W poniedziałek, przez kilka godzin, reprezentujący kierowców związkowcy rozmawiali z zarządem na temat podwyżek.
- Dla nas zaproponowana kwota jest niedopuszczalna. Nasza firma przynosi ogromne zyski, które co roku są coraz większe. Dlaczego części z nich nie można przeznaczyć na lepsze wynagrodzenie dla kierowców? - pyta Michał Nowicki.
Przypomnijmy, że negocjacje w tej sprawie zaczęły się dwa miesiące temu, ale polegały tylko na wymianie pism pomiędzy związkowcami a zarządem. Związkowcy chcą 500-złotowej podwyżki i uważają, że ich żądania "nie są zbyt wygórowanymi jak na te czasy". Twierdzą, że dopiero po groźbie referendum strajkowego, zarząd zgodził się na spotkanie, z którego jak na razie nic nie wynikło
- Przekazaliśmy związkom zawodowym nasze propozycje, które zakładają między innymi, że w najliczniejszej grupie kierowców podstawa wynagrodzenia wzrośnie o 200 złotych, co oznacza wzrost tej stawki do 3900 złotych brutto. W pozostałych grupach zaproponowaliśmy wzrost o 100 złotych brutto (poza najwyższą stawką wynoszącą 4500 złotych brutto). Czekamy w tej chwili na oficjalne stanowisko strony związkowej i dalsze owocne rozmowy - oświadcza Adam Stawicki, rzecznik prasowy Miejskich Zakładów Autobusowych.
Przełożono referendum
Z powodu poniedziałkowych rozmów, przełożono też zapowiadane na miniony weekend referendum strajkowe. Jego nowy termin wyznaczono na 23-25 stycznia.
- Myślę, że kierowcy nas w nim poprą. MZA to miejska spółka. Dlaczego jej władze nie porozumieją się z właścicielem, czyli miastem stołecznym Warszawą, skoro my zarabiamy na budżet tego miasta? Wydaje mi się, że miasto nawet nie wie, że chcemy podwyżek i takie rozmowy są prowadzone. My nie chcemy żadnych dodatkowych pieniędzy od miasta, czy spółki. My tylko żądamy, by nam nie zabierali tego co wypracowaliśmy i nie oddawali milionów do miasta, które należą się pracownikom MZA - twierdzi Nowicki.
Obecnie najniższa pensja kierowcy w MZA wynosi 3700 złotych brutto. Kierowcy zaproponowali, by minimalna stawka dla nowo przyjętego kierowcy wynosiła 4500 tysiąca brutto, czyli tyle ile dziś zarabiają najbardziej doświadczeni pracownicy zakładu.
Nie wyjadą na ulice?
Jak pisaliśmy na tvnwarszawa.pl, związkowcy są zdeterminowani w walce o lepsze płace i zapowiadają, że w przypadku poparcia kierowców, dojdzie do strajku, a autobusy nie wyjadą na ulice. To skończyłoby się prawdopodobnie paraliżem, bo MZA to największy przewoźnik autobusowy w Warszawie.
- Chcemy dać do zrozumienia, że załoga jest zdeterminowana i oczekuje bardziej radykalnych posunięć. Jeśli w wyniku prowadzonych negocjacji nie dojdziemy do konsensusu, ostatecznością będzie strajk - zapowiadał na początku stycznia Zenon Kopyściński, przewodniczący Niezależnego Związku Zawodowego Kierowców w MZA.
Mateusz Dolak (m.dolak@tvn.pl)