Nowelizacja przepisów dopuściła stosowanie sekundników na skrzyżowaniach ze światłami, ale w Warszawie prędko się nie pojawią. Zarząd Dróg Miejskich otwarcie krytykuje to rozwiązanie i twierdzi, że "jego stosowanie byłoby krokiem wstecz w sterowaniu ruchem".
Zegary odliczające czas do zielonego i czerwonego światła działały już w kilkunastu miastach w Polsce. W 2016 roku Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa nabrało obaw, że urządzenia przeszkadzają i zastanawiało się nad wydaniem aktów prawnych, które uniemożliwią ich montowanie.
Zielone światło od ministerstw
Jednak tydzień temu Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformowały, że wyświetlacze będą mogły być instalowane na drogach zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, marszałka województwa, starostę lub prezydenta miasta na prawach powiatu, co oznacza, że ich zainstalowanie możliwe jest również w stolicy. Sekundniki mają wpłynąć na poprawę płynności ruchu pojazdów i pieszych na skrzyżowaniach. "Informacja z wyświetlaczy czasu wykorzystana przez kierujących pojazdami może oddziaływać na sposób i technikę ich jazdy, a więc może również wywierać pozytywny wpływ na środowisko, ze względu na zmniejszoną ilość zużytego paliwa, a tym samym niższą emisję CO2" - podkreślono w uzasadnieniu.
Rozporządzenie ma wejść w życie po 30 dniach od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.
"To rozwiązanie anachroniczne"
Warszawscy drogowcy przypominają, że takie rozwiązanie ma swoich zwolenników i przeciwników. "Ci pierwsi twierdzą, że sekundniki pozwalają kierowcom dostosować prędkość do czasu, jaki pozostał im na przejazd przez skrzyżowanie" - piszą na swojej stronie internetowej.
Dodają też, że wielu kierowców widząc zbliżający się koniec zielonego sygnału przyspiesza, co w efekcie prowadzi do wzrostu liczby pojazdów przekraczających dozwoloną prędkość czy wjeżdżających na czerwonym świetle. "Urządzenia mogą też rozpraszać uczestników ruchu i odwracać ich uwagę od sytuacji na drodze" - ostrzegają stołeczni drogowcy.
Ale to nie jest główny argument ZDM-u. "Aby sekundniki wiarygodnie wskazywały czas pozostały do zmiany świateł, sygnalizacja musi działać w trybie stałoczasowym, czyli niezależnie od natężenia ruchu na skrzyżowaniu. Takie anachroniczne rozwiązanie jest systematycznie zastępowane sygnalizacją adaptacyjną, opartą na systemie czujników wykrywających ruch. Dzięki temu sygnalizacja płynnie dopasowuje się do sytuacji na drodze" - przekonują.
Są lepsze rozwiązania
Przypominają też, że w Warszawie działa 750 sygnalizacji świetlnych. "Już blisko 500 z nich funkcjonuje w akomodacji, co roku ta liczba zwiększa się o kolejne kilkadziesiąt skrzyżowań. Takie rozwiązanie umożliwia m. in. wprowadzenie koordynacji pomiędzy skrzyżowaniami i uzyskanie zielonej fali. Poprawia to płynność ruchu zdecydowanie bardziej niż ewentualny montaż sekundników" - twierdzi ZDM.
PAP/kz/b
Źródło zdjęcia głównego: TVN24