- Teraz widać, że gdyby w Warszawie wygrał PiS, to można by realizować dużo łatwiej milionowe interesy dla partii politycznych - stwierdził Rafał Trzaskowski na antenie Radia Zet.
WIĘCEJ O TAŚMACH KACZYŃSKIEGO NA TVN24.PL
"Gazeta Wyborcza" opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, która dotyczyła planów budowy w Warszawie wieżowca przez powiązaną ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości spółkę Srebrna. Ujawniona rozmowa odbyła się 27 lipca 2018 roku w siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej w Warszawie. Wzięli w niej udział Jarosław Kaczyński, jego brat cioteczny Grzegorz Tomaszewski, austriacki biznesmen Gerald Birgfellner powiązany rodzinnie z prezesem PiS i jego wspólniczka, pełniąca jednocześnie rolę tłumaczki.
Rafał Trzaskowski był pytany o tę publikację we wtorek na antenie Radia Zet.
Wygrać wybory w Warszawie
Rafał Trzaskowski powiedział w rozmowie z dziennikarką Radia Zet, że rozumie już, dlaczego PiS-owi tak bardzo zależało na wygraniu wyborów w Warszawie. - Dla mnie zawsze było interesujące, dlaczego wybory w Warszawie były tak niesamowicie istotne dla PiS-u, żeby zrobić z tego w telewizji publicznej temat, który właściwie nie schodził z ramówki od rana do wieczora. Teraz widać, że chodziło o to, że gdyby wygrał w Warszawie PiS, to można by było realizować dużo łatwiej milionowe interesy dla partii politycznej - stwierdził prezydent Warszawy.
Dopytywany, co w tym dziwnego, że pewna spółka chce wybudować wieżowiec w centrum miasta, odpowiedział: - Nie jest zwyczajne to, że to jest spółka, która jest kontrolowana przez polityków, którzy zawsze mówili, że chcą tropić układ tych, którzy się uwłaszczyli na majątku państwa. Tutaj mamy partię PiS, która się uwłaszczyła na majątku państwa i chce budować inwestycje za setki milionów złotych. Do tej pory Jarosław Kaczyński nie występował w roli takiego twardego biznesmena, który oto zdobywa setki milionów złotych dla swojej partii - dodał.
Trzaskowski zauważył, że gdyby udało się postawić budynek, byłby to duży zastrzyk finansowy dla PiS-u. - Pewnie PiS by wystąpił o to, żeby już nie finansować partii z budżetu państwa - powiedział. Jak zaznaczył, "wtedy ciekawe, kto mógłby z nimi współzawodniczyć na tym rynku politycznym, gdyby z jednej strony była partia, która ma 100 milionów rocznie, a z drugiej strony inna, która nie miałaby żadnych dochodów".
Za wysoki budynek
Trzaskowski został też zapytany, czy gdyby dziś na biurko dostał wniosek, czy wydałby zgodę na budowę wieżowca. - Na początku nie było zgody dlatego, że ten budynek, który tam stoi, był wpisany do rejestru zabytków [w rzeczywistości w rejestrze nigdy nie był, był tylko w ewidencji - red.] - odpowiedział prezydent Warszawy. - PiS poprosiło o ekspertyzy. Ekspertyzę napisał człowiek, który dzisiaj jest wojewódzkim konserwatorem zabytków, po to, żeby wykreślić ten budynek z rejestru zabytków - stwierdził prezydent Warszawy.
Podkreślił też, że starano się, aby postawić budynek o wysokości 190 metrów. - W ocenie wszystkich, którzy się zajmują architekturą, tam budynek może mieć najwyżej 30 metrów, ale to się nie podobało wnioskodawcom. Nikt nie mówił, że tam nie może stanąć budynek, tylko (inwestorom - red.) chodziło o to, żeby wybudować największy budynek i żeby zarabiać na nim grube, grube pieniądze - mówił.
Przyznał przy tym, że na tak wysoki budynek w tym miejscu on także by się nie zgodził.
ZOBACZ TEŻ MATERIAŁY O SPRAWIE NIERUCHOMOŚCI PRZY SREBRNEJ:
PAP/ran/mp/b/pm
Sprawa Srebrnej
Sprawa Srebrnej
Sprawa Srebrnej