Zaparkowano go trzy miesiące temu. Mieszkańcy okolicy byli oburzeni, wzywali straż miejską, ale funkcjonariusze samochodu nie odholowywali. Argumentowali, że nie mogą tego zrobić, bo nie stoi na drodze i "bezpośrednio" nie zagraża bezpieczeństwu. Teraz zmienili zdanie. U zbiegu Ciszewskiego i alei KEN był w środę rano reporter tvnwarszawa.pl Mateusz Szmelter. - Po zaparkowanej tu hondzie nie ma śladu - relacjonował.
"W końcu! Świętujemy więc"
Jak informuje straż miejska, laweta zabrała ją we wtorek.
- W związku z tym, że właściciel – pomimo, że został wezwany przez straż miejską do usunięcia pojazdu – uchylił się od tego obowiązku, straż miejska wydała dyspozycję usunięcia pojazdu na koszt właściciela - mówi Katarzyna Dobrowolska ze straży miejskiej.Wcześniej mieszkańcy okolicy na auto przyklejali naklejki: "Droga STRAŻY MIEJSKA. Mój właściciel mnie porzucił. Błagam. Zabierzcie mnie stąd!" - czytaliśmy na jednej z nich. Obok wisiała kolejna: "Kupię ten samochód". Na Facebooku powstało nawet wydarzenie: obywatelskie mycie hondy.
Teraz pod zamieszczoną tam informacją o odholowaniu auta pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy.
"No naprawdę nie ma! Przywiązałem się do niej" - skomentował Krzysztof.
"Niemożliwe. Czerwiec, lipiec, sierpień... Są lepsi od przewodniczącej rady dzielnicy która nie zwołuje sesji od kwietnia" - napisał ironicznie Bartosz.
"Matko jedyna!!! W końcu! Świętujemy więc" - zachęcała Angelika.
kz/r
Straż miejska odholowała samochód