Jeszcze w piątek żużlowcy narzekali na nawierzchnię i większość nie wyjechała nawet na trening. Po całonocnej walce z torem udało się doprowadzić do rozegrania zawodów. Ale już w pierwszych biegach zamiast sportowej rywalizacji, kibice byli świadkami kabaretu z taśmą w roli głównej.Organizatorzy nie byli w stanie naprawić nierówno idącego w górę mechanizmu startowego i w końcu z niego zrezygnowali. Zgodnie z regulaminem zastąpili go zielonym światłem - zawodnicy ruszali po jego zgaśnięciu (gdyby i to zawiodło sędzia mógłby jeszcze dawać znak startu flagą). Jak w Formule 1! Nawet najstarsi sympatycy żużla nie pamiętają takiej sytuacji w Speedway GP.
Niebezpieczny tor
Naprawy przedłużały się w nieskończoność, a zawody odbywały się w ślimaczym tempie - po dwóch godzinach ledwo doszliśmy do półmetka. Po trzeciej serii i upadku Troya Batchelora zawodnicy zdecydowali się na obrady i po raz kolejny się zbuntowali - a wszystko przez rozpadający się, a w związku z tym niebezpieczny, tor. Nie trzeba chyba dodawać, że ponad 53 tysiące kibiców zgromadzonych na Narodowym było zdegustowanych tą sytuacją i gwizdami jasno dawało o tym znać.
Gwizdy na trybunach
Po kilkudziesięciominutowej przerwie, podczas której prawie nic się nie działo na torze, żużlowcy zdecydowali się spasować. Podobno nie pomogło nawet to, że organizatorzy - jak mówiono w kuluarach - szantażowali zawodników karami. Organizatorzy obawiali się reakcji kibiców i przez kolejne kilkadziesiąt minut debatowali nad tym, kto i jak ma ogłosić smutną decyzję.
Farsa sięgnęła zenitu, gdy wszyscy zawodnicy wsiedli na motocykle i przejechali ostatnie okrążenie na Narodowym, by pożegnać Tomasza Golloba, dla którego ma to być ostatni start w cyklu Grand Prix. Na dodatek żużlowcy otrzymali zakaz mówienia czegokolwiek i kontaktowania się z mediami. Kibice zdegustowani przedwczesnym zakończeniem zawodów gwizdali.
Dodajmy, że organizatorem zawodów jest cykl Speedway GP i firma BSI (Benfield Sports International, której szefem jest Ole Olsen). Polacy tylko wypożyczyli Duńczykom stadion.
Impreza za 5 mln złotych
Według nieoficjalnych informacji, organizacja zawodów miała kosztować 5 mln złotych. Gwoli ścisłości, GP Polski wygrał Matej Zagar, który w trzech biegach zgromadził osiem punktów. Na podium znaleźli się Chris Harris i Jarosław Hampel, którzy mieli siedem "oczek".
kris/twis