Chcieli zarejestrować i ubezpieczyć lexusa, choć go nie mieli

Policjanci zatrzymali mężczyzn na gorącym uczynku
Źródło: ksp
Stołeczni policjanci zatrzymali mężczyzn, którzy próbowali zarejestrować samochód, którego nie posiadali. Luksusowy lexus był ubezpieczony na 272 tysiące. W rękach policji znaleźli się: Marcin S., domniemany "mózg" oszustwa, 58-latek, na którego pojazd miał być sprowadzony, a także diagnosta, który miał wykonać badania techniczne.

Dzięki informacji uzyskanej w urzędzie celnym, funkcjonariusze ustalili, że dojdzie do próby zarejestrowania pojazdu, którego do Polski wcale nie sprowadzono. Zaczęli przyglądać się tej sprawie.

Dotarli do 43-letniego Marcina S., który - jak czytamy w komunikacie prasowym - miał przeprowadzić badania techniczne lexusa. Następnie udał się do urzędu, aby zarejestrować samochód. Nie na siebie, ale na 58-letniego Artura F., który towarzyszył mu w urzędzie.

"Po dokładnym sprawdzeniu okazało się, że 58-latek to tzw. słup, który za niewielką kwotę zgodził się zarejestrować auto na swoje nazwisko. Dodatkowo według wiedzy, jaką pozyskali policjanci, samochód miał zostać ubezpieczony na kwotę 272 tysięcy złotych" - informują stołeczni funkcjonariusze.

Dokumenty są, badania nie było

Policjanci odnaleźli też miejsce, gdzie lexus - zgodnie z dokumentami - miał przechodzić badania techniczne. Była to stacja kontroli pojazdów w powiecie Warszawa Zachodnia.

"Jeden z pracowników tej stacji miał ostatniego dnia sierpnia dokonać przeglądu technicznego auta, co potwierdzają pieczątki na dokumencie. Niestety diagnosta nie przypominał sobie konkretnego samochodu. W efekcie policjanci ustalili, że taki pojazd w ogóle nie przeszedł badania technicznego. Co więcej dowiedli, że w ogóle nie istnieje" - opisują funkcjonariusze.

Po co cała operacja? Policjanci podejrzewają, że mężczyźni chcieli zarejestrować lexusa, aby potem móc zgłosić jego kradzież. Podejrzenia te zweryfikuje postępowanie.

Trzy osoby z zarzutami

W całej sprawie zatrzymano również diagnostę 50-letniego Andrzeja U. Mężczyzna usłyszał zarzut poświadczenia nieprawdy. Grozi za to od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.

"Policjanci przedstawili również zarzut poświadczenia nieprawdy 58-letniemu Arturowi F. Mężczyzna przyznał się i dobrowolnie poddał karze pięciu miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności" - czytamy na stronie komendy stołecznej. Natomiast 43-letni Marcin S. będzie odpowiadał za sprawstwo kierownicze w związku z poświadczeniem nieprawdy. Za tego typu przestępstwo grozi kara od dwóch do 12 lat więzienia.

Policjanci zatrzymali mężczyzn na gorącym uczynku

kw/b

Czytaj także: