Gol w pierwszej minucie, Legia dogoniła w przedostatniej

Hit 13. kolejki ekstraklasy nie rozczarował. Jagiellonia prowadziła z Legią od pierwszej minuty, mistrzowie Polski długo bili głową w mur, aż dopięli swego w ostatniej chwili. Wynik 1:1 jednak nikogo nie zadowala.

Mistrz (Legia) z wicemistrzem i liderem (Jagiellonia). W dodatku Jaga miała coś do udowodnienia za dwa ostatnie sezony, w których na finiszu dawała się legionistom wyprzedzić. W Białymstoku musiało być ciekawie. I było. Pierwsza minuta, druga akcja meczu i gol. Gospodarze mieli rzut rożny, ich rosły obrońca Ivan Runje chciał dopaść do piłki głową, ale strzelił plecami. Nieważne jak, ważny był efekt - piłka w siatce. Jagiellonia prowadziła.

Czekali i przeszkadzali

Legia była oszołomiona, a przecież spotkanie ledwo się zaczęło. Jagiellonia tymczasem spuściła z tonu, ale tylko pozornie. Jej piłkarze już nie musieli atakować, czekali na jedną zabójczą kontrę, która zakończyłaby mecz. W końcu z przodu byli czujący się jak ryba w wodzie w takich momentach, piekielnie szybcy Arvydas Novikovas i Kamil Świderski. Ten ostatni był nawet bliski podwyższenia, gdy urwał się obronie, ale jego strzał zatrzymał bramkarz Arkadiusz Malarz.

Jagiellonia czekała i skupiła się na przeszkadzaniu. Ofensywie rywali przeciwstawiła ostrą grę, często na granicy przepisów. Po stracie gola legioniści byli dłużej przy piłce. Oni za wszelką cenę potrzebowali wyrównania. W poprzedniej kolejce ledwo uratowali punkt z Wisłą, choć przecież prowadzili już 2:0. Porażka w Białymstoku mogła oznaczać dla nich stratę do lidera w postaci czterech punktów. Próbował szczęścia i to dwukrotnie Sebastian Szymański, strzelał też Marko Vesović, szarpał na skrzydle Dominik Nagy, ale w pierwszej połowie nic z tego nie wyszło.

Legia dopięła swego

Po przerwie Legia atakowała nieustannie, ale długo to Jaga była bliżej gola. Świderski ekwilibrystycznym strzałem, jakby z lekcji karate, obił słupek bramki Malarza. Później zawiódł kadrowicz Piotr Frankowski, który z bliska huknął z woleja, ale nieczysto trafił w piłkę. A goście? Poważne zagrożenie stworzyli tylko raz, gdy Szymański z kilkunastu metrów nie trafił do bramki, a ta w dużej części była pusta. Pod koniec blisko szczęścia był aktywny Jose Kante. Strzelał głową, obronił Kelemen. W końcu na Jagiellonii zemściła się zachowawcza gra. Andre Martins trafił z wolnego w poprzeczkę, a wprowadzony chwilę wcześniej Sandro Kulenović dobił bez trudu i był remis. Dla Chorwata to pierwszy gol w ekstraklasie. Na wagę punktu. Jagiellonia - Legia 1:1 CZYTAJ TAKŻE NA SPORT.TVN24.PL

Czytaj także: