Pasażer, który jechał na gapę uciekał przed kontrolerami, doszło do szarpaniny, a później oskarżył ich o kradzież portfela. Po wszystkim policjanci chcieli dla pracowników ZTM nawet aresztu, ale innego zdania była prokuratura. Całą historię opisuje "Życie Warszawy".
Dwóch kontrolerów sprawdza bilety w metrze, na stacji Kabaty jeden z nich zatrzymuje gapowicza. Pasażer nie ma dowodu ze zdjęciem, więc pracownik ZTM prosi, żeby poczekał na ławce, do czasu aż wezwie policję.
"Pozwalał na to zebrany materiał"
Ten moment wykorzystuje gapowicz – zaczyna uciekać. Obaj kontrolerzy ruszają w pościg. Uciekiniera udaje się złapać na antresoli, tuż za barmkami metra. Zaczyna się przepychanka.
Od tego momentu relacje uczestników zdarzenia przestają się zgadzać.
Pracownicy ZTM twierdzą, w czasie szamotaniny pasażerowi wypadł portfel, a jeden z nich go podniósł. Gapowicz uważa jednak, że został okradziony.
Na miejsce przybyła policja i zatrzymała kontrolerów. Po przesłuchaniu funkcjonariusze zdecydowali: występujemy do prokuratury, aby obu postawić zarzuty rozboju i wysyłamy wniosek do sądu o areszt. - Pozwalał na to zebrany materiał – mówi gazecie Magdalena Bieniak z mokotowskiej komendy.
Wewnętrzne postępowanie
Prokuratura nie postawiła jednak kontrolerom żadnego zarzutu i puściła ich wolno. -Z braku dostatecznych dowodów - wyjaśniają jej pracownicy.
Co na to wszystko Zarząd Transportu Miejskiego, w którym kontrolerzy są zatrudnieni? - Będziemy czekać na wyjaśnienia prokuratury w tej sprawie. Poza tym u nas także będzie przeprowadzone wewnętrzne postępowanie – zapewnia Igor Krajnow, rzecznik ZTM. I dodaje, że będą m.in. przeglądane nagrania z kamer.
Na razie obaj nadal pracują. Jeszcze nie wiadomo czy usłyszą zarzuty. - Musimy jeszcze raz przesłuchać pasażera oraz przejrzeć m.in. materiały z kamer w metrze, a także sprawdzić, jakie są uprawnienia „kanarów" i czy nie naruszyli prawa – tłumaczy dziennikarzom jeden ze śledczych.
ran
Źródło zdjęcia głównego: TVN24