Manifestacja rozpoczęła się około godz. 19 przed restauracją Krowarzywa przy ulicy Marszałkowskiej. - Jest około 50 osób. Są też pracownicy z lokalu przy ulicy Hożej, którzy weszli w spór z pracodawcą – relacjonował Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.Mieli ze sobą transparent z napisem: "Dość represji za działalność związkową". Skandują także hasła: "Solidarność naszą siłą, naszym prawem prawo pracy", "Najpierw ludzie potem zyski" i "Dość wyzysku".- Lokal przy ulicy Marszałkowskiej działa, ale nie ma tam zbyt wielu klientów – zaznacza Węgrzynowicz.
"Usłyszałam inwektywy"
Przed kamerą TVN24 protestujący opowiadali o swoich zwolnieniach i zastrzeżeniach do pracodawcy. - My chcemy wznowić negocjacje, niestety wczoraj zostały zakończone. Pracodawca nie chce z nami rozmawiać – powiedziała Nadia Schmidt, była pracowniczka lokalu. - Od początku mówiliśmy, ze nam zależy na pracy tutaj, tylko chcemy podjąć rozmowę. Próbowaliśmy rozmawiać od trzech miesięcy. W tej chwili głównym postulatem, który jest najważniejszy, żeby nasz kolega wrócił do pracy – dodała.
Jedna z byłych pracownic w emocjonalny sposób wspominała rozmowy z pracodawcą. Przekonuje, że usłyszała inwektywy pod swoim adresem. – Nie byłam w stanie się po tym podnieść, stanęli za mną znajomi, przyjaciele z pracy. Nie byłam w stanie spojrzeć w oczy pracodawcy, który śmiał mi się w twarz – twierdzi Arletta.
Jedna z kobiet wspomina rozmowy z pracodawcą
"Kłamca"
Pojawiły się też głosy popierające właściciela restauracji. - W naszym kraju pracodawcy nie mają obowiązku zatrudniania osób. Jeżeli pracodawca stracił zaufanie do pracowników, to bardzo trudno mi sobie wyobrazić współpracę z takimi osobami. Dla mnie jest to zrozumiałe, że nie chce współpracować z osobami, które w internecie dopędzają do kampanii, która może zniszczyć ten bardzo fajny, jak widać, lokal – przekonywał Marek Tatała z Forum Obywatelskiego Rozwoju.W tej chwili protestujący zaczęli skandować: "kłamca".Mężczyzna podkreślił jeszcze, że nie zna stanu faktycznego sprawy. - Chciałbym zobaczyć dokumenty i żeby sad o tym zdecydował - zaznaczył.
Protest przed lokalem przy Marszałkowskiej
Konflikt trwa
O sporze w modnej, hipsterskiej burgerowni pisaliśmy już w poniedziałek. Poszło między innymi o umowy i zarobki: - Żądamy umów o pracę, godnych płac, likwidacji monitoringu i uznania związku zawodowego - mówili pracownicy.
"Jesteśmy przekonani, że zapewniamy pracownikom wyjątkowe i przyjazne miejsce pracy, a oferowane wynagrodzenie wynoszące od 14 do 22 zł netto za godzinę, jest bardzo konkurencyjne, znacznie powyżej średniej rynkowej" - przekonywał z kolei pracodawca w wysłanym do mediów oświadczeniu.
We wtorek pracownicy usiedli do rozmów z właścicielami lokalu, ale nie doszło do porozumienia. Strony nie mogły się dogadać głównie w sprawie powrotu do pracy zwolnionej osoby.
ran/mś