Zdaniem aktywistów z Animal Rescue Polska na terenie warszawskiego zoo znajduje się nielegalne wysypisko, na które trafiały odpady zwierzęce. - Znaleźliśmy kości i szczątki zwierząt - twierdzą. Władze ogrodu zoologiczne zaprzeczają tym doniesieniom.
W poniedziałek w warszawskim zoo interweniowały służby. Fundacja zawiadomiła policję, sanepid i inspekcję weterynaryjną.
- Przedwczoraj (w sobotę - red.) otrzymaliśmy anonimowe zgłoszenie, że na terenie zoo może znajdować się hałda szczątków padłych zwierząt, wyrzucanych razem z odchodami i innymi produktami pochodnymi, które produkuje się na terenie ogrodu zoologicznego. Początkowo nie przypuszczaliśmy, że w placówce, która jest wizytówką Warszawy, może dochodzić do takiego procederu - mówi Dawid Fabjański z fundacji Animal Rescue Polska.
I dodaje, że w niedzielę wieczorem przedstawiciele fundacji weszli na teren zoo. - Niestety potwierdziliśmy te informacje. W hałdzie odpadów znaleźliśmy kości dużych zwierząt, wylinki węży - twierdzi Fabjański. Jego zdaniem stanowią one zagrożenie dla okolicznych mieszkańców i zwierząt z ogrodu.
Jak przypuszcza, powodem takie stanu rzeczy mogą być oszczędności. - Zgodnie z procedurą odpady zwierzęce powinny zostać przekazane do utylizacji. Pewnie chodzi o pieniądze. Koszty utylizacji martwych zwierząt są duże. Przekłada się to na kilogramy i wiele złotych. Stąd pewnie taka praktyka była tu od wielu lat. Ta hałda nie istnieje tutaj od wielu miesięcy, tylko od lat. Pokazuje to skala, tę hałdę widać (na zdjęciach - red.) z satelity - dodaje.
"Odpady zwierzęce odbiera specjalistyczna firma"
Pracownicy zoo odpierają te zarzuty. "Miejski Ogród Zoologiczny w Warszawie nie prowadzi na swoim terenie składowiska odpadów zwierzęcych" - czytamy w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji.
Jak zaznaczono, przepisy sanitarne są ściśle przestrzegane. "Ogród posiada zorganizowany proces odbioru odpadów zwierzęcych - tak zwanej kategorii pierwszej oraz oddzielną umowę na odpady weterynaryjne i kolejną na odpady komunalne. Odpady zwierzęce odbiera specjalistyczna firma zajmującą się transportem i utylizacją takich odpadów" - informuje zoo.
Firma została wyłoniona w przetargu w 2019 roku. "Zwierzęta padłe i inne szczątki zwierzęce pakowane są w specjalne pojemniki dostarczone przez Trans-Med i regularnie odbierane" - podkreślają pracownicy. Deklarują też, że firma reaguje na każde dodatkowe wezwanie, a każdy odbiór kwitowany jest odpowiednim protokołem.
"Nie ma najmniejszej potrzeby, by zoo prowadziło dodatkowe wysypisko takich odpadów. Dla pracowników byłoby wysoce niewygodne, by zamiast do oznaczonych pojemników, nosić odpady kilkaset metrów w inne miejsce" - dodają przedstawiciele zoo. "W miejscu interwencji wskazanej przez aktywistów, warszawskie zoo ma ustawione kontenery na odpady komunalne, odbierane przez firmę Lekaro" - zaznaczają.
"Pracownik sanepidu nie stwierdził zagrożenia"
Poniedziałkową interwencję potwierdza policja. - Otrzymaliśmy takie zgłoszenie. Wpłynęło do nas około godziny 13. Na miejscu był także pracownik sanepidu, który nie stwierdził zagrożenia - informuje Agata Halicka z północnopraskiej policji. I dodaje, że policjanci wykonywali na miejscu czynności zlecone przez prokuraturę. Ich szczegóły nie będą jednak ujawniane w poniedziałek.
Jak z kolei przekazała Mazowiecka Inspekcja Sanitarna, warszawskie zoo jest nadzorowane przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Warszawie. - Ostatnia kontrola odbyła się 14 czerwca. Nie stwierdzono nieprawidłowości. Kontrolowano między innymi miejsca gromadzenia odpadów komunalnych. Na terenie utwardzonym ustawione są kontenery o pojemności 10 metrów sześciennych - mówi Joanna Narożniak, rzeczniczka MIS. Potwierdza też, że zoo ma podpisaną umowę z Lekaro na ich odbiór.
Zaznacza, że dotychczas PSSE nie posiada wiedzy na temat składowiska, o którym mówią aktywiści. - Dziś, po otrzymaniu zapytania mediów przeprowadzono rozmowę z kierownikiem sekcji gospodarczej, który poinformował, że ogród ma podpisaną umowę z firmą specjalistyczną odbierającą odpady zwierzęce - dodaje.
"Pokazują szczątki, których u nas nie znaleziono"
Fundacja Animal Rescue Polska jako dowód w sprawie opublikowała w mediach społecznościowych kilkadziesiąt zdjęć, które mają przedstawiać ujawnione w niedzielę szczątki zwierzęce.
Warszawskie zoo kwestionuje ich wiarygodność. "Zdjęcia przekazane dzisiaj mediom przez aktywistów pokazują szczątki, których u nas nie znaleziono ani przez policję, ani powiatowego lekarza weterynarii, którzy byli dziś w ZOO. Będący na miejscu aktywiści również nie wskazali tego miejsca służbom" - twierdzą pracownicy zoo.
"Nie jest to miejsce czyste i sterylne, ale nie ma tam składowiska odpadów, szczególnie zwierzęcych. Znalezione pojedyncze odpadki, które policja zabezpieczyła jako dowód w sprawie" - dodano w mailu do naszej redakcji.
kk/b