- Ten pomnik jest symbolem najbardziej ponurego okresu stalinowskiej okupacji naszego kraju. Nie ma zgody na wydawanie publicznych pieniędzy na jego renowację. To hańba! – mówi Andrzej Melak, przewodniczący Komitetu Katyńskiego i radny Warszawy.
- Proszę pamiętać, że zaledwie trzy minuty spacerem od miejsca, w które pomnik ma powrócić, znajduje się ubecka katownia, w której przetrzymywani byli m.in.: przywódcy polskiego państwa podziemnego. Tam byli też sądzeni żołnierze AK, którzy pomagali powstańcom warszawskim – dodaje Tomasz Pisula, prezes Fundacji Wolność i Demokracja.
"Symbol serwilizmu i hańby"
"Ten pomnik komunistycznej propagandy, sprzeczny z historyczną rzeczywistością, jest dla Polaków symbolem serwilizmu i hańby - tym bardziej niemożliwym do zaakceptowania, że obrażającym pamięć i godność żołnierzy AK, WiN i NSZ zamęczonych w katowniach i więzieniach NKWD i UB znajdujących się w czasach stalinowskiego reżimu w najbliższej okolicy dotychczasowej lokalizacji pomnika" – piszą inicjatorzy akcji w petycji skierowanej kilkanaście dni temu do rady Warszawy.
Pod petycją podpisało się już ponad 3,5 tys osób. – Mamy też kilkaset podpisów zbieranych na Pradze oraz wyrazy poparcia, które płyną do nas z całego świata – podkreśla Hubert Kossowski reprezentujący Fundację "Wolność i Demokracja". Łącznie: podnad 4 tysiące - podają inicjatorzy.
Żołnierze AK, kombatanci, mieszkańcy
Obecnie kampanię przeciwników powrotu pomnika na pl. Wileński wspierają m.in.: Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, Komitet Katyński, Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych, a także wspólnota mieszkaniowa z ul. Targowej 81. To właśnie w pobliżu tego budynku ma stanąć pomnik po renowacji.
"Chcemy społecznej dyskusji w sprawie powrotu pomnika na Pragę, niestety władze Warszawy tej dyskusji unikają, łamiąc elementarne standardy demokracji" – piszą członkowie wspólnoty.
"Realizujemy decyzję radnych"
- Ta dyskusja trwa od 1989 roku i do tej pory nic szczególnego nie przyniosła. No może poza potwierdzeniem ogromnych podziałów między zwolennikami i przeciwnikami tego pomnika – odpiera zarzuty Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza. Jednocześnie podkreśla, że władze miasta mają w sprawie przeniesienia czterech śpiących związane ręce.
- Status prawny pomnika określa umowa międzynarodowa między rządami Polski i Rosji – tłumaczy Milczarczyk. Rzecznik ratusza dodaje, że przesunięcie pomnika wymaga zgody i zaangażowania różnych instytucji. – Jeżeli dobrze pamiętam, to po pierwsze musielibyśmy wystąpić do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, rada do polskiego rządu, a ten do rządu rosyjskiego – tłumaczy. - Poza tym, to radni podjęli decyzję w sprawie renowacji i powrotu na Pragę czterech śpiących. My tylko ją realizujemy – przypomina rzecznik.
Nie zmienią zdania
- Nie ma takiej uchwały, której nie można zmienić – odpowiada mu Maciej Wąsik, szef klubu PiS w radzie miasta. – My już raz proponowaliśmy przeniesienie pomnika do skansenu komunistycznych rzeźb w Kozłówce. Radni PO i SLD odrzucili wówczas naszą poprawkę – dodaje. Wąsik nie wyklucza jednak, że ta sprawa wróci na sesję rady miasta. Chociaż szansę na to, że radni PO i SLD zmienią swoją decyzję sprzed kilku miesięcy jest niewielka.
- Jeżeli koledzy z PiS przedstawią dokładnie taką samą propozycję, to my jej nie poprzemy – zapowiada Jarosław Szostakowski, przewodniczący klubu PO w radzie Warszawy.
– Kiedyś te same środowiska ubolewały, że krew żołnierzy dzieli się na lepszą i gorszą, a dziś robią to samo – dodaje z kolei Andrzej Golimont z SLD.
Relikt przeszłości
Pomnik Braterstwa Broni, zwany potocznie pomnikiem czterech śpiących, został odsłonięty w 1945 roku. Przez wielu jest uznawany za relikt przeszłości, który powinien zostać usunięty z przestrzeni publicznej. Dyskusja na temat jego ewentualnego usunięcia miała miejsce już kilkukrotnie, ostatnio przy decyzji o zmienia jego lokalizacji.
Rozbiórka w 2011 roku miała jednak charakter tymczasowy i była związana z budową II linii metra. Pomnik, po renowacji, ma powrócić w okolice placu Wileńskiego.
par/mz