Deklaracje padły podczas konsultacji, które uczelnia zorganizowała po burzy, jaką wywołały w mediach zdjęcia ogacanych ścian. Przed wojną w budynkach z szarej cegły mieściła się Fabryka Aparatów Elektrycznych Kazimierza Szpotańskiego. W 1999 roku zabudowania kupiła ówczesna Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej i konsekwentnie remontuje kolejne części kompleksu. Do momentu, gdy robotnicy nie wzięli się za elewacje, prace nie budziły kontrowersji.
Zainteresowanie spotkaniem z przedstawicielami uczelni okazało się znikome. Na konsultacje pofatygowały się raptem dwie osoby (włącznie z niżej podpisanym). Frekwencja rozczarowująca, ale zauważyć trzeba, że termin jaki wyznaczono - środek sierpnia, godzina 15 - nie sprzyjał obecności.
Wcześniejsze remonty nie pomogły
Rzeczniczka uniwersytetu Marta Komor przypomniała, że przyczyna okładania ścian styropianem jest prosta - studenci i pracownicy marzną jesienią i zimą. A inne metody docieplania nie dały oczekiwanych rezultatów.
- Ocieplaliśmy budynek od dachu, od tego zaczęliśmy. Przeprowadziliśmy wymianę okien, instalacji grzewczej, całego węzła ciepłowniczego. Na niewiele się to zdało. Audyty energetyczne wykazywały za każdym razem to samo - ogromne straty ciepła poprzez ściany. Rozważaliśmy metodę ocieplania od wewnątrz, ale ta jest niebotycznie droga, nas jest zwyczajnie na nią nie stać - tłumaczyła.
Powtórzyła, że uczelnia starała się zdobyć fundusze na remont historycznego gmachu na zewnątrz. - Podczas wielokrotnych spotkań z ratuszem na przestrzeni tych 18 lat informowano nas, że jako prywatny podmiot nie mamy szans na pozyskanie środków na tego rodzaju remont, bo budżet - a już zwłaszcza budżet na rewitalizację Pragi - pokrywa potrzeby publicznych placówek, które w pełni ten budżet konsumują - dowodziła.
Przekonywała, że Uniwersytet SWPS badał możliwość zdobycia pieniędzy w ramach: Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Mazowieckiego, Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, a także w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Bez skutku, bo źródła te przewidują środki tylko na budowę nowych obiektów, nie remonty. W pewnym momencie zainteresowanie pomocą miało wykazać także Polskie Stowarzyszenie Producentów Styropianu, ale rozmowy upadły.
Pożałowali miliona złotych
Od 2015 roku zabudowania między Chodakowską a Gocławską są wpisane do ewidencji zabytków, ale w praktyce niewiele z tego wynika, bo uczelnia korzysta z wcześniej wydanych pozwoleń i działa na podstawie istniejącego projektu. Dlatego przy wszystkich pojawiających się kontrowersjach, prace są w pełni legalne. Mimo to, uczelnia deklaruje pełną współpracę z Biurem Stołecznego Konserwatora Zabytków. Dlatego, gdy ten zaproponował inne metody ocieplenie budynku, zleciła wycenę wszystkich rozwiązań.
Jak podała Marta Komor, z kosztorysów wynikało, że styropian plus tynk malowany farbą silikonową, czyli rozwiązanie, które realizowane jest obecnie, to wydatek 836 tysięcy złotych. Metody zaproponowane przez biuro Michała Krasuckiego były droższe. Płytki ceramiczne imitujące oryginalną elewację miały kosztować 1,8 mln, a ocieplenie z okładziną z płytki klinkierowej 1,4 mln. - To jest etap tymczasowy, jeśli dostaniemy dofinansowanie, będziemy mogli rozwinąć tę inwestycję w kierunku rekomendowanym przez konserwatora - zadeklarowała rzeczniczka. - Nie uciekaliśmy od zmiany technologii, ale mając szczegółowe plany inwestycyjne na najbliższe lata, nie mieliśmy na to funduszy. Budżet jest ciasny, rozłożony na sześć ośrodków (Uniwersytet SWPS ma swoje oddziały także we Wrocławiu, w Poznaniu, Sopocie i Katowicach - red.). Ciężko wygospodarować dodatkowe fundusze na takie działania, jak podwyższenie standardu elewacji - dowodził dyrektor inwestycyjny uczelni Artur Schacht. I dodał, że szkoła będzie się musiała w najbliższym czasie zmierzyć z kompleksowym remontem swojego sopockiego wydziału. - Gdzie jest wymagana wymiana wszystkich instalacji i ocieplenie dachu. To pochłonie 10,5 miliona złotych, każda złotówka się liczy - stwierdził. Rozmowy o elewacji przyrównał do troski o tapetę w pokoju, podczas poważnej awarii w łazience.
Pierwszy prywatny uniwersytet w Polsce nie należy do najbiedniejszych uczelni w kraju. Najlepszym dowodem liczby, które przedstawiono podczas konsultacji. Wynika z nich, że w latach 1999-2017 Uniwersytet SWPS zainwestował w kampus na Kamionku 57 mln złotych. Łącznie na wszystkie swoje placówki wyłożył 97 mln. Kolejne 37 mln zamierza wydać do 2020 roku.
A mogli zburzyć
Schacht i Komor zgodnie zapewnili, że nie traktują wpisu do ewidencji zabytków jako zła koniecznego, ale przyznali, że uczelnia prawdopodobnie nie zdecydowałaby się na zakup nieruchomości 18 lat temu, gdyby miała ona ten status. Dlaczego? - W ówczesnym czasie uczelni na pewno nie było stać na kupienie budynku, który byłby zabytkiem, ponieważ jego modernizacja wymagałby użycia specjalistycznych technologii i bardzo drogich materiałów - tłumaczył dyrektor inwestycyjny.
Przedstawiciele uczelni przekonywali, że od początku starają się pielęgnować pofabryczne dziedzictwo zabudowań na Kamionku. I mają na to dowody. Regularnie spotykają się z potomkami Kazimierza Szpotańskiego, których uważają za część akademickiej społeczności. W hallu powieszono pamiątkową tablicę, w przestrzeni wypoczynkowej dla studentów znajduje się stała wystawa o dokonaniach Szpotańskiego (świadomego społecznie przedsiębiorcy i nietuzinkowego wynalazcy), a w wystroju uczelnianej kawiarnioksięgarni wykorzystano elementy urządzeń z dawnej fabryki.
- Od początku zależało nam, żeby zachować charakter budynku, a mogliśmy tu zrobić wszystko, zburzyć i postawić nową uczelnię - podsumowała Marta Komor.
Cegła na elewacji zasłonięta styropianem
Piotr Bakalarski