Legia miała z klubem znad Morza Czarnego rachunki do wyrównania za poprzedni sezon. Wtedy - również w fazie grupowej LE - dwukrotnie skapitulowała 0:2.
Wersja 2.0
Ale piłkarze z Trabzonu mieli prawo nie pamiętać, jak się strzela mistrzom Polski gole. W końcu Trabzonspor czwartkowy i ten ubiegłoroczny to dwie zupełnie różne drużyny. Przeciwko drużynie Henninga Berga w wyjściowym składzie znalazło się miejsce tylko dla dwóch zawodników, którzy grali z Legią Jana Urbana (swoją drogą tureccy realizatorzy Urbana zapamiętali na tyle, że widzieli go na ławce warszawskiego zespołu) - to bramkarz Onur Kivrak i portugalski obrońca Jose Bosingwa.W pierwszej połowie Trabzonspor w wersji 2.0 już taki groźny nie był. Tomasz Jodłowiec z Ivicą Vrdoljakiem opanowali środek placu gry, a Dossa Junior z Jakubem Rzeźniczakiem unieszkodliwili Oscara Cardozo. Tyły były zabezpieczone, można było więc przejść do realizowania planu - wystarczyło, że Vrdoljak skopiował swoje perfekcyjne podanie z pierwszej kolejki LE z Lokeren, rzucił piłkę za plecy obrońców w kierunku Michała Kucharczyka i Legia niespodziewanie prowadziła. Wprawdzie "Kucharz" zrobił wszystko, żeby sobie utrudnić zadanie - tak przyjął piłkę, że ta mu odskoczyła - ale strzał oddał już perfekcyjny.Drugi cios gospodarze zadali sobie sami, a dokładnie zrobił to ich trener. Znanemu z gorącej głowy Bośniakowi Vahidowi Halilhodziciowi puściły nerwy i od utraty bramki ciągle miał coś sędziemu do powiedzenia. Przed przerwą się dorobił. Resztę meczu oglądał z trybun.
Brakowało kropki nad i
Chwilę wcześniej powinno być po meczu, ale Miroslav Radović tyle razy dryblował, że w końcu stracił piłkę. Normalnie Serb wykorzystałby 9 na 10 takich sytuacji. W czwartek była ta jedna.Legia, mądrzejsza po europejskich bojach, grała w wyrachowany sposób. Nie panikowała, nie wybijała bezsensownie piłek, tylko czyhała na to, co lubi najbardziej - zabójcze kontry. Jedna z takich, po godzinie gry, powinna skończyć się golem. Znów przed szansą stanął Kucharczyk, ale tym razem tak długo zwlekał z oddaniem strzału, że najlepszy u gospodarzy Bosingwa w porę ją wybił.Przy tej akcji zespół z Trabzonu nie stracił gola, ale po stronie strat miał bramkarza - Kivrak tak niefortunnie interweniował, że sam się wyeliminował z gry. Prawdopodobnie skręcił kostkę.
Palpitacje na koniec
Ostatnie pół godziny należało do Turków, którzy rzucili wszystkie siły do ataku. A wyczerpanym legionistom (dlaczego Berg tak długo nie robił zmian?) zostało desperacko się bronić. W sukurs przychodziło im szczęście - a to bronił jak w transie Duszan Kuciak, a to Kevin Constant obił poprzeczkę.W dodatku legioniści przez ostatnie dziesięć minut musieli bronić się w dziesiątkę, bo bezsensowną drugą żółtą kartkę zarobił Michał Żyro.Końcówka to był prawdziwy horror i przygniatająca przewaga Trabzonu (w całym meczu jego piłkarze oddali 25 strzałów na bramkę Kuciaka, Legia - trzy). Ale skończyło się happy endem.Trabzonspor - Legia Warszawa 0:1 (0:1)Bramka: Michał Kucharczyk (16)
Czytaj więcej na sport.tvn24.pl
twis /sport.tvn24.pl