był zgodny z prawem - twierdził.
I dodał, że sprawa nie dotyczy tylko Chmielnej 70 i innych znanych nieruchomości, ale tysięcy budynków.
- Jeżeli ten 1 proc. z tych wszystkich nieruchomości uznać za zwroty nieprawidłowe, to przy średniej wartości 5 mln to wychodzi 1,5 mld złotych. To jest pokaźna kwota - wyliczał.
- To, że takie pieniądze są w grze, powoduje, że różnego rodzaju kancelarie prawnicze próbują uzyskać wpływ na zwrot tych nieruchomości - powiedział na antenie TVN24.
Lisiecki : "Polityka miasta powinna się zmienić"
"Powinna zmienić się polityka miasta"
O samych dymisjach mówił, że jest to metoda odcięcia się od tych osób. - Pani prezydent dała tym ludziom pełnomocnictwo do wydawania tych decyzji. Tu pojawia się pytanie, jaką odpowiedzialność powinna ponieść. Ciężko mi powiedzieć, jaka powinna być odpowiedzialność wiceprezydentów. Powinna zmienić się polityka miasta względem nieruchomości - oceniał.
Przypomniał też, że jeszcze będąc radnym, dopytywał o listę osób zgłaszających roszczenia. Ustawa o ochronie danych osobowych uniemożliwiała udostępnienie tych danych.
Na pytanie, czy będzie komisarz w stolicy, odpowiedział że raport CBA będzie bardzo ważący na decyzję premier o powołaniu komisarza i odwołaniu Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta stolicy.
md/mś