O usunięciu bud poinformował w mediach społecznościowych Wojciech Wagner, zastępca dyrektora miejskiego Biura Architektury i Planowania. "To nie dobra wola właścicieli, tylko efekt zbliżającego się terminu zastępczego wykonania rozbiórki na zlecenie Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego" - wyjaśnił na Facebooku. Oznacza to, że gdyby właściciel nie rozpoczął samodzielnego usuwania budek, nadzór budowlany zrobiłby to za niego obciążając go kosztami własnej akcji.
Wagner do wpisu na Facebooku załączył dwa zdjęcia. Widać na nich, że na działce przy placu Defilad nie ma już pawilonów, ale pozostało wiele śmieci i elementów wyposażenia.
W niedzielę na taki widok natknął się nasz reporter. - W centrum miasta powstało pobojowisko. Wokół unosi się silny zapach fekaliów. Pośród śmieci pozostały zbiorniki z nieznanymi substancjami. Są też przewody, meble, krzesła, worki ze śmieciami, opony, palety. Można by długo wyliczać, co pozostało na miejscu sklepów i barów - opisuje Lech Marcinczak z tvnwarszawa.pl.
Jak informuje Andrzej Kłosowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, właściciel ma nie tylko obowiązek zburzenia baraków, ale i przywrócenia terenu do stanu sprzed ich budowy. To znaczy, że jest również odpowiedzialny za wywiezienie pozostałości po rozbiórce. Nadzór budowlany zaplanował na wtorkowy poranek wykonanie zastępcze. Jeśli właściciel nie usunie pozostałości zalegających teraz na działce, zrobią to - na jego koszt - pracownicy wyznaczeni przez PINB.
Niekończąca się walka z budami
Działka, która była terenem wątpliwego estetycznie i prawnie punktu handlowego, jest prywatna. W ramach reprywatyzacji po latach walki odzyskał ją spadkobierca dawnych właścicieli. Plan miejscowy przewiduje tam jednak zieleń, nie pozwala na prowadzenie działalności gastronomicznej czy handlowej, co w ocenie właściciela działki jest czynioną mu z premedytacją złośliwością.
Jednym z najgłośniejszych przykładów walki pomiędzy ratuszem a właścicielem działki był spór o samolot, który w tym miejscu przez pół roku stał nielegalnie. Miał być barem z kuchnią azjatycką. Do otwarcia lokalu ostatecznie nie doszło, bo Ił został wywieziony. Gdy samolot był usuwany, z jednej z budek policja wyprowadziła mężczyznę, chwilę później w lokalu wybuchł pożar.
Z kolei w marcu urzędnicy zdecydowali o odcięciu niezgodnego z prawem przyłącza, którym właściciel doprowadził prąd do działki. Choć miało to zablokować działalność lokali, kilka dni później właściciel terenu postawił na nim agregat i wznowił ich funkcjonowanie.
Przepisy kontra rzeczywistość
Władze miasta systematycznie starają się usuwać budy z reprezentacyjnej działki. To jednak - ze względu na procedury - trwa miesiącami. Sprawę należy bowiem zgłosić do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Następnie ten wszczyna odpowiednie postępowanie, wynikiem którego może być decyzja nakazująca demontaż instalacji. Właściciel może się jednak od niej odwołać (co też często czyni).
Wówczas PINB ma możliwość samodzielnie usunąć samowolę w ramach tzw. wykonania zastępczego. Robi to na koszt właściciela. W przypadku działki przy placu Defilad procedura ta była już nie raz wykorzystywana. Mimo to, właściciel znów stawiał kolejne pawilony.
Budy przy placu Defilad
kk/gp/mś