Statystyka jest smutna. Brutalna. Celne strzały Jagiellonii - 1. Legii - 0.
Przed pierwszym gwizdkiem piłkarze z Warszawy podbiegli do sektora przeznaczonego dla gości. Sektora pustego. Pozdrowili, pobili brawo.
Bez flag wejść nie chcieli
Fanów stołecznej drużyny na trybunie zabrakło. Jak poinformowano na antenie transmitującego to spotkanie Canal+, nie wpuszczono ich z przywiezionymi flagami, a bez flag wejść nie chcieli.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Jagiellonia wydała komunikat, w którym poinformowała, że - wbrew wcześniejszym ustaleniom - nie będzie możliwe wniesienie na trybuny "elementów oprawy meczowej oraz wielkoformatowych symboli klubowych, takich jak flagi i sektorówki. Pomimo tych ustaleń kibice Legii przyjechali na mecz do Białegostoku z flagami. Nasz klub nie wydał zgody na wniesienie ich na trybuny. Fani Legii zadecydowali o opuszczeniu parkingu i udaniu się do Warszawy" - napisano.
Im bliżej pola karnego, tym gorzej
Miejscowi potrzebowali zwycięstwa i wyszli do gry w ofensywnym ustawieniu, z dwoma napastnikami - Romanem Bezjakiem i Karolem Świderskim. Przed przerwą przeważali, okazji brakowało. Im bliżej pola karnego przyjezdnych, tym gorzej.
Legia zapowiadała ataki, absolutnie nic z tych zapowiedzi nie wyszło. Grała za wolno, za dużo było błędów.
W 83. minucie Bezjak sfaulował Michała Pazdana, a do zawodnika białostockiej ekipy z pretensjami wyskoczyli niemal wszyscy z ławki Legii.
Już w doliczonym czasie huknął jeszcze Bartosz Kwiecień, piłka jak pocisk przeleciała jednak nad bramką strzeżoną przez Arkadiusza Malarza.
Legia ma punktów 61, Lech 59, Jagiellonia 58.
Wyścig trwa.
rk/PAP/b