W Warszawie brakuje 7044 miejsc dla osób ubiegających się o przyjęcie do szkół średnich - wynika z wyliczeń władz miasta. Winna jest kumulacja roczników związana z reformą edukacji. - Stajemy na głowie, żeby sobie z tym problemem poradzić – zapewnił prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
- Mamy totalny chaos, panikę w polskich rodzinach i próbę przerzucenia absolutnej nieudolności rządu na barki samorządów. W bardzo wielu polskich domach mamy stany bliskie paniki, bo ten chaos jest całkowicie niespodziewany - grzmiał podczas środowej konferencji prasowej Rafał Trzaskowski. Poza prezydentem Warszawy, wzięli w niej udział wiceprezydent Renata Kaznowska i dyrektor Zespół Szkół Licealnych i Technicznych nr 1 Sławomir Kasprzak.
W związku z reformą edukacji – likwidacją gimnazjów i wydłużeniem nauki w szkołach podstawowych – o miejsca w liceach i technikach będą w tym roku ubiegać się uczniowie z pierwszego rocznika kończącego ośmioletnią szkołę podstawową i ostatniego rocznika gimnazjum. Dołączy do nich również grupa uczniów, którzy poszli do szkół jako sześciolatki. Jak co roku, oprócz uczniów mieszkających w Warszawie, o przyjęcie do stołecznych szkół średnich będą starać się też uczniowie z miejscowości podwarszawskich.
Zbyt mało miejsc
Jak podała wiceprezydent miasta Renata Kaznowska, stolica przygotowała dla uczniów 43 275 miejsc w szkołach średnich.
- Dzisiaj, po zamknięciu rekrutacji wiemy, że te pierwsze preferencyjne wybory młodzieży to ponad 46 tysięcy miejsc, wiec brakuje nam ich ponad trzy tysiące - mówiła.
Uczniowie warszawskich szkół niechętnie zdecydowali się na wybór techników i szkół branżowych I stopnia. Tam zostały 3562 wolne miejsca. Łącznie więc w Warszawie brakuje 7044 miejsc. - Dzisiaj nie znam odpowiedzi na pytanie, skąd te miejsca znajdziemy - stwierdziła Kaznowska.
- Zwracaliśmy uwagę Ministerstwu Edukacji Narodowej wielokrotnie, że nie można wszystkich uczniów - jak zostało to zrobione - wpakować do wielkiego kotła edukacyjnego, przeliczyć całą Polskę od północy do południa i powiedzieć: "mamy wystarczającą liczbę miejsc w Polsce dla wszystkich absolwentów" - mówiła.
Jak sprecyzowała w rozmowie z PAP Katarzyna Pienkowska z urzędu miasta, Warszawa przygotowała 12,6 tys. miejsc w technikach i 2,5 tys. w branżowych szkołach. Chętnych było mniej do szkół zawodowych. - Uczniowie przede wszystkim wybrali licea ogólnokształcące. Przygotowaliśmy 28 tysięcy miejsc w liceach, a mamy ponad 35 tysięcy chętnych uczniów. Dlatego mówimy o siedmiu tysiącach brakujących miejsc - powiedziała Pienkowska.
"Przed nami szereg różnych problemów"
Jak powiedział Rafał Trzaskowski, ratusz przygotował dwukrotnie więcej miejsc w szkołach średnich. Z danych, które przedstawił prezydent Warszawy wynika jednak, że wciąż jest ich zbyt mało. Podał przykłady: w Technikum Mechatronicznym aplikowało ponad 1000 kandydatów na 224 miejsca, w LO im. Fredry: 700 osób na 217 miejsc, w LO im. Prusa - ponad 1000 kandydatów na 384 miejsca, w LO im. Słowackiego - ponad 800 osób na 300 miejsc.
Z problemami borykać się będzie między innymi Zespół Szkół Licealnych i Technicznych nr 1 w Warszawie. Na dostanie się do tej placówki szansę ma co piąty kandydat.
- Martwimy się o jakość kształcenia, o bezpieczeństwo uczniów, o dostęp do infrastruktury socjalnej, o organizację pracy podczas przerw, o organizację pracy od 1 września, kiedy potrzeby kadrowe są bardzo duże a na rynku nie ma nauczycieli chętnych do podjęcia pracy - wyliczał dyrektor placówki Sławomir Kasprzak.
- Martwimy się też o utrzymanie jakości, która do tej pory była poważnym wyznacznikiem rozpoznawalności tej szkoły na mapie oświatowej. Przed nami szereg różnych problemów, których tak naprawdę nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Przykro nam, że nie jesteśmy w stanie zaoferować większej liczby miejsc - przyznał.
"Całkowita katastrofa deformy"
Prezydent przywołał raport Najwyższej Izby Kontroli na temat reformy edukacji przygotowanej przez minister Annę Zalewską.
- Raport pokazuje całkowitą katastrofę tej deformy i nie zostawia suchej nitki na tym, co się w tej chwili dzieje w polskich szkołach - stwierdził Trzaskowski. I dodał, że pogorszenie warunków występuje w 1/3 wszystkich szkół w Polsce, a ponad połowa placówek ma problem z zaplanowaniem zajęć. - Dochodzi do sytuacji, że zajęcia odbywają się na korytarzach, w przepełnionych klasach, niejednokrotnie zaczynają się o 7 rano i kończą o godzinie 20 - wyliczał Trzaskowski.
Prezydent Warszawy przytoczył odpowiedź Anny Zalewskiej na list, który ratusz wystosował do rządu ponad rok temu. Pytano w nim, czy reforma edukacji została dobrze przygotowana. - "Reforma edukacji została w każdym aspekcie, także finansowym dobrze przemyślana, zaplanowana i jej wdrażanie jest na bieżąco monitorowane" - cytował Trzaskowski. - Te zdania brzmią w tej chwili jak ponury żart - skomentował.
"Jesteśmy gotowi na pozew zbiorowy"
- Za taką sytuację odpowiedzialny jest rząd PiS-u. Przypominam, że słyszeliśmy zapewnienia, że nic się kompletnie w szkołach nie wydarzy - krytykował.
I zaznaczył, że wszystkie koszty reformy są w dużej mierze przerzucone na barki samorządów. - Same koszty dostosowania infrastruktury w 2017 roku w przypadku Warszawy wyniosły 56 milionów. Z ministerstwa miasto otrzymało trzy miliony. W 2018 te koszty będą znacznie większe. To jest wierzchołek góry lodowej, a pani minister jak zwykle uśmiechnięta udaje że nic się nie stało i chyba myślami niestety jest już w Brukseli - ocenił prezydent Warszawy.
We wtorek 21 maja, polskie samorządy złożyły w Ministerstwie Finansów wezwania do zapłaty na łączną kwotę ponad 103 milionów złotych. Ratusz gotowy jest także na złożenie pozwu zbiorowego. - Coraz więcej miast do niego przystępuje, dlatego że ministerstwo nie zapewniło nawet odpowiednich pieniędzy, żeby tę reformę sfinansować. Obietnice były zupełnie inne - podsumował Trzaskowski.
ab/PAP/b